Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes

Publiczne pieniądze na test krótszej pracy trafią do… budżetówki. „Obywatele nie odczują zmian”

90 firm otrzyma prawie 50 mln zł ze wspólnej kasy, by przetestować skrócony czas pracy. Pieniądze mają m.in. zabezpieczyć przedsiębiorców obawiających się spadku efektywności. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że 56 z tych podmiotów to spółki, instytucje i urzędy publiczne. Sprawdzamy, jak zamierzają pogodzić krótszy tydzień pracy z bieżącą obsługą klientów – a raczej petentów.

Agnieszka Dziemianowicz-Bąk
Jeszcze w kwietniu ministra Agnieszka Dziemianowicz-Bąk ma przedstawić wyniki analiz dotyczących skrócenia czasu pracy. Fot. PAP/Rafał Guz

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Kto weźmie udział w pilotażu skróconego tygodnia pracy i na co przeznaczy dofinansowanie.
  2. W jakim modelu pracować będą uczestnicy programu i czy w przypadku instytucji publicznych nie odbije się to na obsłudze obywateli.
  3. Dlaczego lista zakwalifikowanych podmiotów budzi wątpliwości ekspertów.
Loading the Elevenlabs Text to Speech AudioNative Player...

Do pilotażowego programu skrócenia czasu pracy zgłosiło się blisko 2 tys. firm. W drodze konkursu wybrano 90 pracodawców, z czego większość stanowią... podmioty publiczne. Każdy z nich otrzyma średnio pół miliona złotych dofinansowania na wdrożenie nowego modelu pracy.

– Jak mamy się dowiedzieć, czy krótszy tydzień pracy zadziała, skoro testujemy go w urzędach? – pyta ekspertka prawa pracy Monika Smulewicz.

O wyraźną dysproporcję pytamy resort pracy. W odpowiedzi czytamy: „Duży udział podmiotów publicznych wśród uczestników pilotażu odzwierciedla strukturę rynku pracy w Polsce.”

Wróćmy jednak do samego początku, czyli założeń programu. Czy nakreślone przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej cele zostaną zrealizowane?

Program, który miał zrewolucjonizować rynek

Zgodnie z harmonogramem, w sierpniu ogłoszono nabór wniosków o udział w programie. Przedsiębiorcy mieli być zachęceni do testowania krótszego tygodnia pracy dzięki dopłatom sięgającym maksymalnie miliona złotych na firmę. Limit dofinansowania na pracownika nie przekracza 20 tys. zł.

To pieniądze przeznaczone na szkolenia, wdrożenie automatyzacji w firmach oraz pokrycie części wynagrodzeń, ponieważ zatrudnieni mają pracować krócej przy niezmienionych stawkach.

W październiku w drodze konkursu wyłoniono 90 projektów, obejmujących ponad 5 tys. pracowników. Łączna kwota dofinansowania wyniosła 49,9 mln zł.

Kto zatem od stycznia będzie pracować krócej? Ku zaskoczeniu rynku, na liście wyłonionych podmiotów większość stanowią instytucje publiczne. Spośród 90 uczestników programu aż 56 to jednostki sektora publicznego, w tym 34 urzędy oraz podległe im jednostki samorządowe.

Wśród nich znalazły się m.in. urzędy pracy, centra usług wspólnych, ośrodki pomocy społecznej, powiatowe inspektoraty nadzoru budowlanego, domy kultury, filharmonie, muzea, biblioteki oraz spółki wodociągowe.

„Duży udział podmiotów publicznych wśród uczestników pilotażu odzwierciedla strukturę rynku pracy w Polsce. Podmioty publiczne, w tym samorządowe, stanowią jego istotną część, dlatego naturalne jest, że również one były aktywne w naborze. Co więcej, wiele usług w Polsce realizowanych jest wyłącznie lub w większości przez instytucje publiczne. Nie ma możliwości sprawdzenia, jak skrócony czas pracy funkcjonowałby w prywatnych odpowiednikach tych podmiotów, bo po prostu nie istnieją. Regulamin programu został skonstruowany tak, aby zapewnić równy dostęp wszystkim typom pracodawców – zarówno publicznym, jak i prywatnym” – czytamy w odpowiedzi resortu pracy na pytania redakcji.

„Czy stać nas na skrócenie czasu pracy w budżetówce?”

Lista podmiotów zakwalifikowanych do pilotażu wywołała ożywioną dyskusję w sieci. Pojawiły się komentarze, że program w praktyce sprowadza się do transferu publicznych pieniędzy do urzędów i instytucji, które – w przeciwieństwie do prywatnych firm – nie ponoszą ryzyka biznesowego.

