Pijesz alkohol lub słodzone napoje? Resort finansów poszuka u ciebie pieniędzy. „Rząd łamie dane słowo"
Ministerstwo Finansów postanowiło zadbać o zdrowie polskich konsumentów oraz budżet i zapowiedziało podwyżkę akcyzy na alkohol oraz aktualizację wysokości tzw. opłaty cukrowej. Producenci alkoholi są oburzeni, lekarze mówią „wreszcie!”, a prezydent zapowiada, że nie podpisze się pod rządowymi propozycjami.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jak branże alkoholowa i napojowa komentują projekty ustaw dotyczących zdrowia publicznego przedstawione przez Ministerstwo Finansów.
- Co proponowane zmiany oznaczają dla producentów napojów i alkoholu, konsumentów i budżetu państwa.
- Jakie jest stanowisko prezydenta Karola Nawrockiego i konsultanta krajowego w dziedzinie zdrowia publicznego.
Szykują się podatkowe zmiany w dwóch obszarach związanych z napojami – tymi z procentami i bezalkoholowymi. Ministerstwo Finansów przedstawiło dwa projekty ustaw dotyczących zdrowia publicznego. Proponuje aktualizację stawek akcyzy na wszystkie napoje alkoholowe. Jak wyjaśnia, ma to na celu ograniczenie spożycia alkoholu, a w konsekwencji redukcję negatywnych skutków jego nadużycia. Resort przygotowuje również aktualizację ustawy o zdrowiu publicznym, której celem jest ograniczenie ekonomicznej dostępności napojów słodzonych.
Zgodnie z informacją udzieloną przez wiceministra finansów Jarosława Nenemana portalowi money.pl przyszłoroczna podwyżka akcyzy na alkohol etylowy, piwo, wino, napoje fermentowane i wyroby pośrednie przyniosłaby ok. 1,8 mld zł dochodów dla budżetu. Podwyżka tzw. opłaty cukrowej to dodatkowe ok. 1,3 mld zł.
Warto wiedzieć
14,6 mld zł z tytułu akcyzy od napojów alkoholowych w budżecie państwa
W 2024 r. do budżetu państwa wpłynęło 14,6 mld zł z tytułu akcyzy od napojów alkoholowych. 71 proc. tej kwoty (10,3 mld zł) to akcyza od alkoholu etylowego, 25 proc. (3,7 mld zł) od piwa a reszta (0,6 mld zł) od wina, pozostałych napojów fermentowanych i wyrobów pośrednich. Całkowite wpływy były wyższe o 3,4 proc. w porównaniu z 2023 r.
Dochody z akcyzy od alkoholu etylowego wzrosły o 4,3 proc., od piwa spadły o 0,5 proc., natomiast w ostatniej kategorii wzrosły o 15,1 proc. W 2024 r. w ramach tzw. mapy drogowej, tj. mechanizmu cyklicznych podwyżek stawek akcyzy na wyroby akcyzowe będące używkami, w perspektywie do 2027 r. wzrosły o ok. 5 proc. stawki akcyzy na alkohol etylowy oraz piwo a także na wina, napoje fermentowane (z wyłączeniem cydru i perry o mocy do 5 proc.) i wyroby pośrednie. Innym czynnikiem kształtującym poziom dochodów w tym źródle, jednak o przeciwnym kierunku oddziaływania, jest poziom konsumpcji. Według danych GUS produkcja wódki czystej w 2024 r. spadła o 0,4 proc. r/r.
Natomiast dostawy na rynek wódek, likierów i innych napojów spirytusowych w 2024 r. wzrosły o 3,0 proc. r/r. Ponadto, zgodnie z danymi Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy, sprzedaż napojów alkoholowych zmniejszyła się w 2024 roku względem 2023 r. średnio o 7 proc. Według szacunkowych danych branżowych dynamika sprzedaży piw alkoholowych spadła o 3,3 proc. r/r. Zgodnie z danymi GUS produkcja win owocowych w 2024 r. wzrosła o 3,5 proc. r/r.
