Trwa polityczna batalia o ceny prądu. Tymczasem konsumenci wciąż są naciągani przez sprzedawców energii
Koncerny energetyczne nie są w stanie od października obniżyć cen energii dla gospodarstw domowych do poziomu cen mrożonych, dlatego rząd postanowił utrzymywać sztuczną stawkę aż do końca roku. Nie jest też pewne, czy uda się uniknąć podwyżek w 2026 r. Tymczasem odbiorcom coraz trudniej jest odnaleźć się na rynku energii. – Największym zagrożeniem jest brak rzetelnej i pełnej informacji o dostępnych ofertach sprzedawców prądu. Niektóre oferty według mnie w ogóle nie powinny być proponowane emerytom – alarmuje Aleksandra Bielecka, powiatowa rzeczniczka konsumentów w Kutnie.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jaki jest plan rządu na ceny energii w tym roku.
- Z jakimi problemami zmagają się odbiorcy energii.
- Jak podnieść świadomość konsumentów o rynku energii.
Tarcza ochronna w postaci mrożenia cen energii elektrycznej dla gospodarstw domowych na poziomie 500 zł za megawatogodzinę (MWh) wygasa z końcem września. Plan rządu, by to koncerny energetyczne wzięły na siebie koszt utrzymania tych cen w kolejnych miesiącach, się nie powiódł. Z naszych informacji wynika, że koncerny jasno zadeklarowały rządowi – nie są w stanie zejść z ceną od października do 500 zł/MWh. Obecna taryfa na sprzedaż energii klientom indywidualnym, zatwierdzona przez prezesa Urzędu Regulacji Energetyki, wynosi około 623 zł/MWh. Odbiorcy nie widzą jej na rachunkach, ale sprzedawcy za wystawianie klientom niższych faktur otrzymują od państwa rekompensaty.
Nieudany plan rządu
Jeszcze w kwietniu premier Donald Tusk spotkał się z szefami największych koncernów energetycznych i przekazał im, że ich zadaniem jest zapewnienie państwu bezpieczeństwa energetycznego, a także możliwie taniej i powszechnie dostępnej energii. Od tego czasu trwały gorączkowe analizy, jak bardzo koncerny mogą zejść z ceny od października. Po wygaśnięciu tarczy ochronnej klienci musieliby płacić 623 zł/MWh. Rząd już wcześniej zadbał o to, by ustawą nałożyć na sprzedawców prądu konieczność złożenia do URE korekty tej taryfy, która miałaby obowiązywać od października. I to wbrew obietnicom, że za zaniżenie taryf w drugiej połowie 2024 r. koncerny będą mogły odrobić straty w postaci stałej stawki na cały 2025 r.
Przedstawiciele grup energetycznych podkreślają, że energię na drugą połowę 2025 r. już kupili i nie ma tu wielkich rezerw do upustu. W nieoficjalnych rozmowach szacują, że obniżka do 550-570 zł/MWh to byłoby maksimum ich możliwości, by nie sprzedawać energii ze stratą.
Oficjalnie na ten temat wypowiedział się wcześniej prezes Polskiej Grupy Energetycznej Dariusz Marzec.
– Energię na październik, listopad i grudzień kupiliśmy już w zeszłym roku. Tu nie ma dużego marginesu do zmiany ceny. Natomiast możemy wydłużyć obowiązywanie nowej taryfy na przyszły rok i wtedy moglibyśmy uwzględnić w niej te niższe stawki, które kontraktujemy w tym roku. Im dłuższy okres obowiązywania taryfy, tym jest szansa na niższą cenę. Ale rozmowy na ten temat z regulatorem jeszcze przed nami – stwierdził Dariusz Marzec.
Widząc, że nadzieje na obniżki taryf są nikłe, rząd postanowił przedłużyć mrożenie cen do końca tego roku.
– Odbiorca energii elektrycznej może spać spokojnie. Podjęliśmy decyzję, że do końca roku możemy dalej mrozić ceny energii – stwierdził premier Donald Tusk.
Oznacza to jednak dodatkowy koszt dla budżetu państwa, bo różnica między taryfą zatwierdzaną przez URE a ceną mrożoną będzie pokrywana przez państwo. Stąd zapewne presja na to, by koncerny energetyczne obniżyły swoje taryfy i tak będzie znacząca.
A co czeka nas w 2026 r.? Ceny energii elektrycznej na giełdzie spadają, ale czy tak mocno, by spółki mogły zaoferować stawki dla gospodarstw domowych niższe niż 500 zł/MWh? Tu zdania koncernów energetycznych są podzielone. Dla jednych jest to realna opcja, inni twierdzą, że to niemożliwe. Z pewnością jednak naciski polityczne na spadek cen będą bardzo duże.
Niekorzystne umowy
Wysokość rachunków za prąd to bolączka wielu Polaków, zwłaszcza tych, którzy w sposób nieprzemyślany zdecydowali się przejść na tzw. umowy rynkowe, które są poza kontrolą regulatora. Do rzeczników konsumentów stale spływają zgłoszenia o nagłych wzrostach rachunków za prąd, których klienci zupełnie nie rozumieją.
