"Miecz Damoklesa" nad głową premiera. Los francuskiego rządu wisi na włosku
8 września rozstrzygnie się los francuskiego rządu. Upadek gabinetu Francoisa Bayrou wydaje się jednak przesądzony. Przeciw wotum zaufania zamierza bowiem głosować zarówno lewica, jak i prawica.
Zdaniem „L'Opinion” strategia premiera Francji Francoisa Bayrou w sprawie głosowania parlamentu nad wotum zaufania dla jego rządu jest już praktycznie przegrana. Francję zaś czeka powtórka sytuacji sprzed roku, gdy była bez premiera. Jak dodaje dziennik, to efekt błędu strategicznego premiera. Zakładał on bowiem dużo większą świadomość Francuzów o sytuacji finansowej państwa. Bayrou źle miał też rozegrać kwestię przyjęcia planu oszczędnościowego.
Z kolei zdaniem "Le Parisien", jeśli do skrajnej lewicy i prawicy dołączy też Partia Socjalistyczna, a przy tym zagłosują wszyscy posłowie, to rząd upadnie. Potrzeba bowiem do tego 287 głosów, czyli dokładnie tyle, ile ma opozycja. Przez kolejne 15 dni Bayrou planuje negocjacje z poszczególnymi partiami i liczy, że ktoś się wyłamie i poprze jego gabinet. Są na to jednak – według francuskich mediów – bardzo małe szanse.
Francuski premier swoim wnioskiem o wotum zaufania wyprzedził plany opozycji. Ta bowiem chciała jesienią zgłosić wotum nieufności wobec mniejszościowego rządu. Wszystko przez oszczędnościowe plany szefa rządu. Planuje bowiem cięcia wydatków oraz przywilejów socjalnych, które dałyby aż 44 miliardy euro oszczędności. Przeciw cięciom protestuje jednak zarówno francuska ulica, jak i opozycja.