Alkohol (znów) będzie droższy
Od kilku lat w naszym kraju obowiązuje tzw. mapa akcyzowa. Na jej mocy akcyza na alkohol miała rosnąć do 2027 r. włącznie o 5 proc. rok do roku. Jednak Ministerstwo Finansów zapowiedziało, że w powodu wzrostu dostępności do alkoholu mapa drogowa wymaga aktualizacji. Wraz ze wzrostem średniego wynagrodzenia za miesięczną wypłatę można według danych GUS kupić coraz większą ilość napojów alkoholowych – czytamy na rządowych stronach.
Zgodnie z projektem ustawy o zmianie ustawy o podatku akcyzowym od 1 stycznia 2026 r. nastąpi podwyższenie stawek akcyzy na alkohol etylowy, piwo, wino, napoje fermentowane i wyroby pośrednie o 15 proc. w stosunku do stawek z 2025 r. Od 1 stycznia 2027 r. stawki akcyzy na te wyroby wzrosną o 10 proc.
– Podwyższenie stawek akcyzy na wszystkie napoje alkoholowe ma przede wszystkim na celu ograniczenie spożycia tych napojów. W konsekwencji przyniesie redukcję negatywnych skutków nadużywania alkoholu. Zgodnie z danymi Eurostatu ceny konsumpcyjne napojów alkoholowych w Polsce są na zdecydowanie niższym poziomie niż w większości państw UE. Tańszy alkohol można kupić jedynie w Bułgarii, Rumunii i na Węgrzech. Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) spożycie alkoholu to obok palenia tytoniu najgroźniejszy czynnik ryzyka dla zdrowia człowieka. Krajowe Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom ocenia łączne koszty społeczno-ekonomiczne wynikające ze spożywania alkoholu w Polsce na 93,3 mld złotych. Różnica między przychodami budżetowymi z tytułu podatku akcyzowego od napojów alkoholowych a kosztami społeczno-ekonomicznymi wynosi ok. 80 mld zł. Koszty te dotyczą obciążeń kilku systemów: zdrowotnego, egzekwowania prawa, w tym wymiaru sprawiedliwości, ubezpieczeń społecznych czy pomocy społecznej – wyjaśniają przedstawiciele Ministerstwa Finansów.
Producenci alkoholu załamują ręce
Branża alkoholowa jest oburzona i zdezorientowana. Ostatnie lata nie są dla niej zbyt łaskawe. Jak wskazują dane GUS, od kilku lat odnotowujemy w Polsce spadek sprzedaży wyrobów spirytusowych. W latach 2021-2024 wyniósł 15 proc. W bieżącym roku negatywny dla branży alkoholi mocnych trend się utrzymuje.
Przedstawiciele Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy (ZP PPS) apelują do Ministerstwa Finansów o utrzymanie „starej” mapy akcyzowej.
– Zachęcamy rządzących do podjęcia z nami konstruktywnego dialogu na temat ujednolicenia stawek akcyzy dla całego rynku napojów alkoholowych. Trzeba stworzyć czytelny i sprawiedliwy dla wszystkich model, dający jednocześnie równy dostęp do rynku wszystkim producentom. Branża spirytusowa jest od lat stabilnym źródłem wpływów podatkowych do budżetu państwa. Jej wpływ na polską gospodarkę widać nie tylko w daninach. Widać go także w zatrudnieniu, zapotrzebowaniu na polskie surowce rolne i wyniki eksportu. Całkowity wpływ branży na PKB (bezpośredni i pośredni) szacowany jest na 23,2 mld zł rocznie. Stanowi to około 0,75 proc. polskiego PKB. Zgodnie z danymi Ministerstwa Finansów w 2024 roku tylko z tytułu akcyzy od napojów spirytusowych budżet państwa uzyskał 10,3 mld zł. Do tego dochodzi ok. 4,7 mld zł z podatku VAT. Znaczenie fiskalne branży spirytusowej może jednak zostać osłabione przez nieprzewidywalną i nierówną politykę akcyzową. Spokój i stabilność legislacyjna są podstawą prowadzenia biznesu – alarmują przedstawiciele ZP PPS.