– Konsument na rynku energetycznym nie ma łatwego życia. Wcześniej mieliśmy przypadki sprzedawców energii, którzy chodzili od domu do domu i namawiali klientów do podpisywania nowych umów. Miało być taniej, a odbiorcy zostawali z bardzo niekorzystnymi umowami, które trudno było potem rozwiązać. Taka sprzedaż energii elektrycznej już jest zakazana, ale wpłynęło to na utratę zaufania do prywatnych firm – przypomina Aleksandra Bielecka, powiatowa rzeczniczka konsumentów w Kutnie.
Do jej biura zgłaszają się jednak osoby, które skarżą się na działania właśnie tych największych koncernów energetycznych, kontrolowanych przez państwo.
– Największym zagrożeniem dla konsumenta jest brak rzetelnej i pełnej informacji o ofertach danego przedsiębiorstwa. Często klienci nie wiedzą, że podsuwana im przez przedstawiciela spółki energetycznej oferta rynkowa nie jest jedyną i mogą skorzystać też z taryf zatwierdzanych przez regulatora. Wielu sprzedawców energii, także tych największych, zaczęło promować swoje oferty rynkowe, które zawierają dodatkowe opłaty handlowe, często bardzo wysokie, a także szereg innych usług, często zupełnie klientom niepotrzebnych, niedostosowanych do ich potrzeb i możliwości. Zdarzają się sytuacje, gdy osoba po śmierci współmałżonka idzie do zakładu energetycznego i chce przepisać umowę na siebie, ale sprzedawca twierdzi, że takich umów to już dawno nie ma i teraz są inne. Takich ludzi jest mnóstwo i oni trafiają później do mnie, bo nagle ich rachunki mocno wzrosły, a chcieli tylko przepisać na siebie licznik – podaje Aleksandra Bielecka.
Z jej relacji wynika, że sprzedawcy nie zawsze informują klienta, że może wybrać ofertę taryfową, regulowaną przez URE, która nie zawiera opłat handlowych. Często też do umów rynkowych dołączane są dodatkowe usługi takie jak umowy ubezpieczenia, pomoc fachowca albo upust na paliwo.
– Oferta z tańszym tankowaniem była skierowana do osoby ponad 80-letniej, która nawet nie ma samochodu i sprzedawca twierdził, że to dla niej najkorzystniejsza opcja. Sprzedawcy z urzędu, a są to spółki z udziałem Skarb Państwa, powinny mieć większą wrażliwość i kierować się uczciwością. Niektóre oferty w mojej ocenie w ogóle nie powinny być oferowane emerytom i innym wrażliwym konsumentom. Uważam, że regulator powinien zdyscyplinować sprzedawców, by ich przekaz do klientów był transparentny i pełny – twierdzi Aleksandra Bielecka.
Nieczytelny rachunek za prąd
URE wspólnie z agencją badawczą Smartscope sprawdził, co Polacy wiedzą o swoich rachunkach za prąd. Z badania wynika, że zaledwie 23 proc. respondentów potrafi określić roczne zużycie energii w swoim gospodarstwie domowym. Również wiedza konsumentów dotycząca źródeł energii i ich wpływu na środowisko pozostaje stosunkowo niska – jedynie połowa deklaruje wiedzę, z czego produkujemy energię.
Badanie wykazało, że jedynie czterech na dziesięciu ankietowanych ocenia faktury za energię jako czytelne i zrozumiałe. Jednocześnie ponad połowa osób deklaruje, że bez trudu znajduje na nich kwotę do zapłaty. Niższe oceny wystawiają częściej osoby, które odczuwają duże obciążenie
domowego budżetu opłatami za energię oraz te, które przyznają, że nie rozumieją zasad funkcjonowania rynku energii. Konsumenci pozytywnie reagują na rozwiązania takie jak graficzne
przedstawienie zużycia, jasne opisy kwot i liczb oraz wyraźne wyróżnienie kwoty do zapłaty – np. przez kolor, pogrubienie lub oddzielenie jej przestrzenią.
Większość osób (88 proc.) ma świadomość, że rachunek za prąd to nie tylko sama opłata za zużycie energii, ale też jej dystrybucję, czyli transport. Jednak zrozumienie całego rachunku, który składa się z szeregu różnych dodatkowych opłat, jest bardzo powierzchowne. Rząd pracuje właśnie nad uproszczeniem całego rachunku za prąd, by był on bardziej zrozumiały dla konsumenta.
