Kanada: śniadania przez cały dzień
Młodsze pokolenia Kanadyjczyków pomijają śniadania częściej niż ich rodzice i dziadkowie. Niemniej ten posiłek to dla restauratorów dobry biznes, zaś tradycyjne kanadyjskie śniadanie ma nowe i modne wcielenia.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Skąd bierze się popularność kanadyjskiego śniadania przez cały dzień.
- W jaki sposób restauracje dostosowują tradycję do współczesnych trendów.
- Jak według badań naukowych rozkłada się popularność śniadań wśród Kanadyjczyków.
Jeśli ktoś wybiera się w podróż po Kanadzie, niech zapomni o wielkich sieciach i poszuka prawdziwego kanadyjskiego jedzenia. Szczególnie warto poszukać rodzinnych restauracyjek, gdzie można zjeść all day breakfast, czyli śniadanie przez cały dzień. W ostatnich latach, być może na kanwie większej sympatii dla lokalności, śniadania przez cały dzień przechodzą metamorfozę. Zaczynają mieć bardziej europejski sznyt. Z ich rosnącej popularności skorzystały także wielkie sieci, takie jak kanadyjski Tim Hortons i amerykański McDonald's, a także mniejsze kanadyjskie franczyzy, jak Cora czy Eggsmart. Jednak nie o sieciówkach będzie ta opowieść.
Jeśli śniadanie, to w jakich kolorach?
W zachodniej części Toronto, na Bloor Street West, jest „Crème de la Crème Cafe”. To jedna z dziesięciu najlepszych śniadaniowych restauracji w Toronto według rankingu BlogTO.ca. Przy czym śniadanie jest pojęciem umownym, bo zestaw, w którego skład może wchodzić np. jajecznica z dodatkami zwana wedle kanadyjskiej tradycji „omelette” lub sadzone jajka, hash brown (czyli podsmażane wiórki ziemniaczane, czasem bardziej przypominające placki), pomidor, kawałki owoców, tosty (rodzaj chleba do wyboru) z masłem i dżem, jest dostępny do 16. Są też wersje z kiełbaskami, jajka po benedyktyńsku – menu wcale nie jest krótkie.

W istniejącej od kilkudziesięciu lat „Crème de la Crème Cafe” zawsze jest pełno gości, często są to rodziny czy grupy przyjaciół, czasem na stolik trzeba poczekać, wnętrze w żółciach i brązach wygląda tradycyjnie, na całą salę spogląda zza kasy czerwony gliniany kogut, jest smacznie, sympatycznie, oldskulowo, z zastawą rozczulająco łączącą wielki talerz i delikatne porcelanowe filiżanki oraz fajansowy czajnik do parzącej się herbaty.
Pozostając nadal w zachodniej części Toronto, ale kilka kilometrów na wschód, przenieśmy się na Dundas Street West w rejonie zwanym Junction. Dlaczego Junction? Ponad wiek temu zbiegły się w tym rejonie cztery linie kolejowe. Dziś to modny kawałek Toronto z wieloma restauracyjkami. Jedna z nich to serwujące ciekawe brunche „Dirty Food”. Kolejna to miejsce najlepszego na świecie (proszę o wybaczenie odrobiny prywaty) i pieczonego według starego rodzinnego przepisu placka pomarańczowo-migdałowego, czyli „UB Social Café & General Store”. Z jego serdecznymi właścicielami nie sposób nie pogadać, kupując małe co nieco spośród domowych wypieków.