– Zapowiedziane podwyżki akcyzy zdecydowanie pogłębią notowany od lat spadek sprzedaży legalnych wyrobów spirytusowych i przesuną konsumpcję w kierunku szarej strefy. Alkohol z nieznanego źródła to straty nie tylko dla budżetu państwa i legalnych producentów. To przede wszystkim poważne zagrożenie dla zdrowia konsumentów. Są także bardzo niekorzystne z punktu prowadzenia biznesu w naszym kraju, stabilności oraz przewidywalności podatkowej i stanowienia prawa, o których obecny rząd wielokrotnie mówił. Żaden z podmiotów działających na rynku nie powinien być nagle zaskakiwany tak znacznymi obciążeniami – mówi Daniel Karaś, rzecznik prasowy Grupy Maspex.
Butelka wódki o 6-7 zł droższa
Wtóruje mu Marek Sypek, dyrektor zarządzający w Stock Polska.
– Nagła i zaskakująca propozycja podwyżek akcyzy, pojawiająca się poza wcześniej przyjętą mapą akcyzową, pokazuje brak spójności i przewidywalności w długoterminowej polityce podatkowej. Tymczasem ta polityka powinna być fundamentem stabilności branży. Od lat polityka akcyzowa nie tylko obciąża producentów napojów spirytusowych, ale też faworyzuje niektóre kategorie kosztem innych. To dodatkowo sankcjonuje nierówny dostęp do rynku w branży – komentuje Marek Sypek.
Zaznacza, że z punktu widzenia biznesu kluczowa jest przewidywalność i stabilność regulacyjna. Są potrzebne, by producenci mogli odpowiedzialnie planować inwestycje, zatrudnienie i rozwój.
– Rozumiemy, że wpływy budżetowe są istotne. Potrzebny jest jednak dialog i rozwiązania, które nie osłabią konkurencyjności sektora ani nie uderzą w konsumentów. Dodatkowa podwyżka akcyzy w takiej skali przełoży się bezpośrednio na wzrost cen detalicznych. W efekcie ograniczy to legalną sprzedaż i wzmocni szarą strefę, ze szkodą dla wszystkich. Butelka czystej wódki, czyli 700ml, 40 proc., podrożeje w detalu o 6-7 zł – szacuje dyrektor zarządzający w Stock Polska.
ZPPP Browary Polskie: rząd łamie dane słowo
Również przedstawiciele ZPPP Browary Polskie z ogromnym zaskoczeniem i rozczarowaniem przyjęli informację o planowanej podwyżce akcyzy na piwo.
– To trzykrotnie więcej, niż zaplanowano w mapie akcyzowej. Jeśli te zmiany wejdą w życie, do 2027 roku akcyza wzrośnie w pięć lat aż o 60 proc. Dodatkowo branżę piwowarską obciąży podwyżka podatku cukrowego oraz koszt wdrożenia systemu kaucyjnego. Pociągnie to za sobą dalszy spadek sprzedaży o ok. 20 proc. w branży, która kurczy się od lat. To cios nie tylko w browary, ale też w małe sklepy, rolnictwo, gastronomię, a przede wszystkim w zwykłych konsumentów, dla których piwo stanie się jeszcze droższe. Rząd łamie dane słowo. Obiecywano stabilność i przewidywalność prawa, teraz wszystko to zostaje wyrzucone do kosza. Wyższa akcyza ma wejść w życie już na początku 2026 roku, bez zachowania obiecanego półrocznego okresu przejściowego. To nie tylko brak poszanowania ustaleń zawartych z przedsiębiorcami, ale też sygnał, że w Polsce przedsiębiorcy nie mogą ufać rządzącym – alarmują przedstawiciele ZPPP Browary Polskie.
Jeśli akcyza wzrośnie tak drastycznie, od przyszłego roku piwo stanie się na tyle drogie, że wielu Polaków po prostu nie będzie na nie stać. I coraz więcej piwa będzie sprowadzane np. z Niemiec, gdzie akcyza jest trzykrotnie niższa. Polskie browary będą zamykane, a tysiące ludzi stracą pracę – alarmują przedstawiciele ZPPP Browary Polskie.
Obecnie spożycie piwa jest najniższe od 20 lat. W tym roku sprzedaż piwa alkoholowego znów spadła o 10 proc.
