Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes

Rok działania Ministerstwa Przemysłu. Olbrzymie nadzieje i duże rozczarowanie

Minął rok od rozpoczęcia działalności Ministerstwa Przemysłu z siedzibą w Katowicach. Sprawdziliśmy, co przez ten czas udało się zrobić szefowej resortu Marzenie Czarneckiej. Eksperci, przedsiębiorcy, a nawet górnicy mówią o dużym rozczarowaniu nowym ministerstwem.

Marzena Czarnecka, ministra przemysłu
Na czele Ministerstwa Przemysłu stoi Marzena Czarnecka. Główna siedziba resortu jest w Katowicach, ale jest też biuro w Warszawie. Fot.: PAP/Paweł Supernak

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Czym zajmowało się Ministerstwo Przemysłu (MP) przez ostatni rok.
  2. Jak pracę nowego resortu oceniają eksperci.
  3. Jakie są scenariusze dla dalszej działalności tego ministerstwa.

Nowy resort, w dodatku zlokalizowany poza Warszawą, wykluwał się powoli i stopniowo przejmował kolejne obszary. Ministrem przemysłu w grudniu 2023 r. została Marzena Czarnecka, radca prawny i szefowa Katedry Transformacji Energetycznej na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach. Natomiast Ministerstwo Przemysłu oficjalnie ruszyło 1 marca 2024 r. Na początku przejęło zadania związane z górnictwem i hutnictwem, a dopiero kilka miesięcy później wzięło odpowiedzialność także za ropę, gaz (w tym także wodór) i energetykę jądrową.

Do dziś resort doczekał się tylko jednego wiceministra – funkcję tę w listopadzie 2024 r. objął Wojciech Wrochna, który jest pełnomocnikiem rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej i sprawuje nadzór m.in. nad Polskimi Elektrowniami Jądrowymi. Obecnie w ministerstwie zatrudnionych jest 159 pracowników, z czego większość pracuje w Katowicach. Resort ma też biuro w centrum Warszawy, które mieści się w tym samym budynku co Giełda Papierów Wartościowych.

O sukcesy pierwszego roku działania resortu przemysłu zapytaliśmy zarówno ministerstwo, jak i ekspertów. Biuro prasowe MP wylicza kilka głównych działań, na których resort skupił się w pierwszych 12 miesiącach działalności.

  • Ratowanie kopalń węgla kamiennego

Jednym z pierwszych wyzwań było uzyskanie zielonego światła od Komisji Europejskiej na dotacje dla nierentownych spółek węglowych. Dofinansowanie kopalń to efekt ustaleń rządu PiS z górniczymi związkami zawodowymi zawartych w tzw. umowie społecznej z 2021 r. Poprzedni rząd nie zdołał jednak przeprowadzić procesu notyfikacji pomocy publicznej w Brukseli i zadanie to spadło na nowe Ministerstwo Przemysłu.

– Przygotowana została nowelizacja ustawy o funkcjonowaniu górnictwa węgla kamiennego, umożliwiająca stopniowe wygaszanie kopalń w sposób zgodny z umową społeczną i przy jednoczesnym wsparciu dla pracowników. Do Komisji Europejskiej wysłano wniosek notyfikacyjny dotyczący zatwierdzenia pomocy publicznej dla trzech kluczowych spółek górniczych – informuje Tomasz Głogowski, rzecznik prasowy MP.

Te trzy spółki to Polska Grupa Górnicza, Południowy Koncern Wydobywczy i Węglokoks Kraj. W 2024 r. otrzymały one w sumie prawie 5,8 mld zł dotacji, a w 2025 r. kwota ta może wzrosnąć do 8 mld zł. Choć pieniądze z budżetu państwa płyną do tych firm, to do dziś nie udało się uzyskać na to zgody Komisji Europejskiej.

  • Ratowanie polskiego przemysłu stalowego

Kolejna sprawa to ratowanie polskiego przemysłu stalowego. W Ministerstwie Przemysłu powstał specjalny zespół ds. poprawy funkcjonowania tego sektora.

– Dzięki działaniom ministerstwa udało się uratować Hutę Częstochowa przed upadłością, co pozwoliło na wznowienie produkcji i ochronę miejsc pracy dla blisko tysiąca pracowników – podkreśla Tomasz Głogowski.

I faktycznie, bankrutującą Hutę Częstochowa udało się reaktywować dzięki państwowemu Węglokoksowi, który ma już w swojej grupie zakłady produkujące wyroby hutnicze i stalowe. W listopadzie 2024 r. Węglokoks wydzierżawił zakład i w styczniu 2025 r. wznowił produkcję. W lutym Rada Ministrów wpisała hutę na listę podmiotów podlegających ochronie. To oznacza, że zakład pozostanie w polskich rękach. To jedyna huta w kraju, która ma zdolności technologiczne do produkcji hartowanych blach grubych na potrzeby przemysłu zbrojeniowego.