Co się jada na śniadanie
Idąc jeszcze dalej na wschód, trafimy do otwartego zaledwie kilka miesięcy temu „Fab Cafe”, które się reklamuje jako „twoja różowa kawiarnia na Dundas W”. Istotnie, wnętrze jest różowe, przy stoliku we wnęce przy drzwiach są huśtawki, na suficie i ścianach – wielkie różowe kwiaty. Goście kawiarni to w dużej części młode i modnie ubrane dziewczyny, takie też widnieją na instagramowych zdjęciach. Co takiego jest w menu poza kawą i deserami podawanymi na eleganckiej zastawie? All day breakfast. W nowoczesnej stylizacji nawet tradycyjne pancakes z syropem klonowym czy śniadaniowa jajecznica i frytki z warzywami i tostem, czyli to samo, co w oldskulowym „Crème de la Crème Cafe”, wyglądają wcale nie jak babcine śniadanie na preriach.
Badacze z Agri-Food Analytics Lab na Uniwersytecie Dalhousie zbadali w ubiegłym roku, jak wygląda statystyczne kanadyjskie śniadanie. Górą są tosty i bajgle, 40,6 proc. przyznało się do takich śniadań. Dalej są jajka we wszelakich formach oraz bekon, szynka i kiełbaski (37,5 proc.). Statystyczne śniadanie przypomina więc all day breakfast.

Dopiero na trzecim miejscu są płatki śniadaniowe i wariacje na ich temat (29,7 proc.). Potem są płatki owsiane z owocami (23,4 proc.), pancakes i gofry (11,8 proc.), muffiny i inne słodkie wypieki rodem z francuskiej kuchni (11,3 proc.), batony proteinowe i smoothies (6,2 proc.), a 6 procent jada na śniadanie resztki z kolacji. Z wyjątkiem urodzonych w pierwszej połowie XX w., którzy preferują płatki śniadaniowe, na pierwszym miejscu są tosty i bajgle.
Śniadanie jako symbol statusu
„Śniadanie było symbolem statusu, zanim zaczęło być nudne” – pisał prawie dziesięć lat temu kanadyjski magazyn "Maclean's", przypominając karierę śniadania, które w dawnych wiekach było uważane za posiłek niegodny wysoko urodzonych i potrzebny tylko rolnikom, dzieciom i osobom starszym. Tak było aż do czasu królowej Elżbiety I, która wstawała rano i żeby mieć siłę na obowiązki państwowe – jadła śniadanie. Angielskie śniadanie składające się z jajek, bekonu, kiełbasek, smażonej fasoli, pomidorów i tostów, przeniesione do Kanady, tradycję ma królewską.
Rhonda, kelnerka w jednej z torontońskich (tak mówi Polonia, Słownik Języka Polskiego sugeruje nazwę toronckich – red.) śniadaniowych restauracji, podsumowuje kanadyjskie śniadanie całkiem nie po królewsku.
– Śniadanie jest rzeczą niezbędną, a więc jajka, bekon, hashbrown, czyli tarte ziemniaki smażone na patelni tak długo, aż zyskają złocisty kolor, kiełbaski. Zawsze wygląda tak samo. Zawsze wiadomo, czego można się spodziewać. To pierwszy posiłek dnia. Możesz zjeść brunch, ale równie dobrze możesz zjeść all day breakfast – mówi Rhonda.
Dlaczego więc już dziesięć lat temu Robert Carter, dyrektor wykonawczy w firmie badań rynkowych NPD Canada, mówił "Maclean's", że to śniadanie rządzi wzrostem biznesu restauracyjnego? Bo nie każdemu chce się je rano robić, można je „grabnąć”, jak to z polska-angielska mawia kanadyjska Polonia, w pobliskim barze.
Po drodze była jednak pandemia. Co takiego się stało, że śniadanie-przez-cały-dzień, czyli właśnie all day breakfast, nie zalicza się do staromodnych restauracyjnych przyzwyczajeń, że pod „Red Onion” w Caledon na zachód od Toronto stoją w niedzielę kolejki, w leżącej nieco na uboczu „The Little Griddle Kitchen” w Newmarket na północ od Toronto nie ma zbyt wielu wolnych stolików, a w różowych i jasnych restauracjach nowego formatu, takich „Fab Cafe”, przesiaduje Generacja Z, wcale nie tylko nad kanapką z awokado i kiełkami? Jedna z kelnerek śmieje się, że po drodze był film „Barbie” i odnowiona popularność różowego koloru.
