Śmierć bliskiej osoby. Jak przeżyć stratę i żałobę
– Jeśli odchodzi nasza ukochana osoba, to nie możemy umrzeć razem z nią. Na tym polega przerobienie żałoby, żeby nie zostawać w tym miejscu, mimo, że to wszystko jest bardzo trudne, smutne, tragiczne – mówi w „Harmonii” Michał Celeda, były dziennikarz i prezenter radiowy, lektor, kiedyś dziennikarz muzyczny radia ESKA, później dyrektor programowy Radia ZET, a obecnie mentor biznesu i szkoleniowiec.
Z tego odcinka dowiesz się…
- Jakie etapy żałoby przeżywamy po śmierci bliskiej osoby.
- Jak poradzić sobie ze stratą i przeżyć żałobę.
- Czy śmierć jest tematem tabu.
Wideocast
Powiększ video
Wideocast
Powiększ audio
Podobno "śmierć bliskiej osoby jest jak nokaut, upadamy na ringu życia, a świat o dziwo nie zatrzymuje się, jakby publiczność nie zorientowała się, że to już koniec". W obliczu traumatycznych wydarzeń czy straty, dużym paradoksem jest to, że w jednym momencie kiedy nasz świat rozsypuje się na milion kawałków, reszta świata działa brutalnie bez zmian.
Z Michałem Celedą w najnowszej odsłonie "Harmonii" rozmawiamy o śmierci, żałobie, stracie, ale i o miłości. W 2021 r. zmarła na raka żona Michała – Monika. Jak przeżył tę stratę i co wspierało go w najtrudniejszych momentach?
Miłość pozwala oswoić śmierć
Na stronie Instytutu Dobrej Śmierci jest takie zdanie: „Szanujemy naturalny związek miłości i straty, piękna i bólu, życia i śmierci”.
– Miłość i tęsknota w żałobie to jest coś takiego ostatniego, co możesz dać tej drugiej osobie, która odeszła. Miłość w tej stracie, w żałobie, w miejscu, w którym się znalazłem, bardzo mi pomogła – mówi Michał Celeda.
Co dawało mu siłę w tym trudnym momencie najpierw choroby żony, a potem w czasie żałoby?
– Ja jestem romantykiem. Mi miłość dawała ogromną siłę, żeby wspierać żonę. Towarzyszenie, pokora, spokój i miłość - to wszystko, mimo wszystko, dawało mi jakąś radość w tym całym smutku – wspomina Michał Celeda.
Śmierć i strata – temat tabu?
Nadal dość mało i rzadko rozmawiamy na ten temat śmierci. To temat tabu?
– Ludzie unikają tematów trudnych, zakładamy jakąś zbroję, żeby po prostu nie mówić o tym. Uważam to za błąd, bo tak jak się rodzimy i tak umrzemy. W momencie, w którym jesteśmy w swoim życiu tu i teraz, bardziej doświadczamy tego życia. Mark Twain powiedział, że w swoim życiu najbardziej przejmował się rzeczami, które nigdy się nie wydarzyły. Najczęściej żyjemy, analizując przeszłość, myśląc o tym, co wydarzy się w przyszłości, a nigdy nie jesteśmy tu i teraz - to są słowa Buddhy – mówi Michał Celeda.
Czy boisz się śmierci?
Czy Michał Celeda myślał wcześniej o śmierci, czy jak większość młodych ludzi miał poczucie takiej pozornej nieśmiertelności?
– Doświadczenie śmierci w moim życiu jest obecne odkąd pamiętam. Jednak kiedy okazało się, że moja żona ma nowotwór, ten najtrudniejszy do wyleczenia, gdy przyszła diagnoza, wystraszyliśmy się. A potem zaczęliśmy to oswajać, rozmawiać, ja zacząłem podchodzić do tego tematu bardziej świadomie, jeśli w ogóle można tak o tym powiedzieć. Ale była w tym też ogromna miłość i nadzieja – dodaje Michał Celeda.
Strata i żałoba
Co pomogło Michałowi przetrwać tę stratę? Gdzie szukał wsparcia?
– Po odejściu mojej żony wszedłem w działanie, musiałem zorganizować ceremonię pogrzebową, załatwić kilka spraw. Ale później usiadłem z kawą na balkonie i się rozsypałem, kiedy ta cała adrenalina zeszła ze mnie – wspomina Michał Celeda.
I przyznaje: – Na początku to mi się w ogóle nie chciało być. Nie chciało mi się chcieć w ogóle żyć. Niesamowitą perspektywę dał mi oddech, czytanie przeróżnych książek duchowych o zrozumieniu kim jestem, kim jesteśmy w ogóle. Ja w tej mojej żałobie poszedłem w duchowość, która nie jest związana z religią. I w tej duchowości, w tym spokoju zacząłem się powoli odbudowywać. To było przepiękne doświadczanie tego, żeby znaleźć siebie, zbudować siebie na nowo. Jeśli odchodzi nasza ukochana osoba, to nie możemy umrzeć razem z nią. Na tym polega przerobienie żałoby, żeby nie zostawać w tym miejscu , mimo, że to wszystko jest bardzo trudne, smutne, tragiczne. Dla mnie fantastyczne jest to, że w całej tej stracie dałem sobie czas na to, żeby zrozumieć siebie, swoje potrzeby – mówi Michał Celeda.
I dodaje, że bardzo wsparły go cztery stoickie zasady.
– Po pierwsze, zaufaj sobie, bo w tym zaufaniu do siebie jest największa odwaga. Po drugie, nie muszę znać odpowiedzi na każde pytanie. Np. na to - dlaczego moja żona odeszła? Trzecia zasada to zaakceptuj. Ale już pogodzić się z tym nie muszę. A czwarty punkt to odp odpuszczenie – wylicza Michał Celeda.