– Jeśli akcyza wzrośnie tak drastycznie, od przyszłego roku piwo stanie się na tyle drogie, że wielu Polaków po prostu nie będzie na nie stać. I coraz więcej piwa będzie sprowadzane np. z Niemiec, gdzie akcyza jest trzykrotnie niższa. Polskie browary będą zamykane, a tysiące ludzi stracą pracę. Rząd liczy na większe wpływy do budżetu, ale rzeczywistość będzie inna. W wyniku wzrostu akcyzy spadek sprzedaży piwa może osiągnąć około 20 proc. (kolejne 7 mln hektolitrów). To oznacza, że wpływy z akcyzy nie wzrosną, a z VAT-u spadną o co najmniej 1 mld złotych rocznie. Polacy – zamiast sięgać po legalne, warzone w Polsce i tworzące wartość w gospodarce piwo – będą coraz częściej wybierać tani, mocny alkohol z szarej strefy lub piwo sprowadzane z Niemiec czy Czech, gdzie podatki są znacznie niższe – dodają przedstawiciele ZPPP Browary Polskie.
Piwo droższe o 20 groszy
Apelują o wstrzymanie prac nad podwyżką akcyzy i uszanowanie dotychczas obowiązującej mapy akcyzowej, określającej plan zmian akcyzy do 2027 roku.
– Oceniamy, że jeśli akcyza w nowej formule wejdzie w życie, cena półlitrowej butelki piwa wzrośnie o co najmniej 20 groszy. To sporo jak na specyfikę piwa i jego wrażliwość cenową. Średniorocznie z powodu wzrostu kosztów średnia cena idzie w górę o ok. 20-30 gr, więc podwyżka akcyzy podwaja ten wzrost – szacuje Bartłomiej Morzycki, dyrektor generalny ZPPP Browary Polskie.
Zdaniem eksperta
Podwyżka akcyzy na alkohol to możliwa zmiana w zachowaniach konsumentów
Po pierwsze – przesunięcie części zakupów w stronę tańszych marek i marek własnych retailerów. Już dziś widzimy, jak półka alkoholowa w dyskontach i supermarketach zmienia się w kierunku większej obecności private labels. Dla konsumenta, który szuka czegoś na weekend, cena ma kluczowe znaczenie. Sieci handlowe dostaną dodatkowy argument, by rozwijać własne produkty.
Po drugie – zmianę okazji konsumpcyjnych. Droższe alkohole „podstawowe” mogą paradoksalnie sprawić, że częściej będą wybierane mniejsze formaty i zamiast skrzynki pojawi się kilka butelek czegoś lepszego. Marki premium mogą zyskać – bo skoro i tak jest drożej, konsument woli dopłacić kilka złotych do produktu, który daje mu prestiż lub lepsze doświadczenie.
Po trzecie – większe znaczenie alternatyw. Trendy no/low-alcohol rozwijają się w Polsce dynamicznie i każda podwyżka akcyzy dodatkowo napędza zainteresowanie piwami 0%, napojami funkcjonalnymi czy kombuchą. Marki alkoholowe, które już budują swoje portfolio oparte na takich produktach, są w zdecydowanie lepszej pozycji.
Z perspektywy branży podwyżka akcyzy to nie tylko wzrost cen, ale i konieczność jeszcze lepszego opowiadania historii marki. Konsument będzie bardziej selektywny i będzie oczekiwał wartości dodanej: ciekawego brandingu, autentycznych ambasadorów, kreatywnych działań w social mediach. Sama obecność na półce nie wystarczy.
Retailerzy będą musieli balansować między presją cenową a atrakcyjnością oferty. To oznacza jeszcze większe znaczenie promocji i marketingu doświadczeń w sklepach. Można więc spodziewać się mocniejszych akcji marketingowych wokół alkoholu, ale i szukania przewagi w innych kategoriach, które mogą przejąć część towarzyskiej konsumpcji.
Producenci wina: pięknie rozwija się kultura
Producenci wina również krytycznie oceniają zapowiedzi rządu.
