Schudł 20kg, trenuje ironmana i mieszka w Tajlandii. Nietypowa emerytura Piotra Małachowskiego
Wielu sportowców po zakończeniu kariery próbuje odbić sobie lata wyrzeczeń, diety i treningowej dyscypliny. Piotr Małachowski, dwukrotny wicemistrz olimpijski i mistrz świata w rzucie dyskiem, pokonał odwrotną drogę. W czasach swoich startów nieszczególnie przestrzegał diety i palił papierosy. W podcaście „Sport to pieniądz” opowiada, dlaczego na sportowej emeryturze wyjechał za granicę i zmienił swoje nawyki.
Z tego odcinka dowiesz się…
- Dlaczego Piotr Małachowski zaczął trenować triathlon.
- Jak wyglądało jego życie na Dominikanie i jak żyje mu się w Tajlandii.
- Dlaczego nie lubi być nazywany "podwójnym emerytem".
Wideocast
Powiększ video
Wideocast
Powiększ audio
W czasie kariery zawodniczej Piotr Małachowski nie przejmował się wagą. W jego dyscyplinie dodatkowe kilogramy nie były problemem. Nie czuł też potrzeby przestrzegania rygorystycznej diety, bo sukcesy i tak przychodziły: dwa olimpijskie srebra i mistrzostwo świata.
Nastawienie do zdrowego trybu życia zmienił, gdy kilka lat temu wyjechał z żoną i synem za granicę. Najpierw zamieszkali na Dominikanie, a później w Tajlandii.
- Zrozumiałem, że można dużo lepiej, fajniej żyć. Mieszkałem od paru miesięcy w Tajlandii. Gorąco, mówię, kurczę, wiecznie chodzę spocony, zmęczony, niewyspany, no bo waga - praktycznie 140 kg - w takich warunkach atmosferycznych, jakie tam panują, czyli jest bardzo gorąco i wilgotno, to nie sprzyja i stwierdziłem, że może będę się ruszał – mówi Piotr Małachowski.
Po rozmowie ze znajomymi zafascynował go triathlon. I choć wcześniej ani nie biegał, ani nie pływał, postanowił spróbować swoich sił w ironmanie i pokonać połowę jego dystansu: przepłynąć 1,9km, przebiec półmaraton i przejechać na rowerze 90 km. Po ponad pół roku przygotowań, na początku sierpnia stanął na linii startu w Krakowie.
- Na mniej więcej 46. kilometrze na rowerze niestety, mówię schodzę z tego roweru. Złapały mnie takie skurcze w mięśnie biodrowo-lędźwiowe, że mówię nie wytrzymam. Naprawdę rzuciłem ten rower. Mówię: niech mnie zabierają. I dobrze, że akurat przez jakieś pięć, może dziesięć minut nie jechał żaden motocyklista z obsługi, bo jakby wtedy podjechali, to bym powiedział nie chcę tego już więcej robić. Ale wyszła taka pan i mówi: dawaj, dawaj grubasku. Wsiadłem na ten rower ze złości takiej na siebie, no bo co tu robić. Jest czterdzieści parę kilometrów do końca i trzeba jakoś dojechać – wspomina swój start.
Ostatecznie pokonał trasę w niecałe 7 godzin. I mimo ogromnego wysiłku i momentu kryzysu, nie zamierza rzucać triathlonu. Jego celem jest poprawienie czasu w kolejnym starcie i zejście poniżej 6 godzin.
"Trzeba było powiedzieć stop"
Tajlandia nie jest krajem, gdzie lekkoatletyka jest popularna. Choć jak mówi Piotr Małachowski, infrastruktura treningowa stoi na wysokim poziomie. Ale nikt z niej nie korzysta.
- Chciałem ściągnąć polską reprezentację lekkoatletów, żeby tam potrenowali, bo są
naprawdę świetne warunki. Są stadiony lekkoatletyczne, jest sprzęt, siłownie, hotele są na wysokim poziomie, jedzenie okej. Mają bardzo dużo sprzętu, ale wszystko nowe, nieużywane. Zeskoki do tyczki do skoku wzwyż nowe, w folii – mówi.
Pytany czy nie chciałby w Tajlandii trenować młodych zawodników, odpowiada jednoznacznie:
- Nie chciałbym brać jakiegoś zawodnika w Tajlandii, bo wiem, że za pół roku, za rok mnie tam nie
będzie. On przyjmie jakieś moje taktyk, będę chciał mu coś przekazać i za chwilę ta cała myśl runie, bo ja sobie wyjadę i tak dalej. Jakbym chciał go wziąć, to na dwa, trzy, cztery lata.
Sam za startami nie tęskni. Jak mówi, po latach sukcesów i stawania na podium najważniejszych imprez, czołówka dyskoboli zaczęła się oddalać.
- Wiedziałem, że z tymi młodymi już nie mam szansy wygrać, bo mam problem rzucić sześćdziesiąt dwa-trzy metry na treningu. No to na zawodach nie dorzucę na sześćdziesiąt siedem-osiem. Nie było tej frajdy i trzeba było powiedzieć stop. Fajnie jak oni Cię witają się z tobą na zawodach: cześć, super miałeś wyniki. „Miałeś”, czas przeszły. Trzeba mieć tą świadomość i tak jak było w piosence, wiedzieć kiedy ze sceny zejść - mówi Piotr Małachowski.