Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes Społeczeństwo

Odpad to pieniądz, który w Polsce śmierdzi. „Zadaniem państwa, jeśli chce odzyskiwać surowce krytyczne, jest wskazanie miejsc na takie inwestycje” (WYWIAD)

– Sukces recyklingu aż w 80 proc. zależy od ekoprojektowania – mówi prof. Joanna Kulczycka, światowej klasy ekspertka od gospodarki o obiegu zamkniętym (GOZ). Podkreśla, że nowe unijne przepisy, które zaczną wchodzić w życie w 2026 r., nakazują, by i produkt, i jego opakowanie nadawały się do przerobu i wtórnego wykorzystania. Mówi także o tym, dlaczego państwo musi dokładać do recyklingu, jak trudno rozpocząć inwestycję przetwarzania odpadów i dlaczego w butelkomacie nie oddamy butelki po płynie do mycia naczyń.

prof. Joanna Kulczycka, GOZ, gospodarka obiegu zamkniętego, odzyskiwanie surowców, recykling
Nikt ludziom nie tłumaczy, że taki odpad ma wartość – że jest surowcem. Z punktu widzenia rozwoju gospodarki o obiegu zamkniętym jest to element krytyczny. Trzeba Polaków nauczyć, że znacząca część tego, co dziś wynoszą na śmietnik, ma wartość i odpowiednio potraktowana trafi znów do użytku – mówi prof. Joanna Kulczycka z Katedry Zarządzania Strategicznego i Ekonomii AGH. Fot. AGH

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Dlaczego do butelkomatu możemy oddać tylko określone butelki. I dlaczego nie recyklinguje się całego plastiku, który trafia na rynek.
  2. Co biznes bez trudu i dodatkowych nakładów może usprawnić w każdej firmie, wdrażając zasady gospodarki o obiegu zamkniętym.
  3. Co każdy producent dóbr konsumpcyjnych powinien wiedzieć o ekoprojektowaniu. Jak nowe przepisy UE zmienią zasady wytwarzania produktów i ich opakowań.
Loading the Elevenlabs Text to Speech AudioNative Player...

Katarzyna Mokrzycka, XYZ: Czy system kaucyjny naprawdę coś zmieni w obiegu surowców, zwłaszcza plastiku, skoro w zasadzie dotyczy tylko dwóch rodzajów opakowań?

Prof. Joanna Kulczycka, AGH: System kaucyjny to novum w Polsce, ale nie w Europie – działa już w 17 krajach, w których dane wyraźnie pokazują wzrost wskaźników recyklingu. To zajmie trochę czasu, ale zmieni sposób myślenia o odpadach także u nas.

Puszki aluminiowe w Polsce praktycznie nigdy nie były problemem, poziom ich zbierania i przetwarzania był bardzo wysoki. Ale butelki plastikowe są dla nas wielkim wyzwaniem. Po pierwsze dlatego, że zmienia się całkowicie model, który przez lata nam wkładano do głów – zgniataliśmy butelki (były coraz cieńsze). Teraz musimy ludzi tego oduczyć. Proponując wprowadzenie systemu, nikt nie podjął się rzetelnej kampanii społecznej, która tłumaczy, jak teraz należy postępować z plastikowymi butelkami. Nikt nie wyjaśnia, że butelka musi być cała, że z nakrętką, że nie do kosza w altance śmietnikowej. Materiały edukacyjne zaczynały być dostępne dopiero tuż przed tym, gdy system miał zacząć działać, czyli od października.

Nikt ludziom nie tłumaczy, że taki plastikowy odpad ma wartość – że jest surowcem. Z punktu widzenia rozwoju gospodarki o obiegu zamkniętym jest to element krytyczny. Trzeba Polaków nauczyć, że znacząca część tego, co dziś wynoszą na śmietnik, ma wartość i odpowiednio potraktowana trafi znów do użytku.

Bardzo lubię prosty pomysł z Norwegii. Na koszach na śmieci w publicznych miejscach zainstalowano uchwyty na butelki. Nie każdy chce biec do butelkomatu, żeby oddać puste opakowanie, więc może je zostawić przy koszu na śmieci. Albo zbiorą to służby miejskie, albo zawsze znajdzie się ktoś, kto pójdzie butelkę oddać, by zyskać 2 lub 3 korony.