– W ostatnich latach sprzedaż napojów alkoholowych, w tym wina, odnotowuje spadki. Konsumenci rezygnują z procentów, a analizy na najbliższe lata zapowiadają dalszy dynamiczny rozwój trendu NoLo. Resort finansów zdaje się te fakty zupełnie ignorować i zapowiada nam drastyczne podwyżki akcyzy, argumentując je troską o zdrowie publiczne. Wszystkie kategorie alkoholu traktuje przy tym jedną miarą, bez względu na skalę ich spożycia w Polsce czy uwarunkowania społeczne i kulturowe. Jest to dodatkowo zaskakujące w kontekście deklarowanych intencji – mówi Magdalena Zielińska, prezes Związku Pracodawców Rada Winiarstwa.
Zaznacza, że wino stanowi jedynie 8 proc. spożywanego w Polsce alkoholu.
– Tymczasem kultura wina w naszym kraju rozwija się pięknie i nie wiąże się to ze wzrostem konsumpcji alkoholu, lecz z umiarkowaniem i pozytywną zmianą naszego stosunku do niego, ewolucją w kierunku modelu „zachodnioeuropejskiego”. Polskie winnice rosną w siłę, a świadoma, umiarkowana konsumpcja wina staje się częścią kultury stołu. Polityka zakładająca tak duże podwyżki akcyzy na wino grozi zniweczeniem tych pozytywnych trendów – twierdzi Magdalena Zielińska.
Dodaje, że w kilkunastu krajach Unii Europejskiej, w tym u naszych południowych i zachodnich sąsiadów, akcyza na wino w ogóle nie jest nakładana. Taka polityka sprzyja stabilnym cenom i jednocześnie wspiera kulturę wina.
Cios w konkurencyjność polskich win
– W Polsce każda podwyżka akcyzy pogłębia dysproporcje cenowe w porównaniu z zagranicą, uderzając zarówno w krajowych producentów, jak i dystrybutorów. Działalność handlowa prowadzona w szarej strefie staje się coraz bardziej atrakcyjna. W dobie łatwego handlu internetowego zakup tańszego wina za granicą jest banalnie prosty. Zmiany akcyzy wpływają na ceny detaliczne silniej, niż sugerowałby sam nominalny wzrost stawki. Akcyza doliczana jest do ceny netto, a następnie powiększana o marże procentowe i podatek VAT. W rezultacie wzrost cen wina odczuwany przez konsumentów będzie większy, niż wynikałoby to jedynie z samej podwyżki akcyzy – mówi prezes Związku Pracodawców Rada Winiarstwa.
Podobnego zdania jest Krzysztof Apostolidis, prezes firmy Partner Center, która jest importerem, dystrybutorem i producentem win w Polsce.
– Zdaje się, że rządzący zapominają o jednym. Polska nie jest samotną wyspą na oceanie, a krajem członkowskim UE. Dalsze podwyżki akcyzy na wina spowodują duże szkody. To przede wszystkim ryzyko rozwoju szarej strefy. Wyższa akcyza przy braku podatku w krajach sąsiednich sprzyja nielegalnemu przywozowi i obrotowi winem. W rezultacie wpływy budżetowe z podatku akcyzowego zamiast wzrosnąć, drastycznie spadną. Czy tego oczekuje rząd? Będziemy niekonkurencyjni, osłabi to rodzime przedsiębiorstwa. Nasi importerzy, dystrybutorzy, restauracje i sklepy znajdą się w gorszej sytuacji niż przedsiębiorcy z państw sąsiednich. Szczególnie dotknięte będą regiony przygraniczne oraz branża HoReCa. Bardzo lubimy chwalić się polskimi winnicami, których przybywa. Ale wyższe obciążenia podatkowe zahamują rozwój sektora rolno-spożywczego oraz turystyki winiarskiej w Polsce – wylicza Krzysztof Apostolidis.
Opłata cukrowa w górę
Poza wzrostem akcyzy na produkty alkoholowe Ministerstwo Finansów proponuje również zwiększenie tzw. opłaty cukrowej. Jak wyjaśnia resort, ograniczenie ekonomicznej dostępności napojów słodzonych związane jest z coraz większym problemem otyłości oraz wzrostem wydatków na ochronę zdrowia w tym zakresie.
