Cezary Kucharski chce kupić Śląsk Wrocław. Czy nie przeszkodzi mu w tym konflikt z Robertem Lewandowskim?
Po spadku z Ekstraklasy Śląsk Wrocław znajduje się w głębokim kryzysie sportowym. W oczach opinii publicznej stał się także symbolem tego, jak marnotrawione są publiczne pieniądze przeznaczane na piłkę nożną. Cezary Kucharski twierdzi, że jest gotów rozwiązać oba te problemy. Do Wrocławia przyjeżdża z grupą inwestorów, wśród których są m.in. multimilioner z Czech oraz były dyrektor wielkiego klubu Premier League. Zapewnia jednak, że pod jego wodzą to nie budżetem będzie wygrywać Śląsk.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego Cezary Kucharski chce kupić piłkarski klub w Polsce.
- Dlaczego Cezary Kucharski uważa, że może w ciągu 10 lat wprowadzić Śląsk Wrocław do Ligi Mistrzów.
- Dlaczego uważa, że epatowanie dużymi pieniędzmi jest szkodliwe dla funkcjonowania klubu.
Zbigniew Boniek wiele lat temu powiedział szyderczo: „Cezary Kucharski to jedyny napastnik, którego największym atutem była gra wślizgiem”. Obaj panowie nie szczędzili sobie uszczypliwości, a były prezes PZPN niespecjalnie przejmował się uczciwością sądu.
Dziś słowa Bońka wracają – już bez pejoratywnego wydźwięku – gdy Cezary Kucharski deklaruje chęć zakupu Śląska Wrocław. Objawia się jego natura walczaka. To człowiek, który trzy lata temu spędził miesiąc w śpiączce farmakologicznej z powodu poważnej choroby naczyń krwionośnych (vasculitis). I który od pięciu lat toczy sądowy oraz medialny spór z Robertem Lewandowskim – piłkarzem, którego był menedżerem i z którym odnosił największe sukcesy.
– Żona mnie hamuje, ale ja czuję potrzebę, by jeszcze zrobić coś dużego w polskiej piłce. Lubię wychodzić poza schematy. Możemy to nazwać też parciem na sukces, nie będę miał z tym problemu. Wyobrażam sobie, że za 10 lat Śląsk może grać w Lidze Mistrzów. I też nie mam problemu z ogłaszaniem tak ambitnych planów. Ani ja, ani ludzie ze mną związani. Były prezes wielkiego klubu z ligi angielskiej nie potrafi myśleć inaczej – zaczyna Cezary Kucharski.
Możemy to nazwać parciem na sukces, nie będę miał z tym problemu.
Jak Cezary Kucharski przekonywał inwestorów
Tyle że słowo „sukces” w kontekście naszej rozmowy brzmi zaskakująco – Śląsk Wrocław właśnie spadł z Ekstraklasy, i to zaledwie rok po zdobyciu wicemistrzostwa. Upadek musi być wyjątkowo bolesny. Droga do jakichkolwiek sukcesów wydaje się dziś bardzo odległa.
– Dostrzegam tutaj ogromny potencjał. Wrocław to wspaniałe miasto, położone w znakomitej lokalizacji. To region, który stwarza wielkie możliwości. I właśnie te dwa czynniki – region oraz miasto – były kluczowe w rozmowach z inwestorami. Po pierwsze, województwo dolnośląskie wytwarza PKB porównywalne z niejednym małym krajem, więc sportowy sukces w takim miejscu z pewnością przyciągnąłby wielki biznes. Po drugie, Wrocław leży blisko Niemiec, Czech i Słowacji, co budzi zainteresowanie i chęć współpracy ze strony partnerów z krajów sąsiednich. Know-how i sieć kontaktów naszej grupy umożliwiłyby sprowadzanie do Śląska utalentowanych zawodników, partnerów biznesowych, a może nawet kibiców z zagranicy. Jeden z naszych inwestorów to Matej Turek, multimilioner z Czech, właściciel klubu piłkarskiego Dukla Praga – doskonale rozumie, czym jest synergia. Rynek niemiecki natomiast jest tak silny, że znakomitych piłkarzy można znaleźć nie tylko w czołówce Bundesligi. Znam to środowisko bardzo dobrze i jestem w nim postrzegany jako osoba wiarygodna – podkreśla Cezary Kucharski.
W grupie inwestorów jest również Richard Law, były dyrektor Arsenalu, w latach 2009-2017.