Warto wiedzieć

Dr hab. Joanna Kulczycka

Profesor AGH pracuje w Katedrze Zarządzania Strategicznego i Ekonomii na Wydziale Zarządzania Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Jest także kierownikiem Pracowni Badań Strategicznych w Instytucie Gospodarki Surowcami Mineralnymi i Energią (Zakład Gospodarki o Obiegu Zamkniętym) w Polskiej Akademii Nauk. Jest autorką ponad 200 publikacji naukowych, artykułów, monografii i rozdziałów w monografiach. Jako prezes zarządu kieruje Klastrem Gospodarki Cyrkularnej i Recyklingu.

Ile realnie potrwa, abyśmy w Polsce w nowym systemie przekroczyli poziom 50 proc. zwrotów zużytych butelek?

Rok, przy dobrej promocji nowych rozwiązań. Znacznie dłużej, jeśli takie programy i kampanie nie będą masowe, tylko ludzie będą się sami dowiadywać i mobilizować.

Bardzo lubię prosty pomysł z Norwegii. Na koszach na śmieci w publicznych miejscach zainstalowano uchwyty na butelki. Albo zbiorą je służby miejskie, albo zawsze znajdzie się ktoś, kto pójdzie tę butelkę oddać, by zyskać 2-3 korony.

Dlaczego nie możemy zwracać butelek po chemii gospodarczej i kosmetykach

Dlaczego nasz system ogranicza się tylko do opakowań spożywczych? Przecież plastikowe opakowania, które można odzyskiwać to, chociażby także tony butelek po chemii gospodarczej – te wszystkie płyny do płukania, mycia naczyń, podłóg i tak dalej. I setki rodzajów opakowań po kosmetykach – od szamponów, po kremy.

Trzeba wziąć pod uwagę cały proces produkcyjny. Żeby w procesie recyklingu można było ponownie wykorzystać surowiec do produkcji, ten surowiec musi być w miarę jednolity. Do jednego butelkomatu nie mogłyby zatem trafiać i plastikowe butelki po wodzie, mleku, i po płynie do prania, bo to inny surowiec.

Dla gospodarki o obiegu zamkniętym najlepiej by było, gdyby materiał w obiegu był jeden.

Czy to kiedykolwiek będzie realne?

Unijne regulacje dążą do tworzenia jednolitych standardów w różnych obszarach, w tym w ochronie środowiska. Skoro Europa umie się porozumieć i wymusić, aby ładowarki dla przenośnych urządzeń elektronicznych były jednakowe, to jest szansa, że podobny cel zostanie osiągnięty także dla opakowań. Na zupełnie jednolite rozwiązania lepiej nie liczyć. Tu jednak mają znaczenie funkcje opakowań, zasady wolnego rynku i konkurencja o klienta.

Żeby w procesie recyklingu można było ponownie wykorzystać surowiec do produkcji, ten surowiec musi być w miarę jednolity. Do jednego butelkomatu nie mogłyby zatem trafiać i plastikowe butelki po wodzie, mleku, i po płynie do prania, bo to inny surowiec.

Dla gospodarki o obiegu zamkniętym najlepiej by było, gdyby materiał w obiegu był jeden.

Siedem żyć opakowania

Przyszłością jest z pewnością ekoprojektowanie, które bierze pod uwagę m.in. trwałość i zdolność do recyklingu. Mówią o tym już dwa różne rozporządzenia unijne, przyjęte w tym i zeszłym roku, które od 2026 roku będą stawiać przed producentami określone wymagania. W pełni mają zostać wdrożone w 2030 roku. Zgodnie z nimi i produkty, i ich opakowania mają być tak projektowane, by zostawiać po sobie jak najmniejszy ślad środowiskowy. To oznacza naprawy produktów, ponowne użycie i recykling w znacznie większym stopniu niż dziś. I produkt, i jego opakowanie muszą się nadawać do przerobienia i powtórnego wykorzystania. Ważne, aby producenci wszelakich dóbr nauczyli się o tym rozmawiać z recyklerami. To ułatwi zadanie obu stronom.

Sukces recyklingu zależy od ekoprojektowania aż w 80 proc. Najlepsze byłyby monoopakowania, czyli opakowania wykonane z jednego materiału. Dobrym przykładem, który każdy z nas dostrzeże w codziennym życiu, a który utrudnia recykling, są torby na pieczywo – z papieru, ale z foliowym „okienkiem”, żeby bułkę było widać. Zdecydowanie trudniej przetworzyć takie opakowanie niż gdyby to była torba tylko z papieru. Czy nam, klientom, naprawdę to „okienko” jest do czegoś potrzebne?

Sukces recyklingu zależy od ekoprojektowania aż w 80 proc. Najlepsze byłyby monoopakowania, czyli opakowania wykonane z jednego materiału. Utrudnia recykling np. foliowe „okienko” w papierowej torebce na pieczywo. Czy nam, klientom, naprawdę to „okienko” jest do czegoś potrzebne?