– Według danych NFZ w 2019 r. blisko 2/3 dorosłych Polaków wykazywało nadmierną masę ciała. Było to 74 proc. mężczyzn (w tym 28 proc. otyłych) oraz 50 proc. kobiet (w tym 21 proc. otyłych). Obowiązująca wysokość opłaty cukrowej została przyjęta w 2020 r. i znacząco odbiega od aktualnych cen napojów. Wysokość opłaty jest więc niewystarczająca, aby wpływać na zachowania konsumentów. Jednocześnie coraz więcej napojów w ogóle nie jest obciążonych opłatą cukrową ze względu na dodatek soku zastosowany w celu jej uniknięcia – czytamy na rządowych stronach.
Aktualizacja wysokości opłaty cukrowej w przeliczeniu na 1 litr napoju, w tym za zawartość kofeiny lub tauryny, które występują m.in. w napojach energetycznych, przewiduje podwyższenie opłaty:
- stałej za zawartość cukrów w ilości do 5 g w 100 ml napoju lub za zawartość substancji słodzącej (tzw. słodzików): z 0,50 zł do 0,70 zł,
- zmiennej za każdy gram cukrów powyżej 5 g w 100 ml napoju: z 0,05 zł do 0,10 zł,
- za zawartość kofeiny lub tauryny: z 0,10 zł do 1,00 zł,
- maksymalnej: z 1,20 zł do 1,80 zł.
Jak zapowiada Ministerstwo Finansów, celem nowelizacji ustawy o zdrowiu publicznym jest także uproszczenie systemu opłaty cukrowej m.in. przez przeniesienie obowiązku zapłaty opłaty na początek łańcucha dostaw. Projekt przewiduje również doprecyzowanie zasad obliczania i pobierania należnej opłaty – czytamy na rządowych stronach.
Już jest wysoki
Co na to branża?
– Podatek cukrowy zaczął obowiązywać 1 stycznia 2021 r., a więc stosunkowo niedawno. Polska wprowadziła jedną z najwyższych stawek tego podatku w całej Unii Europejskiej, a także jedną z najwyższych na świecie. Od początku pojawiało się wiele głosów krytyki. Dotyczyły tego, że podatek ten wcale nie realizuje celu, dla którego został wprowadzony, czyli ograniczenia spożycia cukru. Stanowi po prostu dodatkowe źródło dochodu dla budżetu państwa. W praktyce cała branża napojowa została w dyskryminujący sposób obciążona kosztami związanymi z łataniem dziury budżetowej – mówi Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności (PFPŻ).
Jego zdaniem problemem jest też sam czas wprowadzenia podwyżki tego podatku.
– Obecnie cała branża ponosi wysokie koszty regulacji środowiskowych. Od roku 2024 firmy płacą podatek SUP (Single Use Plastic) od każdej wprowadzonej na rynek plastikowej butelki. W tym roku i kolejnych latach branża musi zainwestować miliony złotych w zbudowanie systemu kaucyjnego. Jest niezbędny do osiągnięcia wymaganych przez UE poziomów zbiórki i recyklingu opakowań po napojach. Kolejnym dodatkowym kosztem, jaki ponoszą firmy napojowe od tego roku, jest wymóg użycia minimum 25 proc. recyklatu w nowych opakowaniach – wymienia Andrzej Gantner.
Twierdzi, że działania rządu prowadzące do podwyżki podatku cukrowego w tak newralgicznym dla firm momencie prowadzą do systematycznego osłabiania, a wręcz niszczenia polskiej branży napojowej.
– Stanowisko sektora jest więc jednoznaczne. Nie powinno być podwyżki podatku cukrowego ze względu na wysokość już istniejących stawek i z powodu trudnego momentu gospodarczego. Branża i tak ponosi coraz większe koszty środowiskowe, które będą rosły w kolejnych latach – mówi dyrektor generalny PFPŻ.
Jego zdaniem argumentacja rządu, że podwyżki są uzasadnione, ponieważ konsumenci „mają więcej pieniędzy”, również wydaje się wątpliwa. Wzrost wynagrodzeń jest bowiem w dużej mierze niwelowany przez rosnące koszty życia. To chociażby koszty energii, usług, żywności i innych artykułów pierwszej potrzeby.