Pamiętajmy, że jednym z głównych argumentów przeciwników skrócenia czasu pracy są kwestie finansowe – firmy obawiają się spadku rentowności i wzrostu kosztów pracy. Czego dowiemy się z pilotażu prowadzonego w urzędach?

Monika Smulewicz, szefowa Eduwersum Collegium Rozwoju HR i autorka bloga HR na Szpilkach, zwraca uwagę na zasadnicze różnice w ponoszeniu ryzyka przy skracaniu czasu pracy „na próbę”.

Podmioty publiczne nie są tworzone po to, by generować przychód, z którego finansowane są koszty, w tym wynagrodzenia. Ich obecność na liście może więc zafałszować wyniki eksperymentu. Pamiętajmy, że jednym z głównych argumentów przeciwników skrócenia czasu pracy są kwestie finansowe – firmy obawiają się spadku rentowności i wzrostu kosztów pracy. Czego dowiemy się z pilotażu prowadzonego w urzędach? – pyta ekspertka.

Ekspertka dodaje, że choć podmioty administracji publicznej powinny mieć prawo do udziału w pilotażu, to taki skład programu nie odpowie na kluczowe pytanie o rentowność.

– To będzie sygnał, czy administracja publiczna jest w stanie funkcjonować w tym modelu, ale zabraknie komponentu finansowego. Brałam udział w posiedzeniu zespołu roboczego w resorcie pracy i jestem zwolenniczką idei pilotażu. Gdy jednak zobaczyłam listę zakwalifikowanych podmiotów, ręce mi opadły. Nie to chcemy osiągnąć. Czy naprawdę stać nas na skracanie czasu pracy w urzędach? Firmy już teraz testują elastyczne modele pracy – robią to jednak w kulturze odpowiedzialności. Nasza organizacja również poszła tą drogą. Skrócenie tygodnia pracy do czterech dni w niektórych branżach to szaleństwo. Co z zawodami, w których brakuje kadr? Co z ochroną zdrowia? – pyta ekspertka.

„Coraz trudniej o urzędników”

Czy udział instytucji publicznych w pilotażu nie odbije się na jakości obsługi obywateli?

„Skracamy czas pracy urzędników, ale urząd pozostanie otwarty dłużej” – to rozwiązanie, które przyjęło co najmniej kilku włodarzy uczestniczących w programie.

Przykład? Urząd Miasta Malborka planuje przetestować różne modele skrócenia czasu pracy dla wszystkich 138 pracowników, jednocześnie wydłużając godziny urzędowania. Podobną decyzję podjęły Urząd Gminy Michałowice oraz Gmina Miastko.

Przemysław Namysłowski, sekretarz gminy Miastko, wyjaśnia, że pilotaż obejmie całą kadrę – 77 osób – i połączy skrócenie tygodnia pracy z wydłużeniem godzin otwarcia urzędu.

– Zaproponowany mieszany model skrócenia czasu pracy w Urzędzie Miejskim w Miastku (35 godzin tygodniowo i zwiększony wymiar urlopu o 11 dni) zostanie wprowadzony przy jednoczesnym wydłużeniu czasu pracy urzędu z dotychczasowych 40 do 43 godzin tygodniowo oraz wydłużeniu urzędowania do godziny 16 lub 17 w wybrane dni tygodnia – wyjaśnia przedstawiciel urzędu.

Artur Zych, burmistrz Miasta i Gminy Wleń, zapowiada skrócenie czasu pracy urzędników o cztery godziny tygodniowo. Podkreśla jednak, że godziny funkcjonowania samego urzędu pozostaną bez zmian.

Pilotaż obejmie wszystkich 37 pracowników magistratu.

Motywacją do udziału w pilotażu jest coraz większa trudność w pozyskaniu wykwalifikowanych pracowników do administracji. W płacach przegrywamy konkurencję z sektorem przemysłowym.



– Motywacją do udziału w pilotażu jest coraz większa trudność w pozyskaniu wykwalifikowanych pracowników do administracji. W płacach przegrywamy konkurencję z sektorem przemysłowym, dlatego krótszy tydzień pracy ma być dodatkową zachętą do pozostania lub podjęcia pracy w urzędzie. Mam też osobiste przekonanie, że to kierunek, który i tak będzie musiał zostać przyjęty w przyszłości – w związku z automatyzacją procesów i rozwojem sztucznej inteligencji. W wielu krajach Europy taki model już działa – podsumowuje Artur Zych.

Samorządowcy deklarują, że otrzymane środki pomogą usprawnić pracę i wprowadzić nowoczesne rozwiązania technologiczne w urzędach.

– Starostwo Powiatowe w Oleśnie wdrożyło system elektronicznego zarządzania dokumentacją EZD RP, zintegrowany z e-Doręczeniami i usługą PUH. Planujemy zakup urzędomatu i dokumentomatu, a także sprzętu do rozbudowy systemu rozliczania czasu pracy oraz wykorzystania sztucznej inteligencji – mówi Beata Garncarek ze Starostwa Powiatowego w Oleśnie.

