Minister obrony: każda wersja jest brana pod uwagę ws. obiektu w powiecie łukowskim

Każda wersja musi być brana pod uwagę, jeżeli chodzi o analizę upadku i wybuchu obiektu w miejscowości Osiny w powiecie łukowskim – podał na konferencji prasowej minister obrony narodowej i wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz.

O upadku niezidentyfikowanego na razie obiektu na Lubelszczyźnie, ok. 100 km od granicy z Ukrainą, informowaliśmy rano. W wyniku wybuchu w trzech pobliskich domach pękły szyby, w zdarzeniu nikt nie ucierpiał.

Kosiniak-Kamysz: prawdopodobnie mówimy o dronie

Szef Ministerstwa Obrony Narodowej (MON) odniósł się do sprawy na wystąpieniu dla prasy towarzyszącym jego wizycie w Ośrodku Szkolenia Symulatorowego FA-50 w Mińsku Mazowieckim.

"Trwają intensywne działania wszystkich służb – Policji, Żandarmerii Wojskowej, Wojsk Obrony Terytorialnej, Wojsk Operacyjnych – w celu zabezpieczenia i przeszukania całego terenu. Zostały uruchomione statki bezzałogowe i śmigłowce" – podał Kosiniak-Kamysz.

Jeżeli chodzi o analizę tego zdarzenia, każda wersja musi być brana pod uwagę. Jesteśmy państwem graniczącym z miejscem, gdzie trwa pełnoskalowy konflikt – powiedział minister.

"Analizujemy wszystkie potencjalne scenariusze. Jeśli chodzi o meldunek Dowództwa Operacyjnego dotyczący przestrzeni powietrznej – systemy radiolokacyjne według wstępnej analizy nie zanotowały naruszenia przestrzeni powietrznej. To nie oznacza, że nie będziemy weryfikować w tym zakresie i to też jest jedna z hipotez, którą trzeba brać pod uwagę" – powiedział.

"Drony są małymi obiektami – bo prawdopodobnie mówimy o dronie, który rozbił się" – dodał. Wcześniej Dowództwo Operacyjne RSZ informowało, że znaleziony w powiecie łukowskim obiekt, według wstępnych ocen, może stanowić element starego silnika ze śmigłem.

"Nie nosi on na razie – podkreślam, na razie – znamion, które by świadczyły o charakterze militarnym, więc też nie należy wykluczyć, że mamy do czynienia z dronem przemytniczym. I nie należy też wykluczyć, że mamy do czynienia z czymś, co miało miejsce w innych państwach – aktami sabotażu" – wskazał szef MON. Powiedział, że obecnie wszystkie służby badają każdą z trzech wersji: zarówno drona rosyjskiego, przemytniczego, jak i aktu sabotażu.

Polecamy: Plany ewakuacji i obywatelskiego oporu. Bałtowie na serio przygotowują się na atak Rosji

"Zdarzenia z dronami, które wleciały na terytorium Litwy czy Rumunii też są porównywane z tym zdarzeniem. Jesteśmy w stałym kontakcie z naszymi sojusznikami. W Rumunii (miało miejsce– red.) kilka, kilkanaście przypadków wlotu rosyjskiego drona, który zmienił kurs przez działania np. wojsk ukraińskich, które prowadzą działania związane z unieszkodliwianiem takich obiektów" – powiedział Kosiniak-Kamysz.

"Sytuacja jest, jak zawsze w takich momentach, poważna. Analizując zdarzenia na Litwie i w Rumunii z udziałem dronów, i zdarzenia o charakterze sabotażu mające miejsce w innych państwach europejskich, po raz kolejny mamy przykład działań rosyjskich w państwach NATO (...). To pokazuje, że Rosja nie zmienia swojej strategii, melodii działania. Że przez ostatnie miesiące prowokacja, agresja jest synonimem Federacji Rosyjskiej" – podsumował minister.