Plaga kontuzji w NBA. Jak kluby zabezpieczają się przed finansowymi skutkami urazów największych gwiazd?
Koszykarz pada na parkiet z grymasem bólu i chwyta się za nogę. Lekarze nie mają dobrych wieści. Kibice zastanawiają się, jak drużyna poradzi sobie bez kluczowego zawodnika. Dziennikarze rozważają, kto może go zastąpić w wyjściowym składzie. A właściciel klubu bije się z myślami, jak bardzo ucierpi jego portfel – w końcu będzie musiał płacić miliony swojemu najlepiej opłacanemu pracownikowi, który przez długi czas nie pojawi się na boisku.
Fot. Justin Ford/Getty Images
Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego kontuzja najlepszego zawodnika jest dla klubu ogromnym obciążeniem finansowym.
- W jaki sposób kluby zabezpieczają się przed takimi niespodziewanymi sytuacjami.
- Jakie kwoty mogą odzyskać z odszkodowania dzięki ubezpieczeniu kontraktów gwiazd.
Wynagrodzenia największych gwiazd NBA mogą wydawać się astronomiczne, a nawet niemoralne. Z ekonomicznego punktu widzenia są jednak często w pełni uzasadnione. Niektórzy zawodnicy zarabiają nawet 50 mln dolarów rocznie, bo przynoszą klubowi co najmniej tyle samo zysku – dzięki sukcesom sportowym, wpływom z biletów, transmisji i potencjałowi marketingowemu. To zazwyczaj opłacalna inwestycja.
Wszystko zmienia się jednak w obliczu kontuzji. Gdy najlepszy i jednocześnie najpopularniejszy gracz drużyny doznaje poważnego urazu, tracą wszyscy. On sam musi zmierzyć się z bólem i długą rehabilitacją, a klub musi pogodzić się nie tylko z brakiem sportowych sukcesów, ale także ze spadkiem wartości reklamowej całej organizacji.
Na wszelki wypadek
Gdy gwiazda drużyny wypada z gry, klub zaczyna przegrywać, co przekłada się na spadek zainteresowania kibiców i sponsorów. Dodatkowo osłabia się wizerunek zespołu, który nie może już czerpać korzyści z popularności swojego najlepszego zawodnika. Tymczasem kontrakt nadal trzeba opłacać, co oznacza ogromny koszt – zarówno realny, jak i wirtualny, w postaci utraconych przychodów.
W takiej sytuacji ratunkiem okazują się… ubezpieczenia.
NBA stworzyła specjalny program ubezpieczeniowy na wypadek tymczasowej niezdolności do pracy kluczowego zawodnika (TTD – Temporary Total Disability). Każdy klub jest zobowiązany do ubezpieczenia co najmniej czterech najlepiej opłacanych graczy, biorąc pod uwagę ich roczne zarobki lub całkowitą wartość kontraktu. Ubezpieczenie piątego i każdego kolejnego zawodnika jest opcjonalne – można nawet objąć polisą cały skład.
Jasne zasady
Gdy ubezpieczony zawodnik opuści 41 meczów z rzędu w trakcie jednego lub dwóch sezonów (sezon zasadniczy NBA liczy 82 mecze), klub może otrzymać odszkodowanie. Wypłata może wynieść 50 lub 80 proc. połowy rocznych zarobków zawodnika – w zależności od poziomu pokrycia ubezpieczeniem wybranego przez klub przed rozpoczęciem sezonu. Jeśli klub zdecydował się opłacać wyższą składkę, przysługuje mu wyższe świadczenie – czyli 80 proc. połowy pensji.
W minionym sezonie maksymalna kwota wypłacana w ramach TTD wynosiła 492 tys. dolarów za mecz. Była ona uzależniona od maksymalnych dopuszczalnych zarobków w lidze. Zasady programu zmieniają się co roku, wraz ze wzrostem górnego pułapu wynagrodzeń. Jeszcze niedawno maksymalne odszkodowanie wynosiło zaledwie 175 tys. dolarów za mecz.
Historie z życia wzięte
W ciągu ostatniego półrocza czterech najlepiej opłacanych zawodników NBA doznało kontuzji, które wykluczyły ich z gry na co najmniej sześć miesięcy.
