Dlaczego w 2026 r. urośnie rachunek za prąd? Miliardowa strata spółek energetycznych, dymisje w zarządach i chaos informacyjny
Przez naciski rządu koncerny energetyczne musiały zgodzić się na ceny, przez które stracą ponad 1 mld zł. Energia potanieje, ale przeciętne gospodarstwo domowe zapłaci w 2026 roku średnio o 3 proc. wyższy rachunek za prąd. To efekt wzrostu taryfy dystrybucyjnej. Ministerstwo Energii ma jednak pomysł, żeby podwyżek nie było.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jakie taryfy na sprzedaż i dystrybucję energii zatwierdził prezes URE na 2026 r.
- Jakie konsekwencje będzie to miało dla odbiorców prądu.
- Jak to wpłynie na wyniki koncernów energetycznych.
Prezes Urzędu Regulacji Energetyki (URE) zatwierdził ceny sprzedaży i dystrybucji energii elektrycznej dla gospodarstw domowych na 2026 r. w środę 17 grudnia. Był to ostatni dzień na podjęcie decyzji, jeśli nowe taryfy miałyby wejść w życie od 1 stycznia 2026 r. Nowa stawka za energię wyniesie 495,16 zł/MWh. Obecnie gospodarstwa domowe płacą cenę ustawowo zamrożoną na poziomie 500 zł/MWh. Konsumenci mogą więc liczyć na obniżkę o 1 proc. Jednocześnie cena ta jest o około 14 proc. niższa niż oficjalne taryfy sprzedawców prądu zatwierdzone na czwarty kwartał 2025 r. (różnicę do ceny mrożonej pokrywało państwo).
Cena energii to jednak tylko część całego rachunku za prąd. Istotną pozycją jest także taryfa dystrybucyjna, a ta wzrośnie o kilka procent. Jak przełoży się to na cały rachunek za energię? W tej sprawie mieliśmy w środę chaos informacyjny. Z wypowiedzi szefowej URE Renaty Mroczek na konferencji ogłaszającej nowe stawki nie można było wywnioskować nawet, jak zmienią się taryfy dystrybucyjne. Jak kształtować się będzie cały rachunek za energię dla przeciętnego odbiorcy domowego, nie wiedział też minister energii Miłosz Motyka.
– Tego jeszcze nie możemy powiedzieć. Wiemy na razie, że spadła cena energii elektrycznej i nie wzrośnie żadna z opłat, które kształtuje Ministerstwo Energii. Wzrośnie natomiast opłata mocowa, ale jest to kwestia bezpieczeństwa pracy systemu energetycznego – mówił w środę po południu Miłosz Motyka.
Dopiero później URE w komunikacie podał, że dla przeciętnego gospodarstwa domowego miesięczne rachunki za prąd wzrosną średnio o 3 proc. Z taryf regulowanych przez URE korzysta niemal 90 proc. odbiorców energii w gospodarstwach domowych.
Ostra walka o ceny
Walka o ceny prądu była ostra i nie obyła się bez ofiar. Taryfy do regulatora przedkładają sprzedawcy prądu należący do największych grup energetycznych kontrolowanych przez państwo: Polskiej Grupy Energetycznej, Tauronu, Enei i Energi z grupy Orlen. Z naszych informacji wynika, że wszystkie spółki złożyły wnioski o zatwierdzenie taryf przekraczających 500 zł/MWh. Rozpoczęły się więc ostre negocjacje, a najtrudniejsze rozmowy – według naszych informacji – toczyły się z PGE i Tauronem. To właśnie w tych spółkach doszło w ostatnich dniach do dymisji członków zarządu. Najpierw, 8 grudnia, rada nadzorcza PGE odwołała prezesa Dariusza Marca i wiceprezesa ds. operacyjnych Macieja Górskiego. Natomiast 17 grudnia, a więc w dniu zatwierdzenia taryf przez URE, stanowisko stracił wiceprezes Tauronu ds. handlu Piotr Gołębiowski.
Ostatecznie wszystkie cztery spółki zgodziły się na stawki, które nie pokrywają w pełni poniesionych przez nie kosztów. Wszystkie też poinformowały o prognozowanych stratach z tego tytułu na łącznym poziomie 1,02 mld zł (w tym PGE: 560 mln zł, Enea: 178 mln zł, Tauron: 160 mln zł i Energa: 123 mln zł).