Co zniechęca do recyklingu

Dlaczego w zasadzie dzisiaj plastik z opakowań nie jest w pełni recyklingowany?

Głównie dlatego, że odzyskany, przetworzony surowiec nadal jest droższy niż surowiec pierwotny, czyli po prostu świeżo wyprodukowany plastik. Myślę, że bez większego wsparcia strony publicznej dla procesu recyklingu bardzo trudno będzie osiągnąć 100-procentowy przerób plastiku z opakowań. Firmy patrzą na koszty, a przerób jest mniej opłacalny.

Producent w ramach przepisów o rozszerzonej odpowiedzialności producenta (ROP) stał się odpowiedzialny za cały cykl życia swoich produktów. Ale żadna firma nie udźwignie samodzielnie kosztów takiego procesu. Toczy się dyskusja, jak usprawnić przepisy o ROP, jak poprawić obieg pieniądza w systemie i kto miałby za ten recykling zapłacić najwięcej: producent, sprzedawca, konsument? Pewne jest to, że cały proces recyklingu musi być wsparty finansowo z zewnątrz, żeby miał szansę wejść w życie w jakimś rozsądnym okresie.

Bez większego wsparcia strony publicznej dla procesu recyklingu bardzo trudno będzie osiągnąć 100-procentowy przerób plastiku z opakowań. Firmy patrzą na koszty, a przerób jest mniej opłacalny.

Czy świadomość konsumentów zmieniła się na tyle, żeby wymuszać zmianę na producentach? Ja od lat zwracam uwagę na marketingowe chwyty w opakowaniach typu: mały słoiczek kremu i o 30 proc. większe pudełko zewnętrzne, ale myślę, że niewielu osobom to przeszkadza.

Świadomość kupujących zmienia się, ale powoli, dowodem są różne próby udoskonalenia systemu. Na razie może niezbyt spektakularne i efektywne jak np. pomysł z kupowaniem kosmetyków do własnych opakowań. W Polsce się to nie przyjęło, może było na to jeszcze za wcześnie. Najpierw kupujemy oczami i im lepiej coś wygląda na półce, tym bardziej rzuca się w oczy. Stąd też zamiast małych szarych butelek ze skoncentrowaną zawartością – coraz większe kolorowe butle. Nie udaje nam się zminimalizować produktów, skoncentrować zawartości, a przecież każdy z nich trzeba zmieścić w ciężarówce i dowieźć.

Ale w nowych regulacjach jest już mowa o relacji wielkości opakowania do wielkości produktu więc i ta zmiana nadchodzi.

Kij czy marchewka dla klienta i producenta?

Czy za granicą, np. w tych krajach w Europie, o których zwykle myślimy jako o bardziej ekologicznych, jak Dania czy Holandia albo Szwecja, zwykli ludzie dokonują bardziej świadomych wyborów? Szukają np. pasty do zębów albo kremów, które nie są dodatkowo zapakowane w pudełko?

To nie jest tylko polski problem. To nie jest problem narodowości tylko marketingu. Ale rzeczywiście, żeby model sprzedaży się zmienił, potrzebna jest większa edukacja konsumentów. Do ich wymagań dostosowują się zaś producenci. Jeśli w badaniach rynku wychodzi im, że konsument woli pastę do zębów, która dodatkowo jest w kartonowym pudełku, to tak długo, jak mogą, zostaną przy dodatkowym kartonowym pudełku. Żaden wytwórca nie zdecyduje się na szarą tubkę, bo jest najbardziej ekologiczna, gdy klient życzy sobie kolorów i pudełek.

Czyli jednak trzeba to zrobić mocnymi regulacjami, które zrównają wszystkich producentów?

Udał się zakaz na słomki jednorazowe, plastikowe sztućce i talerze, to prawda. Ale już, na przykład, ograniczenie co do foliowych torebek nie dało aż takiego efektu, mimo że są odpłatne. Dalej pakujemy w nie masowo warzywa, owoce, różne inne towary na wagę, a nawet pieczywo. 

Wydaje się, że budowanie pomału świadomości zmienia rynek opakowań wolniej, ale trwale.

Kto ma promować?

Czyje to zadanie? Kto powinien być odpowiedzialny za to budowanie świadomości? Producenci raczej unikają, jak długo się da, wejścia w proces zielonej przemiany. Sprzedawca uważa, że to nie on jest odpowiedzialny za opakowania czy zawartość. Państwo musi do tego dopłacić? Rząd ma finansować programy społeczne czy każdej firmie wyasygnować kwotę na taką działalność?

