Przetasowania na mapie okręgów wyborczych w USA. To "gerrymaandering"

Republikanie w Teksasie i Demokraci w Kalifornii przystąpili do zmiany granic okręgów wyborczych, by zwiększyć swoje szanse na dodatkowe mandaty przed wyborami do Izby Reprezentantów w 2026 r. W ocenie ekspertów gerrymandering - bo tak w USA nazywa się manipulowanie granicami okręgów - stanowi zagrożenie dla demokracji.

Zgodnie z prawem okręgi wyborcze wyznaczone po spisie ludności w 2020 roku miały obowiązywać do kolejnego spisu w 2030 roku. Władze niektórych stanów zapowiedziały jednak, że będą próbowały dokonać zmian już w najbliższych latach.

Impuls wyszedł w czerwcu od prezydenta USA Donalda Trumpa, który wezwał do rozpoczęcia takiego procesu w Teksasie. W sierpniu teksaski gubernator Greg Abbott zwołał specjalną sesję stanowego parlamentu, by uchwalić nową, sprzyjającą Republikanom mapę okręgów wyborczych. Odpowiedzią mają być zmiany planowane przez Demokratów w kontrolowanych przez nich stanach.

W Kalifornii gubernator Gavin Newsom zaproponował inicjatywę referendalną, która ma pozwolić stanowej legislaturze na zmianę granic okręgów wyborczych, i podpisał dwie ustawy w tej sprawie. Zmiany mają pomóc Demokratom w zdobyciu pięciu dodatkowych mandatów w Izbie Reprezentantów USA.

Według Reutersa podobne działania mogą zostać podjęte również w Missouri, Ohio i na Florydzie (gdzie w stanowych parlamentach większość ma Partia Republikańska), co mogłoby zapewnić Republikanom dodatkowe mandaty w Izbie Reprezentantów. Demokratyczna gubernatorka Nowego Jorku Kathy Hochul zapowiedziała, że będzie „walczyć tą samą bronią”.

Gerrymandering — manipulowanie granicami okręgów wyborczych dla korzyści politycznych — znane jest od początków USA. Nazwa pochodzi od jednego z ojców założycieli, Elbridge’a Gerry’ego, który w 1812 roku jako gubernator Massachusetts zatwierdził mapę okręgów wyborczych o tak zdeformowanych kształtach, że przeciwnicy porównali jeden z okręgów do... salamandry. Od połączenia słów „Gerry” i „salamandra” (ang. salamander) wzięła się nazwa „gerrymandering”. W kolejnych dekadach praktyka ta służyła nie tylko do walki partyjnej, lecz m.in. do ograniczania wpływów Afroamerykanów po uchwaleniu w 1870 roku 15. poprawki do konstytucji USA, zakazującej odbierania lub ograniczania prawa głosu na podstawie rasy.

Współcześnie gerrymandering zyskał nową siłę także dzięki programom komputerowym, umożliwiającym kreślenie tysięcy wariantów map wyborczych z chirurgiczną precyzją.

Ośrodek Brennan Center for Justice podkreśla, że po spisie powszechnym z 2020 roku Republikanie kontrolowali proces wyznaczania granic okręgów wyborczych w większej liczbie stanów niż Demokraci i wykorzystali to do stworzenia map, które dawały im średnio 16 dodatkowych mandatów w porównaniu z uczciwymi standardami.

Po wyroku Sądu Najwyższego USA w sprawie z 2019 roku (Rucho v. Common Cause) sądy federalne nie mogą rozpatrywać skarg na gerrymandering, co otworzyło drogę do bardziej agresywnych manipulacji.

Reformatorzy wskazują, że jednym z rozwiązań są niezależne komisje, stosowane m.in. w Michigan, Arizonie czy Kolorado. Badania pokazują, że mapy tworzone przez takie komisje zawierają niemal dwukrotnie więcej „okręgów konkurencyjnych” - w których istnieje realna konkurencja polityczna - niż te przygotowywane przez stanowe legislatury.

Organizacja Campaign Legal Center (CLC) podkreśla jednak, że dopóki politycy będą mieli możliwość samodzielnego wyznaczania granic okręgów, wybory mogą odzwierciedlać interesy partii, a nie rozkład głosów obywateli. W opinii ekspertów CLC gerrymandering ułatwia politykom i partiom konsolidację władzy i wygrywanie wyborów kosztem wyborców i demokracji.

Dla demokracji oznacza to poważne zagrożenia - ogranicza realną konkurencję wyborczą, zmusza kandydatów do skupiania się na partyjnym elektoracie zamiast na całym społeczeństwie, a tym samym pogłębia polityczną polaryzację.

„Dzień wyborów (...) jest fundamentem demokratycznych rządów. Partyjny gerrymandering może pozbawić go znaczenia” – ostrzegła sędzia Sądu Najwyższego Elena Kagan.

Eksperci zwracają uwagę, że manipulowanie granicami okręgów wyborczych osłabia siłę głosów wyborców, utrudniając społecznościom wybór liderów odzwierciedlających ich potrzeby i priorytety.

Jak wynika z analizy think tanku Brookings Institution, w okręgach objętych gerrymanderingiem kandydaci na urzędy polityczne często prezentują bardziej radykalne stanowiska. W rezultacie „jeszcze mniejsza część wyborców chodzi na wybory, bo ci, zniechęceni brakiem realnego wyboru, mają poczucie, że ich głos nie ma znaczenia”.

Zgodnie z sondażem Reuters/Ipsos 55 proc. Amerykanów uważa, że gerrymandering jest „zły dla demokracji”, a 57 proc. obawia się, że demokracja w USA jest zagrożona. Takie przekonanie podziela ośmiu na 10 wyborców Partii Demokratycznej i czterech na 10 sympatyków Partii Republikańskiej.

Źródło: PAP