Cezary Kucharski zapewnia przy tym, że zarówno on, jak i współpracująca z nim grupa inwestorów mają świadomość, że droga do sukcesu może być długa i wymagająca.
Najlepszy moment?
– Zawsze myślałem długoterminowo i tym podejściem starałem się zarażać wszystkich piłkarzy, z którymi pracowałem. Gdy zaczynałem współpracę z Robertem Lewandowskim w czasach Znicza Pruszków, ludzie się śmiali, gdy opowiadałem o jego karierze w perspektywie 10 lat. A mówiłem wtedy, że będzie większym piłkarzem niż Zbigniew Boniek. Został najlepiej zarabiającym zawodnikiem Bundesligi. Wracając do Śląska – jasne, sytuacja klubu jest dziś bardzo trudna, ale to właśnie takie momenty są najlepsze, by przeprowadzić restart – mówi były napastnik.
Warto dodać: to również dobry moment na zakup klubu. W polskich realiach piłkarskich spadek z Ekstraklasy oznacza równocześnie spadek wartości rynkowej nawet o 70 proc. Prawa telewizyjne stanowią główne źródło przychodów klubów w Ekstraklasie – po degradacji do I ligi wpływy te spadają z niemal 30 mln złotych do zaledwie dwóch–trzech milionów.

Czy Wrocław sprzeda Śląsk?
Spadek z Ekstraklasy to także poważna porażka wizerunkowa dla miasta. Oto klub z aglomeracji liczącej prawie 700 tys. mieszkańców będzie rozgrywać mecze I ligi na nowoczesnym stadionie, który może pomieścić ponad 40 tys. kibiców. Pustki na trybunach będą wyglądać wyjątkowo niekorzystnie z perspektywy władz miasta. Mieszkańcy Wrocławia – zwłaszcza ci niezainteresowani piłką nożną – mogą narzekać jeszcze głośniej niż dotąd. Ich zdumienie, wyrażane od lat, nie jest bezzasadne: Gmina Wrocław posiada 99,11 proc. akcji klubu, a w ciągu ostatnich dziesięciu lat przekazała na jego funkcjonowanie ponad 100 mln złotych.

Można odnieść wrażenie, że po spadku z ligi władze miasta potrzebują jakiegoś sukcesu. Tylko czy sprzedaż klubu właśnie teraz – gdy jego wartość znacząco spadła – może być uznana za sukces? Na razie nie ma jednoznacznej odpowiedzi ze strony magistratu. Wpłynęły dwie oferty (jedną złożył Cezary Kucharski), a rozmowy trwają.
– Właśnie dlatego nie ujawniam nazwisk wszystkich osób zainteresowanych dołączeniem do projektu. Szanuję ich prośby. Gdy nie mają pewności, że miasto rzeczywiście chce doprowadzić do prywatyzacji, wolą pozostać w cieniu. To ludzie ze Szwajcarii, Hiszpanii, USA, ale też z bliższych okolic… Są jednak zgodni co do jednego: Wrocław ma ogromny potencjał. To inwestorzy, którzy rozumieją ryzyko związane z piłką nożną, ale widzą też szansę, że razem możemy uczynić ze Śląska klub na europejskim poziomie – z korzyścią dla miasta, regionu, a może nawet całej Polski. W tym kontekście słowa „miasto” i „region” padają bardzo często. Potencjał jest ogromny – tłumaczy Cezary Kucharski.
To ludzie ze Szwajcarii, Hiszpanii, USA, ale też z bliższych okolic… Są jednak zgodni co do jednego: Wrocław ma ogromny potencjał.
Cezary Kucharski: To nie pieniędzmi chcemy wygrywać
Nazwisk osób, które wspólnie z nim chcą przejąć Śląsk Wrocław, Cezary Kucharski nie ujawnia. Zamiast tego proponuje spojrzenie na sprawę z innej perspektywy.
– Możemy, na potrzeby tej rozmowy, wprowadzić pojęcie „wyporności portfela”. W przypadku naszej grupy przekracza ona pół miliarda euro. Ale to nie oznacza, że chcemy wygrywać pieniędzmi. Chcemy wygrywać jakością zarządzania, a nie budżetem. Pomijam już fakt, że prężenie muskułów i przechwalanie się zasobnością finansową jest w piłce nożnej kontrproduktywne. Gdy ktoś ogłasza wszem i wobec, że jego kieszenie nie mają dna, to niesie to dla klubu negatywne konsekwencje: negocjacje z agentami przebiegają zupełnie inaczej, zwiększa się presja ze strony piłkarzy, a w grupie mogą pojawić się toksyczne napięcia. My chcemy zbudować w Śląsku zupełnie inną mentalność – przekonuje Cezary Kucharski.