Programy społeczne są bardzo ważne. Mogą to robić podmioty publiczne albo NGO-sy w ramach otwartych konkursów na takie kampanie. Trzeba ludziom pewne rzeczy uświadamiać. Skoro wiemy, że karton w paście do zębów naprawdę jest zbędny i zaraz ląduje w koszu, to powtórzmy wielokrotnie, że bez kartonu pasta jest równie dobra, a ludzie to usłyszą.

Sama ostatnio kupiłam pastę w pudełku – zrobiłam to całkowicie odruchowo. Po prostu pasta zawsze była w pudełku.

A przecież nie zawsze! Więc można wrócić do dobrych praktyk. Trzeba natomiast równolegle promować nowatorskie rozwiązania, które mają szansę zastąpić surowce, których zużycie chcemy ograniczać. Potrzebne są konkursy dla wynalazców nowych zastosowań recyklingowalnych materiałów. A wsparcie finansowe na promowanie różnych alternatywnych materiałów jest niezbędne, bo bardzo trudno się uzyskuje trwałe rozwiązania z biomateriałów.

Skoro wiemy, że karton w paście do zębów naprawdę jest zbędny i zaraz ląduje w koszu, to powtórzmy wielokrotnie, że bez kartonu pasta jest równie dobra, a ludzie to usłyszą.

Jak promować przemysł bez plastiku

Warto też wspierać te firmy, które mają odwagę sięgać po zmianę – po rozwiązania, które zmniejszają ślad środowiskowy produktu. Na przykład testują nowe opakowania, nowe biomateriały, skracają łańcuchy logistyki, szukają możliwości zwiększania odzysku surowca. Jeżeli firma pracuje na przykład nad opakowaniami do mleka, by były łatwo recyklingowalne, to przecież jednocześnie musi je tak przygotować, by były bezpieczne, trwałe, by miały dobre zamknięcie. To są miesiące, czasem lata badań. A później trzeba produkt wypromować.

Nie ma dziś nawet katalogów takich rozwiązań, nigdy nie powstała ogólnopolska platforma gospodarki o obiegu zamkniętym. Mapa GOZ, którą pierwotnie przygotowało ministerstwo technologii, jest nieaktualizowana od 2022 roku. A przecież finalnym zadaniem gospodarki o obiegu zamkniętym jest znalezienie korzyści ekonomicznych. W całym systemie nie chodzi o to, żeby wiecznie dopłacać do ekologii tylko o to, żeby nowe rozwiązania były opłacalne dla środowiska i dla użytkowników.

Bioskóry i woskowijki

Dużo mamy w Polsce takich nowatorskich firm i produktów? To już biznes czy bardziej jeszcze hobby?

Mamy już potencjał do wytwarzania wielu ciekawych rozwiązań, które niestety bardzo trudno przebijają się na rynek. Są robione w małej skali i po prostu są drogie. Mamy np. bioskóry – z łupin orzechów, z jabłek, z innych biodegradowalnych źródeł. Szyje się z nich torebki czy odzież, ale na razie to raczej pojedyncze egzemplarze. Na rynku mało tego widzimy. W Małopolsce mamy firmę Woskowijka, której opakowania są ekoalternatywą dla folii spożywczej i jednorazowych pojemników. Znam firmę Rebread, która wykorzystuje suche pieczywo.

Wszystkie tego typu działalności powinny być bardziej promowane. Jako klienci nie mamy zaufania do nowatorskich produktów. A ponieważ produkcja nie jest masowa, to wyroby są droższe. Skoro tak – ludzie wybierają je mniej chętnie. Kółko się zamyka. 

Jeśli państwo nie będzie wspierać tych firm, które same próbują wprowadzać ekologiczne rozwiązania, to rzeczywiście bez przymusu i bata inni nie będą chcieli iść tą drogą.

Mamy w Polsce potencjał do wytwarzania ciekawych rozwiązań, które są alternatywą dla plastiku czy skóry. Ale one się bardzo trudno przebijają na rynek. Jako klienci nie mamy zaufania do nowatorskich produktów. A ponieważ produkcja nie jest masowa, to wyroby są droższe. Skoro tak – ludzie wybierają je mniej chętnie. Wszystkie tego typu działalności powinny być bardziej promowane.

