Nowi członkowie UE bez prawa weta? Bruksela rozważa elastyczne zasady rozszerzenia
W Unii Europejskiej trwają rozmowy nad propozycją, aby nowe państwa mogły dołączyć do wspólnoty bez pełnych praw głosu. Pomysł ma odblokować proces rozszerzenia, który od miesięcy blokują niektóre stolice, w tym Budapeszt.
Propozycja nowych zasad członkostwa
Nowe państwa mogłyby przystępować do Unii Europejskiej bez prawa weta, zanim Wspólnota przeprowadzi niezbędne reformy instytucjonalne. Propozycja, znajdująca się na wczesnym etapie, wymagałaby zgody wszystkich 27 obecnych członków UE.
Celem zmian jest umożliwienie przyjęcia krajów takich jak Ukraina, Mołdawia czy Czarnogóra jeszcze przed wprowadzeniem reform ograniczających możliwość blokowania decyzji przez pojedyncze państwa. Nowi członkowie zyskaliby większość korzyści płynących z członkostwa, ale bez prawa weta.
Pomysł wspierają rządy Austrii i Szwecji, które chcą przyspieszyć proces rozszerzenia. Obecnie jest on blokowany przez Węgry i kilka innych państw. Obawiają się one konkurencji gospodarczej i zagrożeń dla bezpieczeństwa.
Według Antona Hofreitera, przewodniczącego Komisji Spraw Europejskich Bundestagu, przyszli członkowie powinni zrezygnować z prawa weta do czasu wprowadzenia głosowania większością kwalifikowaną w większości obszarów polityki. „Rozszerzenie nie może być spowalniane przez pojedyncze państwa członkowskie” – podkreślił.
Dzięki takiemu rozwiązaniu Unia mogłaby uniknąć konieczności zmiany traktatów, co dotychczas było warunkiem dopuszczenia nowych państw. Propozycja ma charakter nieformalny i jest obecnie omawiana między państwami członkowskimi a Komisją Europejską.
Rosnące napięcia i frustracja kandydatów
Zwolennicy pomysłu twierdzą, że brak pełnych praw głosu na początku członkostwa pozwoli Unii zachować zdolność do działania mimo poszerzenia. Według Hofreitera, kraje Bałkanów Zachodnich oceniają tę koncepcję jako „konstruktywną i realną”.
W przeciwnym razie – jak ostrzegają – wymóg wcześniejszych reform mógłby zablokować rozszerzenie „tylnymi drzwiami”. Narasta frustracja wśród państw kandydujących, które przeprowadziły liczne reformy, ale wciąż czekają na postępy w negocjacjach.
Czarnogóra, która rozpoczęła rozmowy akcesyjne już w 2012 r., nie zbliżyła się znacząco do członkostwa. „Ostatnim krajem, który przystąpił do UE, była Chorwacja ponad 10 lat temu, a tymczasem Wielka Brytania odeszła” – przypomniał prezydent Czarnogóry Jakov Milatović.
Również Ukraina apeluje o przyspieszenie. Wicepremier Taras Kaczka podkreślił, że „czekanie nie wchodzi w grę” i wezwał do „kreatywnych rozwiązań” w obliczu rosyjskiej agresji. „Potrzebujemy rozwiązania tu i teraz – dla Ukrainy, ale też dla Unii Europejskiej” – powiedział.
Węgry blokują obecnie decyzję o rozpoczęciu kolejnego etapu negocjacji akcesyjnych z Kijowem. W tym kontekście propozycja ograniczonego członkostwa miałaby ułatwić obejście prawa weta Budapesztu.
Reformy wewnętrzne UE
Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej, zapowiedziała, że rozszerzenie pozostaje kluczowym elementem strategii Unii. Mimo to państwa członkowskie wciąż nie zgadzają się na znaczące przyspieszenie procesu.
Na początku października państwa UE odrzuciły inicjatywę przewodniczącego Rady Europejskiej Antónia Costy, który chciał ruszyć z procesem ekspansji. W najbliższą środę w Londynie odbędzie się szczyt w ramach tzw. Procesu Berlińskiego, poświęcony integracji krajów Bałkanów Zachodnich – Albanii, Bośni i Hercegowiny, Kosowa, Czarnogóry, Macedonii Północnej i Serbii.
Z kolei Komisja Europejska szykuje tzw. pakiet rozszerzeniowy, w ramach którego oceni postępy kandydatów. Dyplomaci wskazują, że Bruksela może przyspieszyć negocjacje, rezygnując z wymogu jednomyślnej zgody 27 państw na każdy etap rozmów – co ograniczyłoby wpływ Węgier.
W pakiecie mają się również znaleźć propozycje reform wewnętrznych UE, przygotowujących Unię do przyjęcia nowych członków. Wstępny projekt konkluzji ze szczytu w Brukseli, zaplanowanego na czwartek, nie zawiera jednak wzmianki o rozszerzeniu, co wywołało sprzeciw państw popierających ekspansję.
Rosja w tle i brak pośpiechu w Brukseli
Rozszerzenie Unii uznawane jest za kluczowe narzędzie geopolityczne wobec agresywnej polityki Rosji. „Jeśli Unia nie przyspieszy, odda pole innym aktorom” – ostrzegła Claudia Plakolm, austriacka minister ds. europejskich.
Dla Mołdawii, gdzie niedawne wybory wygrała proeuropejska prezydent Maia Sandu, a także dla Ukrainy, perspektywa członkostwa pozostaje silnym motywem politycznym. Jak przypomniała komisarz ds. rozszerzenia Marta Kos, „Ukraińcy od trzech i pół roku walczą, by trzymać Rosję z dala od Europy”.
Mimo presji ze strony Komisji, część przywódców unijnych nie spieszy się z poszerzeniem Wspólnoty, obawiając się wzrostu poparcia dla partii skrajnych w swoich krajach.
Kanclerz Niemiec Friedrich Merz zapowiedział, że Ukraina prawdopodobnie nie dołączy do UE przed 2034 rokiem, czyli przed końcem obecnej siedmioletniej perspektywy budżetowej. Jak dodał, przystąpienie Ukrainy nie wywoła natychmiastowego wpływu na finanse Unii, co sugeruje, że proces rozszerzenia pozostaje w fazie długoterminowych planów, a nie konkretnych decyzji.
Źródło: Politico