– W tym kontekście warto przypomnieć słowa prezydenta Nawrockiego. Stwierdził, że zamiast obciążać społeczeństwo coraz to nowymi daninami, państwo powinno raczej wspierać rozwój polskiej gospodarki – dodaje dyrektor PFPŻ.
Podzielone zdania
Producenci piwa bezalkoholowego również są krytyczni wobec pomysłu resortu finansów.
– Podwyżek nie uniknie również piwo bezalkoholowe, które coraz mocniej wypiera nie tylko piwo z procentami, ale alkohol w ogóle. Wysoka podwyżka podatku cukrowego dla napojów będących główną alternatywą dla alkoholu jest działaniem wbrew społecznym celom obniżania konsumpcji alkoholu. Może wyhamować rewolucję 0,0 proc. – alarmują przedstawiciele ZPPP Browary Polskie.
Zdania co do opłaty cukrowej są jednak podzielone.
– Misją marki ChaiTea jest promowanie zdrowego stylu życia przez dynamiczny rozwój produktów bazujących na naturalnych składnikach. Dla nas proponowane zmiany to kolejny, ważny sygnał rynkowy, który traktujemy jako szansę. Rośnie rola wartościowych, zdrowszych alternatyw dla tradycyjnych napojów. Z jednej strony wyższe opodatkowanie napojów alkoholowych i słodzonych ogranicza ich dostępność ekonomiczną. Z drugiej – otwiera przestrzeń dla marek świadomie rozwijających ofertę prozdrowotną, odpowiadających na obecne trendy i oczekiwania konsumentów, szczególnie młodszych, którzy są ważną częścią naszej grupy docelowej. Zamierzamy tę zmianę wykorzystać. Będziemy rozwijać kolejne innowacyjne receptury i komunikując korzyści dla zdrowia, co wpisuje się w obraną przez nas długofalową strategię wzrostu. Zdrowy wybór to przyszłość konsumpcji i razem możemy ją kształtować, dostosowując się do odpowiednich regulacji – zapewnia Michał Czerwiński, prezes ChaiTea.
Prezydent wyższej akcyzie i opłacie cukrowej mówi "nie"
Szef Kancelarii Prezydenta RP Zbigniew Bogucki poinformował na antenie Radia ZET, że prezydent Karol Nawrocki nie zgodzi się na planowaną przez rząd podwyżkę akcyzy na napoje alkoholowe. To samo dotyczy wzrostu tzw. opłaty cukrowej. Jak zapowiedział, deklaracja prezydenta jest jednoznaczna. Wynika z obietnic złożonych w trakcie kampanii wyborczej. Karol Nawrocki zapowiadał w niej, że nie zgodzi się na podnoszenie wszystkich danin, które w istocie są podatkami.
W wielu krajach stosuje się określenie health taxes, czyli podatki zdrowotne. I słusznie, bo ich celem nie jest fiskalne obciążenie obywateli, lecz ochrona zdrowia publicznego – mówi dr hab. Łukasz Balwicki, konsultant krajowy w dziedzinie zdrowia publicznego, profesor Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
Dr hab. Łukasz Balwicki, konsultant krajowy w dziedzinie zdrowia publicznego oraz profesor Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, alarmuje, by traktować podatki jako narzędzie wpływania na nasze zachowania zdrowotne.
– Mamy dziś na to twarde dowody naukowe oraz wsparcie m.in. Światowej Organizacji Zdrowia. Opodatkowanie produktów szkodliwych to jedno z najskuteczniejszych narzędzi ograniczania konsumpcji substancji i wyrobów, które negatywnie wpływają na nasze zdrowie. Cieszę się, że w Polsce wreszcie zaczęto dostrzegać ten mechanizm. Niezależnie od motywacji rządu dla mnie najważniejsze jest to, że sięgamy po rozwiązanie, które realnie może zniechęcić Polaków do nadmiernej konsumpcji alkoholu, tytoniu czy produktów wysokoprzetworzonych, szczególnie z wysoką zawartością cukru. Za tym podejściem stoją nie opinie, lecz twarde dowody naukowe. Jako konsultant krajowy w dziedzinie zdrowia publicznego wielokrotnie podkreślałem, że sama edukacja czy apele do konsumentów nie wystarczają. Zachowania zdrowotne są znacznie bardziej złożone. Nauki behawioralne pokazują, że nie podejmujemy decyzji wyłącznie na podstawie wiedzy. Często działamy impulsywnie. Sięgamy na przykład w sklepie po tani, łatwo dostępny produkt, nawet jeśli wiemy, że nam szkodzi – wylicza dr hab. Łukasz Balwicki.