Gwiazdy Konferencji Wschodniej zerwały ścięgno Achillesa. Najpierw z kontuzją parkiet opuścił Jayson Tatum z Boston Celtics, a kilka tygodni później – Tyrese Haliburton z Indiana Pacers. Na szczęście oba kluby opłaciły najwyższą możliwą składkę ubezpieczeniową w ramach TTD. Boston Celtics otrzymają 20 mln dolarów odszkodowania, ponieważ roczne wynagrodzenie Tatuma wynosi 54 mln dolarów. Z kolei Indiana Pacers zainkasują 18 mln dolarów – Haliburton w sezonie 2025-2026 ma zarabiać niespełna 46 mln dolarów.
W marcu Kyrie Irving z Dallas Mavericks zerwał więzadło krzyżowe. Opuścił ostatnie 20 meczów sezonu zasadniczego i nie wystąpi także w co najmniej połowie kolejnych rozgrywek. Zarabia około 36 mln dolarów rocznie, a jego klub otrzyma jedynie połowę tej kwoty w ramach odszkodowania – taki poziom ubezpieczenia wybrał Dallas Mavericks.
Jednym z najgłośniejszych przypadków była kontuzja Damiana Lillarda z Milwaukee Bucks – zerwanie ścięgna Achillesa. Lekarze orzekli, że zawodnik będzie pauzował przez rok, dlatego klub zdecydował się go zwolnić. Pozostałe 112,6 mln dolarów z kontraktu, które Lillard miał otrzymać w ciągu dwóch kolejnych lat, Bucks będą wypłacać do 2030 r. w pięciu równych transzach. Nie wiadomo, czy w tym przypadku klub otrzyma świadczenie z tytułu ubezpieczenia.
Walka o utracone przychody
To, co Milwaukee Bucks zrobili z Lillardem – zwolnienie go zaraz po informacji o kontuzji – może wydawać się okrutne i bezduszne. Dlaczego klub woli przez pięć lat płacić mu za brak gry, zamiast przez rok opłacać rehabilitację, a w kolejnym jego powrót na boisko? Chodzi o limity płac, podatek od wysokich wynagrodzeń oraz ograniczoną liczbę miejsc w składzie (15).
NBA nakłada na kluby górny limit wartości kontraktów zawodników w danym sezonie. Dzięki temu, że dwuletni kontrakt Lillarda Bucks rozłożyli na pięć lat, obciążenie roczne spadło, a klub zyskał przestrzeń w budżecie na inne wydatki – przede wszystkim na zawodnika, który zastąpi Lillarda w składzie i ma szansę zagrać, zamiast pauzować cały sezon.
Taka strategia okazała się korzystniejsza finansowo niż skorzystanie z programu gracza wyłączonego z gry (DPE – Disabled Player Exception). Program ten pozwala zatrudnić nowego zawodnika w miejsce kontuzjowanego, ale jego pensja nie może przekroczyć 50 proc. kontraktu gracza, którego zastępuje, lub sztywnego limitu 14,1 mln dolarów.
Tymczasem rozłożenie wartego 113 mln dolarów, dwuletniego kontraktu Lillarda na pięć lat pozwoliło Bucks wygenerować ponad 30 mln dolarów rocznie wolnych środków na nowe umowy.
Jako akredytowany dziennikarz NBA co tydzień dostarczam Wam najświeższe wiadomości zza kulis najlepszej koszykarskiej ligi świata. Polecam pozostałe teksty z serii „Rzut za ocean”.
Główne wnioski
- Kontuzje kluczowych graczy w NBA mają poważne skutki finansowe. Kluby muszą wypłacać pensje kontuzjowanym zawodnikom, mimo ich nieobecności na parkiecie. Straty obejmują także utracone przychody z biletów, transmisji i sponsoringu.
- NBA wdrożyła program ubezpieczeniowy (TTD), który chroni kluby przed kosztami długotrwałych kontuzji najdrożej opłacanych graczy. Każda drużyna musi ubezpieczyć co najmniej czterech najlepiej zarabiających zawodników, aby w razie potrzeby otrzymać odszkodowanie.
- Kluby stosują różne strategie finansowe, by ograniczyć skutki urazów. Rozłożenie kontraktu na kilka lat pozwala obniżyć roczne obciążenie budżetu i elastycznie budować skład, nawet gdy gwiazda nie może grać. Tak postąpili Milwaukee Bucks z Damianem Lillardem – co dało im większe pole manewru i środki na zatrudnienie zastępcy.