Bon na usługi, by nie wyrzucać, lecz naprawiać

Podobnie jest w usługach – dopóki koszt naprawy jest zbliżony do ceny nowego urządzenia, zawsze sięgniemy po nowe. Francja wprowadziła kiedyś bon na usługę naprawy, by przedłużyć okres korzystania z różnych rzeczy w domach. Czy to mogłoby się sprawdzić w Polsce, może na podobnej zasadzie, jak bon turystyczny?

Warto to przetestować, ale pod warunkiem, że nie zaczniemy od przyjęcia kryterium dochodowego. Proszę zauważyć, że u nas większość programów o charakterze społecznym kierowanych jest zazwyczaj do ludzi o niskich dochodach. Czyli do najuboższych. A jeśli taki bon miałby pokazać Polakom, że na przykład można naprawić pralkę, to warto skierować go właśnie do tych, których akurat bez trudu stać na to, żeby sobie kupić nową. Bo chodzi o to, żeby oni nie kupili, tylko naprawili. Jeśli zatem bon, to dla wszystkich rodzin.  

Można przeprowadzić pilotaż w wybranym regionie, zobaczyć, jak to zadziała. Czy rozwinie drugą stronę tego projektu, czyli odpowiednie usługi. Ze statystyk firmy Fixit, która zajmuje się taką reparacją, wynika, że aż 30 proc. sprzętu, jaki do nich trafił, wcale nie wymagało naprawy. Wystarczył na przykład restart. Możemy śmiało założyć, że wiele takiego sprzętu w Polsce po prostu trafia na składowiska.

Nieoczywiste przykłady zamkniętego obiegu w gospodarce

Gdy statystyczny Polak słyszy o GOZ to automatycznie myśli o segregacji śmieci i przerabianiu plastiku. Czy w GOZ chodzi tylko o recykling i tylko o opakowania? Może pani podać kilka nieoczywistych przykładów GOZ?

W gospodarce o obiegu zamkniętym chodzi przede wszystkim o to, żeby jak najbardziej efektywnie zużywać zasoby i w ten sposób zużywać ich mniej. Zatem każde rozwiązanie, które ogranicza produkcję, zużycie wody, energii, paliwa będzie częścią GOZ. Idealna sytuacja to taka, gdy w ogóle nie będziemy mieli odpadów, bo wszystko będzie się przetwarzać do ponownego wykorzystania. To na razie jest poza zasięgiem, ale w wielu dziedzinach pojawiło się wiele rozwiązań, które racjonalizują zużycie materiałów i pozwalają uniknąć kolejnych zakupów.

W gospodarce o obiegu zamkniętym chodzi przede wszystkim o to, żeby jak najbardziej efektywnie zużywać zasoby i w ten sposób zużywać ich mniej.

Spektakularnym przykładem GOZ jest wirtualizacja, digitalizacja – zaczynając od cyfrowego obiegu dokumentów, a kończąc na takich rozwiązaniach, jak platformy streamingowe, które zastąpiły miliony płyt CD i DVD w obiegu na całym świecie.

W większości biur własność i obsługa kserografów przeszły w ręce zewnętrznych firm, które zarządzają tymi urządzeniami w wielu instytucjach. Kupują, obsługują, serwisują, wymieniają toner. A biura po prostu wynajmują sprzęt i usługę.

Hotele na całym świecie jeszcze kilka lat temu każdego dnia wymieniały ręczniki – dziś już tak nie robią i łatwo sobie wyobrazić, jak się dzięki temu zmniejszyło zużycie wody, proszku, prądu, sprzętu itp. Dziś praktycznie nie ma już też pojedynczych opakowań – ani w łazienkach, ani w restauracjach. Kończy się epoka hotelowych pojedynczych keczupów, majonezów, masła i dżemów w mikropudełkach, a nawet jogurtów. Pojawiły się szklane pojemniki wielokrotnego użytku, masło można sobie ukroić, po cukier znowu sięgnąć do cukiernicy.

Nie pytaj o innych – zobacz, co możesz sam

Gdybym miała wskazać, jak każdy człowiek może się najprościej włączyć do gospodarki o obiegu zamkniętym, to zaproponowałabym oddanie do recyklingu tych wszystkich starych smartfonów, które zalegają w szufladach. To jest cenny zasób. Przez wiele lat marketing firm telefonicznych był ukierunkowany na jak najszybszą wymianę na nowe urządzenie. Dopiero od kilku lat pojawia się przy tym hasło, by oddać stary telefon. Były nawet próby wprowadzenia systemu kaucyjnego w telefonach, ale to się nie przyjęło.

Gdybym miała wskazać, jak każdy człowiek może się najprościej włączyć do gospodarki o obiegu zamkniętym, to zaproponowałabym oddanie do recyklingu tych wszystkich starych smartfonów, które zalegają w szufladach. To jest cenny zasób.