– Presja polityczna na obniżenie cen energii była ogromna. Politycy już wcześniej ogłosili spadek cen, tymczasem sprzedawcy energii walczyli o stawki powyżej 500 zł/MWh. Ktoś musiał się ugiąć i były to koncerny energetyczne, które już zaraportowały straty z tego tytułu – komentuje Michał Sztabler, analityk Noble Securities.
Średnia cena energii dla gospodarstw domowych w 2026 r. wyniesie 495,16 zł/MWh.
Rośnie taryfa dystrybucyjna
Wzrośnie natomiast inna składowa rachunku za prąd, czyli taryfa dystrybucyjna. Zaszyte są w niej wydatki spółek dystrybucyjnych na rozwój i modernizację sieci energetycznych, ale też wiele dodatkowych opłat. I to właśnie te dodatkowe opłaty są motorem wzrostu całej taryfy w 2026 r. Jak podaje URE, podwyżka dla gospodarstw domowych sięgnie w sumie 7,6 proc. Natomiast część taryfy, która płynie wprost do koncernów energetycznych, pozostała na dotychczasowym poziomie lub wzrosła poniżej poziomu inflacji.
Najbardziej odczujemy podwyżkę opłaty mocowej. Finansuje ona mechanizm rynku mocy, w ramach którego elektrownie węglowe czy gazowe otrzymują pieniądze za samą gotowość do pracy. Dzięki temu mogą się utrzymać pomimo tego, że pracują znacznie poniżej swoich możliwości (są wypychane z rynku przez tańszą energię z odnawialnych źródeł). Przeciętne gospodarstwo domowe, zużywające rocznie 1200-2800 kWh energii, płacić będzie w 2026 r. 17,18 zł miesięcznie opłaty mocowej. To o 5,74 zł więcej niż w roku 2025.
Wzrośnie też opłata OZE z 3,50 do 7,30 zł/MWh. Finansuje ona wsparcie dla odnawialnych źródeł energii.
URE podał, że taryfa dystrybucyjna dla wszystkich grup odbiorców (a więc także dla firm) wzrośnie średnio o 9,36 proc., czyli o ok. 28 zł/MWh.
Koncerny „łupiły” nas na dystrybucji energii?
Opłata dystrybucyjna wywoływała w ostatnim czasie sporo kontrowersji. Część ekspertów zarzucała koncernom energetycznym i prezesowi URE, że naliczają zbyt duże kwoty dla konsumentów, przekraczające realne potrzeby inwestycyjne w sieci. Taki zarzut padł też niedawno ze strony doradców prezydenta Karola Nawrockiego. Ich zdaniem wysokość taryf dystrybucyjnych jest skrajnie niesprawiedliwa dla obywateli.
– Z moich wyliczeń wynika, że w segmencie dystrybucji poziom taryf był wyjątkowo korzystny dla grup energetycznych. To należało zmienić, bo przecież koncerny dostały bardzo nisko oprocentowane pożyczki z Krajowego Planu Odbudowy (KPO) na rozwój sieci. Wygląda na to, że w 2026 r. spółki dystrybucyjne zanotują niższe zyski niż w 2025 r. To zła informacja dla koncernów, ale dobra dla odbiorców. Trzeba pamiętać, że wysokie taryfy dystrybucyjne uderzają nie tylko w gospodarstwa domowe, ale w całą gospodarkę, bo decydują o konkurencyjności polskich firm – podkreśla analityk Michał Sztabler.
Część ekspertów spodziewała się wyraźnych cięć w taryfie dystrybucyjnej.
– Spadek cen za energię czynną jest pochodną spadku cen energii na giełdzie. Natomiast wzrost stawek dystrybucji ewidentnie jeszcze nie uwzględnia korzyści z hojnego unijnego finansowania z KPO, które na razie pozostaje w kieszeni spółek, a nie obywateli – twierdzi Michał Hetmański, prezes Fundacji Instrat.
Gra toczy się dalej?