Zmiany także w MOPS-ach i urzędach pracy

Dagmara Serwatko-Kopeć, dyrektorka Powiatowego Urzędu Pracy w Parczewie, zapewnia, że skrócony czas pracy zostanie zorganizowany tak, aby urząd funkcjonował bez zakłóceń. Wprowadzenie systemu zmianowego i odpowiednich grafików ma utrzymać płynność pracy i sprawną obsługę obywateli.

Nieprzerwanie działać będzie również MOPS w Łodzi.

Rzeczniczka Iwona Jędrzejczyk-Kaźmierczak informuje, że pilotaż obejmie co najmniej 494 pracowników łódzkiego MOPS, czyli 60,3 proc. wszystkich zatrudnionych (819 osób).

Dla podopiecznych i osób korzystających z pomocy nic się nie zmieni – wszystkie wydziały MOPS w Łodzi będą działać w niezmienionych godzinach.

– MOPS w Łodzi będzie funkcjonował w dotychczasowym wymiarze – pięć dni w tygodniu po osiem godzin. W ramach pilotażu testowane będą jednak różne modele skrócenia czasu pracy w poszczególnych komórkach organizacyjnych. Przykładowo: ośmiogodzinny dzień pracy przy mniejszej liczbie dni w tygodniu lub pięciodniowy tydzień pracy z krótszymi dniami roboczymi – w różnych wariantach długości. Dla podopiecznych i osób korzystających z pomocy nic się nie zmieni – wszystkie wydziały MOPS w Łodzi będą działać w niezmienionych godzinach – wyjaśnia Iwona Jędrzejczyk-Kaźmierczak.

Krótszy czas pracy także w kulturze

Do pilotażu dołączyły również instytucje kultury, m.in. Muzeum Północno-Mazowieckie, Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu oraz Europejskie Centrum Bajki im. Koziołka Matołka w Pacanowie.

Z rozmów z przedstawicielami tych placówek wynika, że pracownicy będą testować różne modele organizacji pracy, jednak czas funkcjonowania samych instytucji w większości przypadków nie ulegnie zmianie.

– Chcemy sprawdzić, który z modeli okaże się najbardziej efektywny i dopasowany do specyfiki instytucji kultury, w której obowiązki są bardzo różnorodne – od pracy biurowej po obsługę zwiedzających. Pilotaż obejmie całą kadrę muzeum, czyli wszystkich pracowników zatrudnionych na etacie. Uważamy, że tylko takie kompleksowe podejście pozwoli rzetelnie ocenić wpływ skrócenia czasu pracy na organizację zadań, atmosferę w zespole i jakość obsługi publiczności. Mamy duże oczekiwania, ale i świadomość, że będzie to proces wymagający – przede wszystkim ułożenia harmonogramów tak, by nie skrócić godzin otwarcia muzeum – podkreśla Paulina Bronowicz-Chojak, dyrektorka Muzeum Północno-Mazowieckiego.


Katarzyna Pluta
z Europejskiego Centrum Bajki im. Koziołka Matołka w Pacanowie zapowiada wprowadzenie wolnych poniedziałków dla całej załogi.

– Obecnie pracownicy administracyjni i merytoryczni pracują od poniedziałku do piątku, a osoby obsługujące ruch turystyczny oraz pracownicy techniczni – w systemie siedmiodniowym (zimą w sześciodniowym). Od 2026 r. poniedziałki będą dniem wolnym od pracy dla wszystkich pracowników. Każdy zyska jeden dodatkowy dzień wolny w tygodniu – wyjaśnia Katarzyna Pluta.

Obawy? Sytuacje kryzysowe

W pilotażu biorą udział nie tylko urzędy i instytucje publiczne, ale także usługodawcy z różnych branż. Część z nich wskazuje, że wyzwaniem mogą być sytuacje kryzysowe, w których obecność pracowników będzie niezbędna.


– Skrócenie czasu pracy ma umożliwić naszym pracownikom regenerację i odpoczynek bez spadku wydajności, a jednocześnie poprawić jej jakość, zdrowie i satysfakcję zawodową. Bardzo ważna jest też regeneracja pracowników fizycznych, co zwiększy ich dyspozycyjność przy planowaniu obsady na stanowiskach. Jedyną obawą są czynniki zewnętrzne – branżowe – takie jak zwiększona liczba awarii sieci, których nie da się przewidzieć i które mogą wymagać większego zaangażowania pracowników fizycznych – mówi Seweryn Świaczny, rzecznik prasowy Wodociągów Siemianowickich Aqua-Sprint.