Chwilę później pada przykład Paris Saint–Germain.
– W ataku PSG jeszcze niedawno grali Leo Messi, Neymar i Kylian Mbappé. A Ligę Mistrzów klub zdobył dopiero w sezonie, w którym cała trójka już odeszła. Gdy zbudowano odpowiednią kulturę i wybrano właściwego trenera. To dla nas wzór. Chcę kupić Śląsk z taką grupą ludzi, która będzie potrafiła oceniać i odpowiednio dobierać zespół. Jak można się domyślać, mam w Europie bardzo szerokie i bezpośrednie kontakty. Można oczywiście szastać pieniędzmi, ale można też stworzyć ciało decyzyjne, które będzie wydawać je rozsądnie i skutecznie. Chodzi o budowę klubu na zdrowych zasadach – z myślą o wielu latach do przodu – mówi Cezary Kucharski.
Nie chcemy wygrywać pieniędzmi. Chcę kupić Śląsk z taką grupą ludzi, która potrafiła oceniać i odpowiednio dobierać zespół.
Cezary Kucharski o swoich atutach
Cezary Kucharski zapewnia, że posiada cztery kluczowe atuty niezbędne do zarządzania klubem: niebanalność, wiarygodność, sieć kontaktów oraz kapitał.
O jego nieszablonowym podejściu głośno było już choćby wtedy, gdy w jednym z wywiadów powiedział: „Mówiłem Robertowi Lewandowskiemu, by pilnie słuchał, co mówią inni piłkarze w szatni. I żeby postępował dokładnie odwrotnie.” W rozmowie z nami Kucharski podkreśla również swoje odmienne spojrzenie na prowadzenie akademii piłkarskiej.
– Wspólnie z miastem staralibyśmy się o pozyskanie środków na akademię z dotacji Ministerstwa Sportu i Turystyki. Akademia to dla mnie rzecz niezwykle ważna, choć patrzę na nią może trochę inaczej niż większość. Pamiętam, jak jako nastolatek przeskakiwałem do drużyny seniorów Orląt Łuków. I czasem myślę, że właśnie dzięki temu osiągnąłem sukces w piłce. Gdybym dziś był młodym zawodnikiem, pewnie spędziłbym w akademii kolejne dwa–trzy lata. Tak wygląda współczesny świat futbolu. Jose Mourinho powiedział kiedyś, że gdy prowadził 23-letniego Franka Lamparda w Chelsea, widział przed sobą mężczyznę. Dziś 23-latek to często wciąż chłopak. Nasza akademia we Wrocławiu działałaby w innym duchu – w duchu wychowywania mężczyzn – mówi Cezary Kucharski.

Cezary Kucharski kontra Robert Lewandowski
Nie da się ukryć, jak wiele Cezaremu Kucharskiemu dała współpraca z Robertem Lewandowskim. Teraz jednak, gdy Kucharski planuje przejąć Śląsk Wrocław, nasuwa się pytanie: czy konflikt z Lewandowskim nie okaże się przeszkodą? Napastnik Barcelony to potężna marka – wojna z kimś takim zawsze niesie za sobą ryzyko.
Wszystko „wybuchło” medialnie około pięć lat temu. Cezary Kucharski pozwał piłkarza na kwotę 38 mln złotych, argumentując, że tyle należy mu się z tytułu rozliczeń po zakończeniu współpracy – chodziło o jego wkład w spółkę RL Management. Robert Lewandowski twierdził natomiast, że były menedżer próbował go szantażować, żądając 20 mln euro. Sprawa trafiła do sądu, a piłkarz dołączył do akt nagrania rozmów z Kucharskim. Ten z kolei przekonuje, że wszystko było intrygą zawiązaną przez „ludzi Lewandowskiego”, do której później dołączyła polska prokuratura – „żeby móc w swoich mediach oskarżać byłego posła Platformy Obywatelskiej”.