Health tax jest potrzebny
Jego zdaniem skutki nadmiernej konsumpcji alkoholu czy niezdrowej żywności nie dotyczą wyłącznie osób uzależnionych. Wysokie ryzyko chorób układu krążenia, nowotworów i wielu innych schorzeń pojawia się także u osób, które regularnie spożywają szkodliwe produkty w nadmiarze. To właśnie do nich w największym stopniu skierowana jest polityka podatków zdrowotnych.
– Oczywiście podatki nie są cudownym lekarstwem na wszystkie problemy zdrowotne. To jednak bardzo ważny element, który wzmacnia inne działania, dając jasny sygnał: „ogranicz konsumpcję tego, co ci szkodzi”. Z tego powodu apeluję do rządu i prezydenta, który zapowiadał, że nie chce obciążać obywateli naszego kraju dodatkowymi podatkami, aby nie traktować ich na równi z innymi podatkami fiskalnymi. W wielu krajach stosuje się określenie health taxes, czyli podatki zdrowotne. I słusznie, bo ich celem nie jest fiskalne obciążenie obywateli, lecz ochrona zdrowia publicznego.
Warto też podkreślić, że obawy dotyczące negatywnego wpływu takich podatków na osoby uboższe są bezzasadne. Badania dowodzą, że to właśnie te grupy społeczne odnoszą największe korzyści zdrowotne. Silniej reagują bowiem na podwyżkę cen i w większym stopniu ograniczają konsumpcję szkodliwych produktów. Dlatego z perspektywy zdrowia publicznego wprowadzenie i podnoszenie podatków zdrowotnych to krok w dobrą stronę. Im szybciej zaczniemy konsekwentnie je stosować, tym szybciej zobaczymy wymierne efekty w poprawie zdrowia społeczeństwa – dodaje dr hab. Łukasz Balwicki.
Główne wnioski
- Ministerstwo Finansów proponuje aktualizację stawek akcyzy na wszystkie napoje alkoholowe. Ma to na celu ograniczenie spożycia alkoholu, a w konsekwencji redukcję negatywnych skutków jego nadużycia. Przygotowuje również aktualizację ustawy o zdrowiu publicznym, której celem jest ograniczenie ekonomicznej dostępności napojów słodzonych. Przyszłoroczna podwyżka akcyzy na alkohol etylowy, piwo, wino, napoje fermentowane i wyroby pośrednie przyniosłaby ok. 1,8 mld zł dochodów dla budżetu. Podwyżka tzw. opłaty cukrowej to dodatkowe ok. 1,3 mld zł.
- Branża alkoholowa jest oburzona i zdezorientowana. Zwłaszcza, że ostatnie lata nie są dla niej zbyt łaskawe. Spożycie alkoholu w naszym kraju spada. Firmy apelują do rządu o dialog i dotrzymanie wcześniejszych umów.
- Szef kancelarii prezydenta Zbigniew Bogucki poinformował, że Karol Nawrocki nie zgodzi się na planowaną przez rząd podwyżkę akcyzy na napoje alkoholowe. Dr hab. Łukasz Balwicki, konsultant krajowy w dziedzinie zdrowia publicznego, apeluje do rządu i prezydenta, aby nie traktować dyskutowanych podatków na równi z innymi podatkami fiskalnymi. W wielu krajach stosuje się określenie health taxes, czyli podatki zdrowotne. Ich celem nie jest fiskalne obciążenie obywateli, lecz ochrona zdrowia publicznego.