Śniadaniowa herbata z właścicielką
Usiadłam więc przy herbacie (śniadaniowej) z Irene Bogojewski, właścicielką „Wake a' Boo” przy Bloor Street West w torontońskim Bloor West Village, na wschód od „Crème de la Crème Cafe”. Wnętrze „Wake a' Boo” jest błękitne, z przeszklonym dachem i girlandami różowych kwiatów, z biało-różowymi krzesłami. Restauracja to bar śniadaniowy, więc w menu jest, oczywiście, także all day breakfast: jajecznica, hashbrown, pomidor, tosty i dżem. Herbata w fajansowych czajnikach. Kolorowe kubki. Irene jest kolejną osobą, którą pytam o różowy kolor.

– Takie wnętrza są bardziej atrakcyjne dla młodych dziewczyn. Mamy all day breakfast, ale jest serwowane nie w tradycyjnym żółto–brązowym wnętrzu, tylko w restauracji, która jest doświetlona, w świeżych i żywych kolorach. Może tu przyjść kobieta, która dobrze się czuje w takim wnętrzu, a jeśli przyjdzie ze swoim partnerem, on też znajdzie coś dla siebie, coś tradycyjnego do jedzenia – mówi Irene Bogojewski.
Irene pochodzi z Serbii, jej dziadkowie mają od 60 lat kawiarnię z deserami.
– I tutaj też chciałam więcej światła, europejskiego stylu, więcej bardziej subtelnych kolorów. W Europie więcej gotuje się samemu, w Kanadzie można pójść do baru na śniadanie. Takie restauracje jak nasza dbają o świeże produkty. Popatrz też na aspekt finansowy. All day breakfast jest tanie, kosztuje w granicach kilkunastu do 30 dolarów, w zależności od miejsca. Za lunch zapłacisz więcej, więc all day breakfast to niezły zamiennik wyjścia do restauracji – mówi Irene.
Jest kogo karmić

Coś w tym jest. W znajdującym się kilkadziesiąt metrów dalej francuskim „Aux Merveilles de Fred” są pieczone na miejscu delikatne ciastka i świeże kanapki, wnętrze jest doświetlone, a gości – głównie kobiet – zawsze pełno. Kiedy wchodzimy ze znajomymi o piątej po południu do „Carmelitas”, meksykańsko–salwadorskiej restauracyjki na Junction, zamawiam desayuno salvadoreño, śniadanie po salwadorsku. W „Carmelitas” nie jest drogo, ale śniadanie w piątek późnym popołudniem ma swój urok. Śniadania to rozwijający się biznes.
Według ubiegłorocznego badania zespołu z laboratorium analizującego rynek żywności na Uniwersytecie Dalhousie 57,2 proc. Kanadyjczyków codziennie je śniadanie. W najmłodszym pokoleniu tylko 9 proc. pomija ten posiłek całkowicie. Jest więc kogo karmić i kogo zachęcać do śniadań przez cały dzień.
Główne wnioski
- Ponad 57 proc. Kanadyjczyków codziennie je śniadanie i to do nich, a także do tych, którym nie chce się robić tego posiłku w domu, jest skierowana oferta restauracji. Jedna piąta tych, którzy pomijają śniadania wskazuje na brak czasu, a kolejna jedna piąta woli zjeść ten posiłek w ciągu dnia.
- Najbardziej do śniadań przywiązani są urodzeni w pierwszej połowie XX w. 74,8 proc. je ten posiłek codziennie.
- Niesieciowe restauracje stawiają na tradycję połączoną z nowoczesnymi trendami. Dzięki temu udaje im się przyciągać młodszą klientelę, dla której wyjście do restauracji może być zbyt drogie.