Warto tu powiedzieć, że gospodarka o obiegu zamkniętym najlepiej sprawdza się lokalnie. Im mniejsze odległości dzielą podmioty, które nawzajem mogą sobie czegoś dostarczać – w tym także odpadów do recyklingu – tym większe będą z tego korzyści. Zwłaszcza że pewne rzeczy możemy użytkować, a nie posiadać. Musimy zatem patrzeć, co my mamy w okolicy. Jeżeli mamy na przykład nadmiar ciepła odpadowego, to stwórzmy z innymi symbiozę gospodarczą, czyli dzielmy się. Podzielmy się biurem, jeśli część pracowników nadal pracuje w ramach pracy zdalnej z domu. Wymieniajmy się usługami. To realne wykorzystanie modelu sharing economy.

Pecunia olet – inwestycja w odzyskiwanie surowców nie jest mile widziana

Po tym, jak Chiny wprowadziły obostrzenia na korzystanie z metali ziem rzadkich, które sprzedają całemu światu, powróciła dyskusja czy od Chin można się uniezależnić. Czy jesteśmy w stanie w Polsce pozyskiwać rzadkie surowce z elektrozłomu i odpadów pokopalnianych?

Rozporządzenie unijne Critical Raw Material Act, które mówi o produkcji i odzyskiwaniu surowców krytycznych na terenie UE oraz uaktualniana polityka surowcowa Polski, wymuszają zwiększenie świadomości o surowcach krytycznych i strategicznych. Odzyskiwanie tych surowców z odpadów i hałd jest możliwe, wskazane i potrzebne. Nie jest to łatwe zadanie. I to nie zawsze ze względu na bariery technologiczne, lecz raczej prawne i społeczne.

Niezmierne żmudnym procesem jest zdobycie pozwoleń na inwestycję w zakresie odzyskiwania surowców w postaci czystego metalu z surowców wtórnych – czyli instalacje do wtórnego wytopu metali nieżelaznych lub ich stopów.

Bardzo trudno też znaleźć miejsce pod taką inwestycję. Najprościej mówiąc, nikt nie chce, aby zakład przerobu odpadów działał w jego okolicy. To jest zresztą szerszy problem, który obejmuje także różne inne inwestycje – wiatraki, wieże telefoniczne, spalarnie śmieci, obiekty produkcji rolnej itp. Ponad 30 proc. terenów w Polsce to obszary zielone i objęte ochroną – najwięcej w Europie. Znam firmę, która trzy razy zmieniała miejsce, gdzie próbowała wybudować zakład do przerobu odpadów. Udało się to dopiero w czwartej lokalizacji, między dwoma autostradami, gdzie już nikt nie protestuje.

Zadaniem państwa jest więc – jeśli naprawdę jest zainteresowane odzyskiwaniem materiałów krytycznych ze zużytego sprzętu elektrycznego – zmapowanie miejsc pod inwestycje tego typu i wskazanie określonych lokalizacji. Tak, by inwestorzy nie tracili czasu, jeżdżąc po kraju, próbując przekonać samorządy i mieszkańców. Choćby na terenach poprzemysłowych. Na szczęście rośnie świadomość władz lokalnych, że taki biznes oznacza wyższe wpływy z podatków, z różnych opłat, nowe miejsca pracy itd. 

Nikt nie chce, aby zakład przerobu odpadów działał w jego okolicy. Zadaniem państwa jest więc – jeśli naprawdę jest zainteresowane odzyskiwaniem materiałów krytycznych ze zużytego sprzętu elektrycznego – zmapowanie miejsc pod inwestycje tego typu i wskazanie określonych lokalizacji.

Będzie lepiej

Na razie jednak wciąż tzw. czarną masę wozi się do odzysku za granicę, bo u nas nie ma odpowiednich zakładów do odzyskiwania metali. A wartość dodaną osiąga się tylko na czystym produkcie – nie na półprodukcie, więc nie wystarczy rozebrać urządzenie na części i przemielić. Trzeba odseparować konkretne surowce uznane za ważne. To się robi chemicznie albo w hutach złomowych. Takie zakłady działają na przykład w Azji. My tego dziś nie mamy. Dobrze działa w Polsce system skupu i przerobu katalizatorów aż do etapu odzysku do platyny, palladu i rodu. Jednak też jeszcze nie do czystej postaci.

