Rosja wcale nie musi stracić na klęsce Iranu
Rosja wcale nie musi mocno stracić na upadku reżimu w Iranie. Na sytuacji na Bliskim Wschodzie Moskwa może bowiem wiele ugrać.
Wydawać by się mogło - pisze CNN - że klęska Iranu i ewentualne obalenie rządów ajatollahów to będzie potężna porażka Moskwy. Rosja straciłaby bowiem sojusznika, dostarczającego drony-samobójców i rakiety na wojnę z Ukrainą. Byłaby to też wizerunkowa porażka Kremla, bo upadłby kolejny - po Libii i Syrii - sojusznik na Bliskim Wschodzie. Już nie mówiąc o tym, że po raz kolejny rosyjski sprzęt wojskowy, zwłaszcza systemy obrony przeciwlotniczej, nie radzą sobie z samolotami amerykańskiej produkcji.
To wszystko prawda, jednak okazuje się, że w długim okresie czasu Moskwa nie tylko nie straci, ale i zyska. Po pierwsze, produkcja dronów i tak już przeniosła się do Rosji. Kreml otworzył bowiem własne fabryki samobójczych zdalnie sterowanych maszyn.
Po drugie Kreml może stać się ważnym wsparciem dla USA ws. dyplomatycznego rozwiązania konfliktu. Ma bowiem kontakty zarówno w Iranie, jak i w Izraelu. Dlatego Władimir Putin może przekonać Donalda Trumpa, że jest niezbędny, by zakończyć wojnę. I wytargować w zamian pewne ustępstwa ws. sankcji czy Ukrainy.
Do tego konflikt na Bliskim Wschodzie napędza wzrost cen ropy, a to oznacza poważne zyski dla rosyjskiego budżetu, opartego głównie na handlu surowcami. No i rzecz ostatnia - wojna między Iranem i Izraelem odwraca uwagę świata od Ukrainy oraz sprawia, że amerykańska i europejska broń zamiast na Ukrainę, to trafi do izraelskich magazynów.
Wojna Izraela z Iranem trwa od nocy z 12 na 13 czerwca. Wtedy to izraelskie samoloty uderzyły na Iran. Zniszczono systemy obrony przeciwlotniczej, bazy wojskowe, fabryki uzbrojenia. W nalotach zginął także dowódca Gwardii Rewolucyjnej, a także szef sztabu i jego następca na tym stanowisku. W odpowiedzi Iran wystrzeliwuje w kierunku Izraela kolejne salwy rakiet.
Źródło: CNN