– Ogromna część odbiorców energii nie ma świadomości, co oznaczają poszczególne opłaty na rachunku, zwracają uwagę jedynie na kilka podstawowych wartości. Jednak są również tacy odbiorcy, którzy mają świadomość, jak funkcjonuje rynek, i chcą wiedzieć, za co konkretnie płacą. Zwłaszcza jeśli nagle zauważają wzrost rachunku, to chcą sprawdzić, która opłata się zmieniła. Dlatego z jednej strony uproszczenie rachunku ma swoje dobre strony, ale trudno też pozbawić odbiorców tych szczegółowych informacji. Widzimy tu dużą rolę regulatora do kontynuowania naszych działań edukacyjnych – podkreśla Rafał Gawin, prezes URE.
Oferty dla świadomych odbiorców prądu
Odbiorcy, którzy dobrze znają rynek energii, wiedzą, jak zmieniają się ceny energii na giełdzie i jak mogą elastycznie zarządzać zużyciem prądu w swoim domu, mają do wyboru coraz więcej ofert. Od sierpnia 2024 r. największe polskie koncerny zostały zobowiązane do zaproponowania, obok dotychczasowych umów, także oferty z dynamiczną ceną energii, zmieniającą się co najmniej co 15 minut i uwzględniającą notowania energii na giełdzie. Okazało się jednak, że polski rynek nie jest na to gotowy – według stanu na koniec grudnia 2024 r. z takiej oferty skorzystało zaledwie 135 osób.
URE podaje, że średnia cena dynamiczna dla wszystkich odbiorców w każdym z czterech miesięcy objętych raportem (wrzesień-grudzień 2024 r.) przekraczała 500 zł/MWh. Oznacza to, że wiele osób, które przeszły na taryfę dynamiczną zapłaciło więcej, niż wynosiła cena mrożona przez państwo. Średnia cena u co najmniej jednego ze sprzedawców w każdym miesiącu przekraczała 700 zł/MWh. Większość sprzedawców nalicza też do tej umowy miesięczne opłaty abonamentowe sięgające nawet 49,90 zł.
Pojawia się jednak coraz więcej innych ofert rynkowych, które uwzględniają wahania cen na giełdzie i które mogą być korzystne dla klientów, o ile klienci są w stanie zmienić swoje nawyki i odpowiednio sterować zużyciem prądu. Nowością są dynamiczne taryfy dystrybucyjne, które mogą wpłynąć na obniżenie rachunków za prąd. Tu znów jednak potrzebna jest szeroka edukacja konsumentów.
– Konsument powinien być aktywny, bo ideą transformacji energetycznej jest to, że ludzie są w jej centrum i nikt nie zostaje z tyłu. Nie jesteśmy tylko konsumentami, ale "obywatelami energetycznymi", mamy swoje prawa. Świadomość konsumentów jest jednak wciąż niska. Można stworzyć koalicję na rzecz budowania kompetencji energetycznych i zaoferować granty dla organizacji pozarządowych czy spółdzielni energetycznych, które będą pomagać społeczności lokalnej w tym obszarze. Jeśli chcemy dobrze planować zużycie energii w domu, to musimy mieć informację w czasie rzeczywistym, ile energii zużywają urządzenia, ile wydałem na energię, ile zaoszczędziłem. Edukator może wejść do domu i pomóc rodzinie to wszystko wyliczyć i pokazać korzyści – proponuje profesor Aleksandra Wagner z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Główne wnioski
- Premier Donald Tusk zapowiedział dalsze mrożenie cen energii elektrycznej dla gospodarstw domowych. Obecna tarcza ochronna wygasa z końcem września, nowa ma obowiązywać od października do końca grudnia tego roku. Rząd liczył na to, że dalsze mrożenie cen nie będzie potrzebne, bo koncerny energetyczne znacząco obniżą swoje taryfy na sprzedaż energii. To jednak okazało się niemożliwe.
- Nie wiadomo jeszcze, czy uda się uniknąć podwyżek rachunków za prąd od stycznia 2026 r. Zdania koncernów energetycznych na ten temat są podzielone. Spółki energetyczne już teraz kontraktują energię na przyszły rok, a stawki na rynku hurtowym spadają. Mimo to część koncernów w nieoficjalnych rozmowach przekonuje, że obniżenie stawek poniżej 500 zł/MWh będzie bardzo trudne.
- Urząd Regulacji Energetyki z agencją Smartscope sprawdzili, co Polacy wiedzą o swoich rachunkach za prąd. Z badania wynika, że zaledwie 23 proc. respondentów potrafi określić roczne zużycie energii w swoim gospodarstwie domowym. Jedynie czterech na dziesięciu ankietowanych ocenia faktury za energię jako czytelne i zrozumiałe. Z kolei Aleksandra Bielecka, powiatowa rzeczniczka konsumentów w Kutnie, alarmuje, że najwięksi sprzedawcy energii zaczęli promować swoje oferty rynkowe, które zawierają dodatkowe opłaty handlowe, często bardzo wysokie, a także szereg innych usług, często zupełnie klientom niepotrzebnych. Nie informują przy tym klientów, że mogą wybrać taryfę regulowaną przez URE. Jej zdaniem niektóre oferty w ogóle nie powinny być proponowane klientom wrażliwym.