Elemental Holding dostał środki z unijnych funduszy na uruchomienie procesu recyklingu aż do czystej postaci surowców, ale zakład ruszy najwcześniej w 2030 roku. Unia bardzo przyspiesza proces wydawania pozwoleń na działalność tego typu. Normalnie pewnie trzeba by było czekać 5-10 lat. Akt o surowcach krytycznych skraca ten okres do 17 miesięcy. Dla Polski to będzie bardzo duże wyzwanie. Nie mamy zbyt wielu doświadczeń z przemysłem tego rodzaju, bo po prostu nie chcieliśmy go wspierać.

W Polsce niewiele się też mówi o rozwiązaniach, które w przyszłości odegrają wielką rolę, czyli o substytucji dla pierwiastków i metali naturalnych. Chodzi o poszukiwanie rozwiązań, które zastąpią pierwiastki ziem rzadkich. Na to potrzebne są znaczące nakłady finansowe. Powinien powstać ukierunkowany na to program badawczy.

Miliony złotych zakopane w starych hałdach

Prof. Adam Piestrzyński z AGH powiedział, że na hałdach pokopalnianych leży 7 mln ton pierwiastków ziem rzadkich.

Zapewne Prof. Piestrzyński robił szczegółowe badania. Ja analizowałam jedynie hałdę Wizów, która takie pierwiastki zawiera. Trzeba pamiętać, aby przy odzysku surowców precyzyjnie określić kwestię utylizacji tego, co po niej pozostanie. Tu niezbędna jest technologia dla bezodpadowego przerobu odpadów. Bo nie chodzi o to, by po przerobie jednej hałdy powstała obok nowa.

Pozytywnym przykładem jest przerób własnej hałdy w ZGH Bolesław. Firma zbudowała nowy zakład dofinansowany z narodowego funduszu ochrony środowiska. Odzyskuje cynk i ołów. Nie jest to przerób bezodpadowy, ale są w stanie składować odpady w tym samym miejscu, gdzie je pozyskali.

Bez wsparcia ani rusz

Czy gdyby się znalazło trochę publicznych pieniędzy na takie rozwiązania, to przybyłoby inwestorów?

Myślę, że pieniądze są. Przede wszystkim z dużego programu strategicznego na pozyskiwanie surowców krytycznych w Unii Europejskiej. W pierwszym naborze dofinansowanie dostało 47 firm, wśród nich zakwalifikowały się dwie z trzech polskich firm. Teraz trwa druga edycja. Liczę na to, że teraz zgłosi się od nas więcej podmiotów, bo trzy to bardzo mało.

UE oczekuje dużej skali działalności, to nie mogą być małe podmioty. Chodzi o to, by jak najszybciej osiągnąć cele.

A cele są ambitne – już do 2030 roku UE chce o kilkadziesiąt procent zwiększyć użycie pierwiastków ziem rzadkich pochodzących z lokalnego wydobycia albo z odzysku. Mamy potencjał, żeby zdążyć?

Jeżeli chodzi o recykling zużytego sprzętu, to jak najbardziej mamy w kraju potencjał, by realizować duże inwestycje, które są potrzebne w Europie.

Pieniądze są. Przede wszystkim z dużego programu strategicznego na pozyskiwanie surowców krytycznych w UE. W pierwszym naborze dofinansowanie dostało 47 firm, zakwalifikowały się dwie firmy z Polski. Teraz trwa druga edycja. Liczę, że teraz zgłosi się od nas więcej podmiotów, bo trzy to bardzo mało.

Kilka dni temu ukazał się raport, który pokazał, że w Europie (UE+4) powstało w ciągu jednego roku ponad prawie 11 mln ton elektroodpadów. Z tego surowce krytyczne to około 1 mln ton odpadów. Ile realnie mogłaby odzyskiwać Polska? Z elektrośmieci, z hałd kopalnianych, ze wszystkich zasobów.

Takich danych nie mam. Robione są szacunki co do wydobycia pierwotnego, ale potencjału odzysku z recyklingu na poziomie krajowym nie widziałam.

Dzięki GOZ można błysnąć w raporcie ESG

Czy ktoś mówi przedsiębiorstwom, jak stawać się częścią gospodarki o obiegu zamkniętym? Czyli, generalnie, jak optymalizować wykorzystanie surowców i minimalizować odpady? To także element słynnego i niezbyt lubianego w przedsiębiorstwach ESG?

Prowadzimy badania, których celem jest zidentyfikowanie firm zużywających surowce krytyczne i strategiczne z uwzględnieniem całego łańcucha wartości. To wcale nie jest takie proste, bo firmy nie prowadzą takich statystyk, gdy te surowce występują w podzespołach.

