Prezydent Madagaskaru przyznał, że opuścił kraj. Ale nie zamierza ustąpić ze stanowiska
Prezydent Madagaskaru Andry Rajoelina przyznał w poniedziałek, że opuścił kraj. Wykluczył jednak podanie się do dymisji. Na Madagaskarze od ponad dwóch tygodni trwają masowe antyrządowe protesty organizowane przez młodzież.
Rajoelina wygłosił w poniedziałek orędzie, transmitowane na żywo w mediach społecznościowych, ale nie w państwowej telewizji – podała agencja AFP. Oświadczył, że znajduje się w „bezpiecznym miejscu”, gdyż doszło do „próby zamordowania” go. Nie podał jednak szczegółów i nie ujawnił, gdzie przebywa.
"Jest tylko jeden sposób na rozwiązanie tych problemów, a jest nim poszanowanie dla obecnej konstytucji" – powiedział Rajoelina. Według AFP oznacza to wykluczenie dymisji. Również źródło dyplomatyczne agencji Reutera przekazało, że prezydent nie zamierza ustąpić.
Radio France Internationale (RFI) podało w poniedziałek, że prezydent opuścił kraj na pokładzie samolotu francuskiej armii. Według RFI do ewakuacji doszło po zawarciu porozumienia z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem, choć francuskie władze utrzymywały, że nie ingerują w kryzys w afrykańskim kraju.
Na placu 13 maja, centralnym miejscu zgromadzeń w stolicy Madagaskaru, Antananarywie, w poniedziałek rano zgromadziło się, według różnych źródeł, od około tysiąca do kilku tysięcy osób, które domagały się dymisji Rajoeliny. Wcześniej do protestów przyłączyła się elitarna jednostka armii Madagaskaru CAPSAT.
Masowa mobilizacja, na czele której stoją osoby z pokolenia Z, zaczęła się 25 września. Młodzi ludzie wyszli na ulice, protestując przeciw ciągłym przerwom w dostawie wody i prądu. Z czasem ruch przerodził się w bunt przeciwko urzędującemu prezydentowi i jego otoczeniu.
Na Madagaskarze mieszka około 30 mln osób, a średnia wieku wynosi mniej niż 20 lat. Trzy czwarte ludności żyje poniżej granicy ubóstwa. Od uzyskania przez kraj pełniej niepodległości w 1960 r. do 2020 r. PKB per capita spadło o 45 proc. – wynika z danych Banku Światowego.
Według wyliczeń ONZ od początku protestów zginęły 22 osoby, a ponad 100 zostało rannych. Prezydent zakwestionował ten bilans i twierdził, że w starciach ze służbami zginęło 12 „złodziei i wandali”.
Źródło: PAP