Marzena Czarnecka, ministra przemysłu
Marzena Czarnecka podczas uroczystości wznowienia produkcji przez Hutę Częstochowa. 20 stycznia 2025 r. Fot.: Ministerstwo Przemysłu/X
  • Zapewnienie bezpieczeństwa dostaw gazu

Resort podkreśla też, że dzięki jego staraniom zapewniono stabilne dostawy skroplonego gazu LPG, który jest mieszaniną propanu i butanu po wprowadzeniu unijnego embarga na sprowadzanie tego paliwa z Rosji. W Polsce LPG stosowany jest głównie jako autogaz do napędu samochodów oraz do celów grzewczych. Od lat kluczowym dostawcą tego gazu do naszego kraju była Rosja, ale po 20 grudnia 2024 r. jego import z Rosji został w dużej części zakazany. 

Stabilne dostawy LPG to jednak głównie efekt pracy samych importerów, którzy – nie mając innego wyjścia – przez ostatni rok podjęli ogromny wysiłek w celu uniezależnienia się od dostaw gazu z Rosji. W dużej mierze udało się to osiągnąć dzięki dywersyfikacji dostaw, w tym zwiększeniu importu ze Szwecji, Stanów Zjednoczonych, Norwegii, Niemiec czy Wielkiej Brytanii. 

  • Rozwój energetyki jądrowej

To w Ministerstwie Przemysłu toczą się obecnie prace nad nowym programem polskiej energetyki jądrowej. To wiceminister przemysłu Wojciech Wrochna odpowiada też za nadzór nad budową pierwszej w kraju elektrowni jądrowej na Pomorzu. Inwestycja pochłonie prawie 200 mld zł, a 60 mld zł popłynie na ten cel z budżetu państwa.

Teraz najpilniejszą sprawą jest podpisanie nowej umowy między Polskimi Elektrowniami Jądrowymi a amerykańskim konsorcjum Westinghouse-Bechtel o dalszych pracach przy projekcie. Aktualna umowa jest ważna tylko do końca marca. Ministerstwo prowadzi też rozmowy z Komisją Europejską w sprawie systemu wsparcia elektrowni jądrowej.

  • Reforma prawa energetycznego

W resorcie trwają też prace legislacyjne.

– Rozpoczęto prace nad nowymi ustawami wyodrębniającymi prawo gazowe i wodorowe oraz prawo paliwowe z ustawy Prawo energetyczne. Celem tych zmian jest usprawnienie funkcjonowania poszczególnych sektorów oraz uproszczenie przepisów. Prowadzone są również prace nad propozycjami deregulacji sektora paliwowego i gazowego, co wpłynie na zwiększenie jego konkurencyjności – informuje rzecznik MP.

Kiepskie oceny z rynku

O ocenę działania nowego ministerstwa zapytaliśmy środowisko przedsiębiorców i przedstawicieli energetycznych think tanków. Osoby, z którymi rozmawialiśmy, nie pozostawiły na resorcie suchej nitki. Żadna z nich nie chciała jednak wypowiadać się pod nazwiskiem.

– Wiązaliśmy z tym ministerstwem olbrzymie nadzieje, bo funkcjonujemy na Śląsku. Resort długo się jednak organizował i do dziś nie wiemy tak naprawdę, jakie ma cele, czym dokładnie się zajmuje. Nie sądzę też, by sam resort miał świadomość, na czym zależy polskiemu przemysłowi. Jeśli mamy problem, to idziemy z nim do Ministerstwa Rozwoju i Technologii albo do Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Nie rozumiem też, dlaczego kompetencje dotyczące przemysłu i energetyki są rozrzucone po kilku resortach, bo przecież dochodzi tu jeszcze Ministerstwo Aktywów Państwowych. Pamiętam czasy, gdy było jedno Ministerstwo Gospodarki i to było dokładnie to, czego jako przedsiębiorcy potrzebowaliśmy – ocenia jeden z przedstawicieli przemysłu.

Ministrem gospodarki w rządzie Jerzego Buzka był Janusz Steinhoff. Dziś przyznaje, że skupienie spraw gospodarczych w jednym resorcie było dobrym pomysłem.

– Od początku, gdy jeszcze w kampanii wyborczej pojawił się pomysł utworzenia nowego ministerstwa na Śląsku, mówiłem, że to inicjatywa absolutnie nieuzasadniona. Ona była przede wszystkim niezgodna z wówczas funkcjonującą ustawą o działach administracji rządowej. Poza tym Śląsk, jak każdy inny region, potrzebuje decentralizacji państwa i zwiększenia roli samorządów, a nie tworzenia nowych naczelnych organów. Lokalizacja resortu poza Warszawą to kiepski pomysł. Mówię to z własnego doświadczenia, bo sam kiedyś kierowałem centralnym organem – Wyższym Urzędem Górniczym – który siedzibę do dziś ma w Katowicach. Stwarza to więcej problemów, niż daje profitów – podkreśla Janusz Steinhoff.