GOZ może być elementem ESG. Ale w ESG chodzi przede wszystkim o raportowanie, a w GOZ, najkrócej ujmując, o mądre zarządzanie. Po raportowaniu ESG widzimy natomiast, że GOZ działa. Jeśli co roku efektywność firmy wzrasta o 10 proc., to coś spowodowało zmianę – np. wysokie ceny energii wymusiły jakieś działania. Ale skoro dało się zrobić w ciągu roku +10 proc. to wiem, że zadziałały jakieś bardzo konkretne procesy zgodne z GOZ.

Program, taki jak „Model gospodarki o obiegu zamkniętym – Polska Wschodnia” (a później kolejne w innych regionach) cieszył się ogromnym powodzeniem. Dofinansowywany był konkretny pomysł, który wszedł w życie. Takie programy uświadamiają przedsiębiorców. Muszą sobie policzyć, jakie mają zużycia zasobów – energii, materiałów, wody, paliwa i tak dalej. Jak te materiały są powiązane z odpadami i co możemy „zawrócić”, ponownie wykorzystać, wpuścić w obieg.

Warto też sprawdzić, czy przedsiębiorstwo może coś wynajmować albo użytkować coś wspólnie z sąsiednią firmą, żeby zmniejszyć zużycie zasobów. Jeżeli przedsiębiorca widzi efekty zmiany, widzi wzrost przychodów, to zaczyna być uważny. Zaczyna, tak naprawdę, gospodarować zasobami. Dofinansowanie na takie inwestycje może natomiast przyspieszyć proces tej zmiany w skali kraju.

Warto sprawdzić, czy przedsiębiorstwo może coś wynajmować albo użytkować coś wspólnie z sąsiednią firmą, żeby zmniejszyć zużycie zasobów. Jeżeli przedsiębiorca widzi efekty zmiany, widzi wzrost przychodów, to zaczyna być uważny. Zaczyna, tak naprawdę, gospodarować zasobami.

GOZ to koszt, biznes potrzebuje wsparcia państwa

Na samym początku naszej rozmowy powiedziała pani, że odpad ma wartość – nie jest śmieciem, jest surowcem. Czy to oznacza, że w gospodarce o zamkniętym obiegu zawsze wszystko jest opłacalne i można machać biznesowi przed nosem chorągiewką z hasłem: „zarobisz”?

Powinno być zawsze opłacalne, ale na razie niestety zamknięty obieg nie zawsze przynosi zysk. Rynek recyklingu jest bardzo zmienny, ceny wielu surowców zależą od giełdowych notowań, a surowiec pierwotny jest nadal tańszy niż przetworzony. Plastik przecież jest pozyskiwany jako produkt uboczny z ropy. Produkcja plastiku rozwijana przez dekady była elementem cięcia kosztów produkcji przez wielkie międzynarodowe koncerny. Mamy tego gigantyczne ilości.

A po drugiej stronie stoją małe firmy recyklingowe. Nie mamy wielkich recyklingowych korporacji. W przetwarzaniu zużytych surowców efekt skali nie istnieje, więc ten surowiec jest nadal drogi. Gdybyśmy wszyscy mieli takie same telefony, byłoby je po wielokroć łatwiej przerabiać, ale tak nie jest.

Główne wnioski

  1. System kaucyjny i ekoprojektowanie opakowań kluczem do GOZ: Prof. Joanna Kulczycka podkreśla, że system kaucyjny, działający w 17 krajach, zwiększa recykling, ale w Polsce wymaga edukacji, by zmienić nawyki konsumentów. Ekoprojektowanie, odpowiadające za 80 proc. sukcesu recyklingu, jest wspierane przez unijne przepisy, które od 2026 roku wymuszą projektowanie produktów i opakowań pod kątem ponownego wykorzystania.
  2. Wyzwania recyklingu w Polsce: Recykling plastiku jest droższy niż produkcja nowego tworzywa, dlatego przerób i jego wykorzystanie wymaga wsparcia państwa. Brak miejsc pod inwestycje w specjalistyczne przetwarzanie odpadów, np. elektrośmieci, utrudnia odzyskiwanie surowców krytycznych. Lokalne inicjatywy i symbioza gospodarcza mogą pomóc.
  3. Świadomość i innowacje w GOZ: Budowanie świadomości konsumentów i promowanie innowacji, jak bioskóry, naprawa urządzeń czy odzieży zamiast kupowania nowych, jest kluczowe. Programy wsparcia, takie jak bony na naprawy, mogłyby zmienić podejście do konsumpcji, ale wymagają finansowania i promocji, by przebić się na rynek.