Sebastien Lecornu znów długo nie będzie premierem? Francuska lewica grozi ponownym odwołaniem szefa rządu

Kryzys polityczno-gospodarczy we Francji nie słabnie. Szef socjalistów zapowiada, że jeśli Sebastien Lecornu, który ponownie został powołany na premiera, nie zawiesi reformy emerytalnej, to znów przestanie być szefem rządu.

Olivier Faure, lider Francuskiej Partii Socjalistycznej, zapowiedział, że jest gotowy złożyć wniosek o wotum nieufności dla nowego rządu. – Piłka jest po stronie rządu. Nie jesteśmy tutaj po to, by ratować zdyskredytowaną władzę – stwierdził. Dodał, że partia zdecyduje o tym, czy wotum zgłosi, we wtorek. Tego dnia nowy szef rządu ma też wygłosić expose.

Socjaliści domagają się bowiem wstrzymania reformy emerytalnej z 2023 r. Podniosła ona wiek emerytalny do 64 lat (obecnie to 62 lata) i była kluczową zmianą, wprowadzoną przez obóz polityczny Emmanuela Macrona. Wiek miał być podnoszony stopniowo, o trzy miesiące rocznie.

Na razie Lecornu nie zgadza się na propozycję socjalistów. Emmanuel Macron zgadza się jedynie na odroczenie o dwa lata podniesienia wieku emerytalnego. Miałoby ono potrwać do wyborów prezydenckich i dopiero potem ruszyć tak, jak zaplanowały władze.

Na tę propozycję nie zgadzają się jednak socjaliści. Faure jasno powiedział, że jeśli Lecornu nie zaproponuje czegoś więcej, to Lewica postara się go na nowo odwołać. Premier nie ma jednak dużego pola manewru. Prawicowi Republikanie ani myślą się zgodzić na zmiany w reformie, a centryści mogą projekt jedynie lekko zmodyfikować.

Według rządu zawieszenie reformy kosztowałoby 3 mld euro w 2027 r. Francuski system emerytalny stoi bowiem na krawędzi. W 2030 r. jego deficyt prognozowany jest na 6,6 mld euro.

Szykuje się więc ponowne odwołanie premiera. 6 października tego roku, kilkanaście godzin po swoim mianowaniu, podał się do dymisji. Prezydentowi Macronowi udało się go przekonać, by podjął misję tworzenia rządu jeszcze raz. We Francji coraz głośniej się więc mówi o przyspieszonych wyborach parlamentarnych. Skrajna Lewica i prawica domagają się zaś także dymisji prezydenta.