Zauważa też, że dziś trudno połapać się, który resort odpowiada za transformację energetyczną, polską energetykę czy za trudną sytuację w górnictwie.

– Ja sam, choć znam się na administracji, gubię się w tym, kto, za co odpowiada. Ustawa o działach administracji rządowej z 1997 r. była wyjątkowa dobra, ale niestety przez lata była też niszczona przez kolejne nowelizacje, które nie wynikały z potrzeby państwa, porządkowania kompetencji ministerstw czy usprawnienia działania administracji. To były potrzeby polityczno-personalne, czyli mówiąc wprost: trzeba było utworzyć ministerstwa dla konkretnych osób. I tworzyło się nowe resorty, uszczuplając jednocześnie inne – wyjaśnia były wicepremier i minister gospodarki.

Niespełnione obietnice

Co ciekawe, dobrego słowa o nowym ministerstwie nie usłyszeliśmy też z ust górniczych związków zawodowych. Choć przecież resort od początku koncentruje się właśnie na uspokajaniu nastrojów w górnictwie.

– Z nadziejami przywitaliśmy nowe ministerstwo, które ma swoją siedzibę na Śląsku i którym kieruje osoba ze Śląska. Jednak im dalej w las, tym ciemniej, bo w mojej ocenie ministerstwo nie odniosło jak dotąd żadnego sukcesu. Przynajmniej z perspektywy Śląska nie możemy wskazać żadnej takiej sprawy. Przykładem jest obietnica notyfikacji umowy społecznej w Komisji Europejskiej. Były bardzo szumne zapowiedzi jeszcze przed wyborami parlamentarnymi, potem równie szumne zapowiedzi nowej władzy i na tym się skończyło. Mało tego, nie wiemy nawet, na jakim etapie są rozmowy z KE w tej sprawie, czy Komisja akceptuje dokument podpisany prawie cztery lata temu, czy domaga się zmian. Nie ukrywam, że jestem rozczarowany też podejściem szefowej resortu do transformacji energetycznej. Najpierw mówiła, że gaz nie będzie przyszłością energetyki, a teraz okazuje się, że wszystkie koncerny energetyczne planują inwestycje w bloki gazowe. A to oznacza, że uzależniamy się od nie naszego surowca, który będzie głównie drogim gazem skroplonym z USA lub Kataru. To naraża Polaków na drogą energię – komentuje Dominik Kolorz, przewodniczący śląsko-dąbrowskiej Solidarności.

On również popiera pomysł utworzenia jednego resortu, który zająłby się sprawami gospodarczymi i polityką energetyczną.

– Tego domagaliśmy się także od rządu Mateusza Morawieckiego, bo za rządów PiS tymi obszarami zajmowały się dwa resorty. Teraz mamy aż trzy resorty, które nie wiedzą, jak transformację energetyczną i politykę przemysłową kreować. A głos decydujący ma Ministerstwo Klimatu i Środowiska, które w mojej ocenie jest najsłabszym resortem w rządzie Donalda Tuska – ocenia Dominik Kolorz.

Rekonstrukcja rządu zmiecie Ministerstwo Przemysłu?

Niewykluczone, że Ministerstwo Przemysłu stanie się ofiarą planowanej przez premiera Donalda Tuska rekonstrukcji rządu. Do zmian ma dojść po majowych wyborach prezydenckich. Wiadomo już, że celem jest utworzenie jednego z najmniejszych rządów w Europie, a to oznacza zmniejszenie liczby ministrów.

W kuluarach wymienia się właśnie Ministerstwo Przemysłu jako to, które może zostać zlikwidowane, a jego kompetencje wchłonięte przez inny resort. Kancelaria Prezesa Rady Ministrów nie odpowiedziała jednak na nasze pytanie w tej sprawie.

Główne wnioski

  1. Ratowanie kopalń węgla i przemysłu stalowego – na tych zadaniach w dużej mierze skupiło się Ministerstwo Przemysłu w pierwszym roku swojej działalności. W drugiej połowie 2024 r. resort przejął też nadzór nad budową pierwszej elektrowni jądrowej i teraz pilnuje, by umowa z amerykańskim wykonawcą – konsorcjum z udziałem firm Westinghouse i Bechtel – została sfinalizowana do końca marca.
  2. Przedsiębiorcy, z którymi rozmawialiśmy, narzekają, że kompetencje w sprawie przemysłu i energetyki są rozrzucone w kilku resortach i trudno jest im się zorientować, kto tak naprawdę zajmuje się ich sprawami. Apelują o utworzenie jednego ministerstwa, które zajęłoby się sprawami gospodarczymi.
  3. Ministerstwo Przemysłu jest wymieniane w kuluarach jako to, które może zostać zlikwidowane w wyniku zapowiadanej przez premiera Donalda Tuska rekonstrukcji rządu. Do zmian ma dojść po majowych wyborach prezydenckich.