Żołnierze elitarnej jednostki dołączyli do protestów na Madagaskarze. Prezydent ostrzega przed puczem
Demonstranci na Madagaskarze są coraz bliżej obalenia rządów prezydenta Andry'ego Rajoeliny. Do protestujących dołączyli bowiem żołnierze elitarnej jednostki CAPSAT. Wezwali też oni pozostałe siły zbrojne do dołączenia do przeciwników władz.
Prezydent Rajoelina ostrzega, że sytuacja na Madagaskarze zmierza w kierunku puczu wojskowego. Zbuntowała się bowiem elitarna jednostka CAPSAT, która pomogła obecnemu szefowi państwa przejąć władzę w kraju w 2009.
Politolodzy ostrzegali wcześniej, że protesty, które zaczęły się 25 września, mogą wygrać tylko wtedy, gdy do demonstrantów dołączy wojsko. O ile bowiem prezydent zdymisjonował rząd, to chciał zachować swoje stanowisko. Teraz szanse na to stają się coraz mniejsze.
Wściekli demonstranci, na których czele stanęli młodzi ludzie z pokolenia Z i których zainspirowały podobne protesty w Nepalu (demonstranci obalili tam rząd, gdy armia stanęła po ich stronie), mają dość wszechobecnej korupcji i biedy. Szalę przeważyły kilkugodzinne wyłączenia prądu i wody przez państwowy koncern.
Po obaleniu rządu domagali się także rozwiązania senatu i komisji wyborczej, a także rezygnacji prezydenta. Chcą też, by Rajoelina przeprosił za ofiary śmiertelne i rannych w wyniku brutalnych prób stłumienia protestów przez policję i siły bezpieczeństwa. Według ONZ w starciach zginęły przynajmniej 22 osoby, a ponad sto zostało rannych. Władze odrzucają jednak te wyliczenia.
Korespondenci CNN opisują filmiki, które pokazały się na platformach społecznościowych na Madagaskarze, na których żołnierze oddziałów CAPSAT nie tylko wzywają resztę armii, by wsparła "wolę ludu" i stanęła po stronie protestujących. Widać także, jak dziesiątki mundurowych wyszło z koszar, by eskortować demonstrantów na plac 13 maja w stolicy Antananarivo. To symboliczne miejsce, które widziało wiele protestów i na które władze nie dopuszczały uczestników obecnych demonstracji.
Z kolei według BBC, żołnierze CAPSAT twierdzą, że zajęli sztab i kontrolują wszystkie siły zbrojne w kraju. Ogłosili też nowego szefa sztabu - generała Demosthene Pikulasa.
Po tym wydarzeniu nowy premier i wyznaczony przez niego szef sztabu wezwali do dialogu i do zachowania spokoju. Sam prezydent potępił "próbę destabilizacji kraju", także wezwał do rozmów oraz nakazał siłom bezpieczeństwa, by broniły "suwerenności i porządku konstytucyjnego".