Po chaosie informacyjnych związanym z cenami energii w politycznych kuluarach słychać głosy, że w kwestii cen energii rząd nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Według naszych źródeł w Ministerstwie Energii toczą się prace, których efektem może być obniżka rachunków za prąd jeszcze w 2026 r. Resort nie podaje szczegółów. Na tę chwilę wiemy jedynie, że nie chodzi o przerzucenie obowiązku pokrycia części opłat z rachunków Polaków na budżet państwa, co proponował Pałac Prezydencki. Nowe rozwiązanie ma nie obciążać państwowej kasy.
Zdaniem eksperta
Polityka rządu nie chroni obiorców energii przed podwyżkami
Rząd chwali się tym, że cena energii czynnej na rachunku spada o około 5 zł. To jest przekaz wybiórczy i wprost wprowadzający w błąd. Nie podejrzewam tu braku kompetencji – raczej świadome pomijanie faktu, że pozostałe elementy rachunku, w szczególności opłata mocowa, gwałtownie rosną, a taryfa dystrybucyjna pozostaje na niezmienionym poziomie. W efekcie nie ma żadnej obniżki, a konsumenci dostają co najmniej 3,5-proc. wzrost całkowitego rachunku. Jednocześnie rząd trzyma w sejmowej „zamrażarce” prezydencki projekt ustawy, którego przyjęcie obniżyłoby rachunki o około 33 proc.
W 2025 r. rachunek przeciętnego gospodarstwa domowego wyniósł 256,93 zł, natomiast w 2026 r. – przy obecnych decyzjach rządu – wzrośnie do 270,94 zł. Tymczasem wejście w życie ustawy prezydenta oznaczałoby, że w 2026 r. ten sam rachunek wyniósłby zaledwie 169,36 zł, co przełożyłoby się na ponad 500 zł realnych oszczędności rocznie dla przeciętnej rodziny. To jasno pokazuje, że obecna polityka nie chroni odbiorców, tylko maskuje podwyżki kosmetycznymi zmianami jednego elementu rachunku. Dlatego reforma rachunków za prąd jest absolutnie konieczna, a prezydencki projekt ustawy powinien zostać niezwłocznie przyjęty, jeśli rząd rzeczywiście chce obniżać rachunki, a nie tylko o tym mówić.
Co gorsza, obecna polityka rządu utrwala głęboką nierównowagę w sektorze: z jednej strony straty spółek obrotu, z drugiej nadmiarowe zyski spółek dystrybucyjnych – monopolistów działających w warunkach praktycznie zerowego ryzyka biznesowego. To model niesprawiedliwy i szkodliwy zarówno dla odbiorców, jak i dla stabilności rynku energii.
Dlatego podkreślam jednoznacznie: reforma rachunków za prąd jest nadal absolutnie konieczna, a prezydencki projekt ustawy powinien zostać jak najszybciej procedowany i przyjęty. Bez tej zmiany rachunki będą dalej rosły, a system pozostanie nieprzejrzysty i niesprawiedliwy.
Główne wnioski
- Prezes URE zatwierdził taryfy na sprzedaż energii elektrycznej dla gospodarstw domowych w 2026 r. Wnioski w tej sprawie przedstawiły spółki handlowe należące do Polskiej Grupy Energetycznej, Tauronu, Enei i Energi z grupy Orlen. Nowa stawka za energię wyniesie 495,16 zł/MWh. Obecnie gospodarstwa domowe płacą cenę ustawowo zamrożoną na poziomie 500 zł/MWh.
- Prezes URE zatwierdził także taryfy dystrybucyjne na 2026 r., które stanowią istotną część rachunków za prąd. Zaszyte są w nich wydatki na inwestycje w sieci energetyczne, ale też inne opłaty, związane np. ze wsparciem OZE i bloków węglowych. Podwyżka tych dodatkowych opłat dla gospodarstw domowych sięgnie 7,6 proc. Natomiast cała taryfa dystrybucyjna dla wszystkich odbiorców (gospodarstw domowych i firm) wzrośnie średnio o 9,36 proc., czyli o ok. 28 zł/MWh.
- W sumie cały rachunek za prąd dla przeciętnego gospodarstwa domowego wzrośnie w 2026 r. o około 3 proc. Według naszych źródeł w Ministerstwie Energii toczą się prace, które mają zniwelować tę podwyżkę. Resort nie podaje szczegółów. Wiemy natomiast, że nowa propozycja ma nie obciążać budżetu państwa.
