Masakra w szpitalu położniczym w sudańskim El-Fasher. Rebelianci zabili ponad 460 osób
Rebelianci, którzy po 18 miesiącach oblężenia zdobyli miasto El Fasher, popełniają masowe zbrodnie wojenne. Według WHO, w lokalnym szpitalu położniczym zginęło ponad 460 pacjentek i członków ich rodzin. W samym mieście rebelianci zabili też ponad 2 tysiące cywilów.
Masakrę widać na filmikach krążących w internecie. Pokazują one ciała pacjentek i ich rodzin leżących na korytarzach wśród zniszczonego sprzętu medycznego – pisze brytyjski "Daily Mail". Lekarze mówią też w rozmowie z agencjami ONZ, że szpital był wcześniej celem ostrzałów moździerzowych.
To nie jedyna zbrodnia, której dopuścili się rebelianci z RSF. Według informacji sił rządowych, gdy miasto El Fasher padło po 18 miesiącach oblężenia, zdobywcy wymordowali w nim ponad 2 tysiące osób – głównie kobiety, dzieci i starców.
Na zdjęciach satelitarnych widać wiele ciał na ulicach miasta – wynika z analizy ekspertów z Uniwersytetu Yale. Do tego w sieci pojawiają się filmiki, których autentyczność potwierdziła agencja AFP. Widać na nich choćby dzieci-żołnierzy, mordujących cywilów, albo rebeliantów, którzy udają, że zwalniają grupę jeńców, tylko po to, by ich za chwilę rozstrzelać.
Według raportów ONZ, działania RSF to nie tylko zbrodnie przeciw ludzkości, ale nawet ludobójstwo. Tymczasem dowódca rebeliantów, gen. Mohamed Hamdan Dagalo, powiedział, że „przykro mu z powodu sytuacji w El Fasher i że nakazał oszczędzanie cywilów”.
To, co dzieje się w Sudanie, to efekt wojny domowej, która trwa od 2023 roku. Dwóch generałów – obecny głównodowodzący sił lojalistów, Abdel Fattah al Burhan, i jego były zastępca Mohamed Hamdan Dagalo – starli się o władzę po obalonym w 2019 roku prezydencie Omarze al Baszirze. Od tamtego czasu w starciach zginęło ponad 150 tysięcy ludzi, a 12 milionów musiało uciekać z terenów ogarniętych walkami. Obie strony – jak tłumaczy "France 24" – popełniały też zbrodnie wojenne przeciw cywilom. Choćby w 2023 roku rebelianci z RSF wymordowali 15 tysięcy osób z grupy etnicznej Masalit.
Takie masakry – ostrzegają eksperci – sprawiają, że jakiekolwiek zawieszenie broni i próby zjednoczenia kraju nie będą możliwe. Zwłaszcza że obie strony ani myślą o negocjacjach – dowódca RSF mówił choćby, że cały Sudan będzie jego, „w sposób pokojowy albo przy użyciu broni”.
– Szanse na pokój są minimalne. Ani armia, ani RSF nie chce – z powodów strategicznych albo taktycznych – rozmawiać o zawieszeniu broni – tłumaczy we "France 24" sudański analityk Kholood Khair. Wtóruje mu Alex de Waal, dyrektor Fundacji Światowego Pokoju. – Gdy jedna strona dozna porażki, najpierw chce się zemścić, a gdy osiągnie zwycięstwo, chce kontynuować passę wygranych, a nie rozmawiać – tłumaczy.
Samo zdobycie El Fasher sprawia, że RSF ma pod kontrolą jedną trzecią kraju, a walki trwają w centralnym regionie Kordofan. Miasto El Fasher jest kluczowym punktem na mapie Sudanu. Nie tylko daje rebeliantom kontrolę nad zachodnią częścią kraju, pozwala im też kontrolować szlaki przemytnicze, dające im dostęp do paliwa, broni i amunicji z Czadu i Libii. To – zdaniem analityków – może pozwolić rebeliantom utworzyć własne państwo w Darfurze, w którym nie będzie miejsca na mniejszości niearabskie.