W Izraelu trwają protesty przeciw wojnie i polityce rządu Netajahu
W kilku izraelskich miastach trwają protesty przeciwko polityce rządu Benjamina Netanjahu. Uczestnicy manifestacji domagają się zakończenia wojny w Strefie Gazy i uwolnienia zakładników przetrzymywanych przez Hamas.
Na Placu Zakładników w Tel Awiwie rozłożono ogromną izraelską flagę z portretami uprowadzonych osób. Protestujący ustawili też rzędy pustych wózków dziecięcych, mające symbolizować dzieci zabite przez bojowników Hamasu. Przymocowano do nich tabliczki z napisem „Matka nigdy się nie poddaje”.
- Chcę, żeby wrócili i żeby wojna się skończyła. I nie przestaniemy protestować, dopóki tak się nie stanie – powiedziała mieszkanka miasta, Dana, dziennikarzowi portalu Times of Israel. Kobieta przyszła wraz z grupą matek na Plac Zakładników, tradycyjne już miejsce zgromadzeń rodzin uprowadzonych.
Przed rezydencją Netanjahu w Jerozolimie kilkadziesiąt osób miało ze sobą banery wzywające do „zakończenia wojny” i „sprowadzenia wszystkich do domu”. Trzymano zdjęcia porwanych, izraelskie flagi i żółte transparenty – symbol solidarności z zakładnikami. Demonstranci zablokowali też główne trasy komunikacyjne, m.in. autostradę łączącą Tel Awiw z Jerozolimą.
Główny organizator protestów, Forum Rodzin Zakładników i Zaginionych, zapowiedział, że w manifestacjach wezmą udział "setki tysięcy obywateli", którzy mieli "sparaliżować cały kraj". Do akcji dołączyli również politycy opozycji, część środowisk biznesowych i związki zawodowe.
Sprzeciw społeczny nasilił się wraz z planami gabinetu premiera Netanjahu, który zapowiedział oblężenie miasta Gaza. Jeden z członków rządu Izraela, minister finansów Bezalel Smotrich zapowiedział budowę osiedla na terenie Zachodniego Brzegu, które miałoby oddzielić okupowany region na część północną i południową. Plan skrytykowała KE i ONZ, zaś sam izraelski polityk powiedział, że takie działania mają na celu "pogrzebać ideę o powstaniu palestyńskiego państwa".
Źródło: PAP/XYZ