Pomorski Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Ostoja” również stanie przed nie lada wyzwaniem. To fundacja prowadząca szpital dla dzikich zwierząt, działający przez cały rok – siedem dni w tygodniu. W ramach pilotażu ośrodek planuje wdrożenie czterodniowego tygodnia pracy, który obejmie 75 proc. pracowników Ostoi.

„Praca w »Ostoi« jest wyjątkowo wymagająca – jesteśmy szpitalem dla dzikich zwierząt. Co roku trafia do nas ponad 2500 osobników poszkodowanych w wyniku działalności człowieka. To zajęcie obciążające zarówno fizycznie, jak i psychicznie – trzeba podejmować szybkie, często trudne decyzje. Jesienią ubiegłego roku wprowadziliśmy taki system próbnie i zauważyliśmy, że mimo dodatkowego dnia wolnego zadania wykonywano szybciej i efektywniej. Dodatkowy czas odpoczynku przełożył się na lepsze skupienie i jakość pracy. Ośrodek działa przez cały rok, także w weekendy i święta – i to się nie zmieni” – czytamy w odpowiedzi placówki.

„Chcemy przyciągnąć najlepszych pracowników”

Jak biznes poradzi sobie z nowym modelem pracy? O to pytamy przedstawicieli dwóch prywatnych firm, które znalazły się na liście beneficjentów.

– Główną motywacją firmy było zadbanie o dobrostan zespołu. Chcemy sprawdzić, czy krótszy tydzień pracy zwiększy zaangażowanie i efektywność, a jednocześnie poprawi równowagę między życiem zawodowym a prywatnym. Nasze oczekiwania dotyczą przede wszystkim wzrostu satysfakcji pracowników, lepszej koncentracji i wyższej produktywności w dni robocze. Mamy świadomość, że organizacyjnie pilotaż może wymagać dostosowań, ale dotychczasowe doświadczenia innych firm pokazują pozytywne efekty – zarówno dla zespołów, jak i dla biznesu – wyjaśnia Krzysztof Liszka, prezes zarządu Expert Sales.

Monika Matuszewska, kierownik ds. administracyjnych w Symbioza IT, zwraca uwagę na możliwe trudności związane z „dopasowaniem” się do klientów pracujących w standardowym modelu.

– Największym wyzwaniem będzie zapewnienie ciągłości usług dla klientów funkcjonujących w klasycznym, pięciodniowym trybie pracy. Z drugiej strony liczymy, że pilotaż przełoży się na wyższą efektywność, lepszą motywację zespołu oraz wzmocni nasz wizerunek jako nowoczesnego i atrakcyjnego pracodawcy – podkreśla przedstawicielka firmy.

Ikona wykres interaktywny Wykres interaktywny
Ikona pełny ekran Pełny ekran

Pilotaż i co dalej?

Zdaniem Moniki Smulewicz przyszłość skróconego tygodnia pracy – przy obecnym układzie sił na liście uczestników – pozostaje niepewna. Niewykluczone, że w 2027 r., po zakończeniu pilotażu, to właśnie sektor publiczny będzie w największym stopniu stosował testowany model.

– Ważniejszym zadaniem niż sama zmiana liczby dni pracy jest budowanie kultury odpowiedzialności w firmach. W sektorze prywatnym wiemy, skąd biorą się pieniądze. Powinniśmy w ten sam sposób myśleć w przypadku budżetówki. Kto dziś zadaje sobie pytanie, skąd biorą się środki w urzędach? – podsumowuje ekspertka.

W maju 2027 r. uczestnicy programu będą musieli przekazać Ministerstwu Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej sprawozdania końcowe. Wówczas podejmą decyzję, czy wracają do ośmiogodzinnego dnia lub pięciodniowego tygodnia pracy. Jeśli zdecydują się kontynuować krótszy model, będą musieli robić to już bez publicznego dofinansowania.

Główne wnioski

  1. Pilotaż skróconego tygodnia pracy miał sprawdzić, czy firmy potrafią pracować efektywnie w nowym modelu, bez strat finansowych. Tymczasem 56 z 90 uczestników to instytucje publiczne, co – zdaniem ekspertów – może zafałszować wyniki eksperymentu.
  2. Udział samorządów w programie budzi pytania o jakość obsługi obywateli. Włodarze zapewniają jednak, że godziny urzędowania się nie zmienią, a w niektórych przypadkach zostaną nawet wydłużone. Środki z programu zostaną przeznaczone m.in. na rozwój automatyzacji.
  3. Struktura beneficjentów pilotażu podaje w wątpliwość przyszłość krótszego tygodnia pracy. Może się bowiem okazać, że bez wsparcia państwa w nowym modelu będą funkcjonować głównie instytucje publiczne.