Według Kucharskiego, Lewandowski zadawał w nagranych rozmowach pytania w sposób celowy – tak, by pogrążyć byłego menedżera. Dzięki temu miał uniknąć rozliczenia się z zamknięcia spółki, której głównym aktywem były prawa do wizerunku wniesione przez Cezarego Kucharskiego.
– Wiem, do czego pan zmierza. Czy inwestorzy, reklamodawcy, sponsorzy będą chcieli z nami współpracować? Jeśli chodzi o inwestorów – jestem dla nich bardzo wiarygodny. Widzę to zarówno w Polsce, jak i za granicą. Ale, co ważniejsze, uważam mój spór z Robertem Lewandowskim za coś pożytecznego w kontekście Śląska Wrocław. Chciałbym być właścicielem klubu i drużyny z odpowiednią mentalnością. Chciałbym, by piłkarze wychodzili na boisko z nastawieniem: nie boimy się nikogo. Niezależnie od tego, jak potężny jest przeciwnik – nie wolno odpuszczać. Sam odrzuciłem finansową propozycję ugody w tej sprawie. Nie chcę kończyć tego po cichu. Chcę pokazać ludziom prawdę – mówi Cezary Kucharski.

Mógłbym tę transakcję przeprowadzić samodzielnie...
Dopytywany o pozyskiwanie sponsorów, Cezary Kucharski mówi o swoim doświadczeniu
– Jeśli doprowadzimy Śląsk do sukcesów sportowych, marketing będzie najmniejszym problemem. Współpracując z Robertem Lewandowskim, nie odpowiadałem wyłącznie za negocjacje z największymi klubami Europy. Bardzo aktywnie uczestniczyłem w budowaniu jego marki. Wówczas pozyskiwał od 10 do 12 mln euro rocznie z kontraktów reklamowych. Negocjowaliśmy z takimi firmami jak Nike, Panasonic, Procter & Gamble… Znam ten świat i dobrze go rozumiem – mówi Cezary Kucharski.
Uważam mój spór z Robertem Lewandowskim za coś pożytecznego w kontekście Śląska Wrocław. Chciałbym być właścicielem klubu i drużyny z odpowiednią mentalnością. Chciałbym, by piłkarze wychodzili na boisko z nastawieniem: nie boimy się nikogo.
Grupa inwestorów związana z Kucharskim liczy obecnie mniej niż 10 osób. On sam również deklaruje wkład finansowy – choć nie byłby największym udziałowcem. Jeśli ich oferta zostanie wybrana, transakcji przyjrzy się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
– Gdyby wszystko zakończyło się sukcesem, już w ostatnim kwartale tego roku moglibyśmy przejąć odpowiedzialność za klub. Mógłbym tę transakcję przeprowadzić samodzielnie, ale zaprosiłem innych inwestorów, ponieważ zależy mi na dużej dynamice rozwoju Śląska Wrocław. Mówiąc wprost: im większa kieszeń, tym szybsze tempo rozwoju – podsumowuje Kucharski.
Główne wnioski
- Cezary Kucharski wraz z grupą inwestorów chciałby przejąć Śląsk Wrocław już pod koniec 2025 r. Jego oferta nie jest jednak jedyną, a miasto Wrocław wciąż nie podjęło decyzji w sprawie prywatyzacji klubu. Sprzedaż Śląska po spadku z Ekstraklasy oznacza znacznie niższą cenę niż jeszcze rok temu.
- Kucharski deklaruje, że chciałby w ciągu 10 lat wprowadzić Śląsk Wrocław do Ligi Mistrzów. Przekonuje, że posiada odpowiednie kompetencje i sieć kontaktów, by ten cel zrealizować. Jako menedżer Roberta Lewandowskiego negocjował z największymi klubami świata i zapewnia, że potrafiłby sprowadzić do Wrocławia ludzi gwarantujących najwyższą jakość zarządzania klubem.
- Kucharski twierdzi również, że jego głośny konflikt z Robertem Lewandowskim nie wpływa negatywnie na jego pozycję w świecie biznesu. Co więcej – chce, by piłkarze Śląska Wrocław prezentowali taką samą postawę, jaką on sam przyjął wobec znacznie silniejszego przeciwnika. Nie chce zawierać ugody ani „zamiatać sprawy pod dywan” – zależy mu na pokazaniu, że prawda i determinacja mogą zwyciężyć. Spór Kucharskiego z Lewandowskim nadal pozostaje nierozstrzygnięty.




