Lewica utrzymała władzę w Norwegii. Skrajna prawica osiągnęła najlepszy wynik w historii

Centrolewicowa koalicja utrzymała władzę w Norwegii. Zdobyła łącznie 88 mandatów i to wystarczy, by Jonas Gahr Stoere pozostał na stanowisku premiera. Z wyborów cieszy się też skrajna prawica. Partia Postępu osiągnęła bowiem najlepszy wynik w historii.

Centrolewicowa koalicja zdobyła 88 mandatów w 169-osobowej izbie. Sama Partia Pracy uzyskała poparcie 28 proc. głosów, co dało jej 54 deputowanych. To o sześć mandatów więcej niż w poprzedniej kadencji Stortingu.

Największym wygranym okazała się za to skrajna prawica. Partia Postępu zdobyła 24 proc. głosów i wprowadzi do Stortingu 48 deputowanych. W poprzedniej kadencji ugrupowanie Sylvi Listhaug miało tylko 21 mandatów.

Klęskę poniosła za to Partia Konserwatywna. Osiągnęła bowiem najgorszy wynik od 2005. Ich poparcie wyniosło zaledwie 14,5 proc. (o 6 proc. mniej niż w poprzedniej kadencji). To oznacza 12 mandatów mniej. A jednocześnie w partii byłej premier Erny Solberg pojawiły się dyskusje nad zmianą liderki ugrupowania.

Wybory przegrali też ludowcy z Partii Centrum. Ich poparcie spadło z 13,5 proc. do 5,6 proc. A to oznacza spadek liczby mandatów z 28 do 9. Także Socjalistyczna Partia Lewicy zanotowała spadek poparcia. Ma zaledwie 9 mandatów, a w poprzedniej kadencji miała 13 deputowanych. Swój stan posiadania powiększyli za to marksiści z Roedt. W nowym parlamencie będą mieli 9 mandatów, czyli o jeden więcej niż poprzednio.

Zgodnie z norweskim kodeksem wyborczym, Zieloni i Krf, którzy przekroczyli próg 4 proc., dostaną po 7 mandatów wyrównawczych. Trzy mandaty (wcześniej 8) przypadną proeuropejskim liberałom z Venstre.

W wyborach wzięła udział rekordowa liczba obywateli. Frekwencja wyniosła 78,8 proc. i była najwyższa od 20 lat. Prawie połowa wyborców wzięła też udział w głosowaniu przedterminowym, które toczyło się od 11 sierpnia do 5 września. To najwyższy wynik takiej formy głosowania w historii Norwegii.