Sąd zgodził się na list żelazny dla Henryka Kani. Biznesmen musi wpłacić jednak 8 mln zł poręczenia majątkowego
Sąd Okręgowy w Katowicach wydał zgodę na list żelazny dla Henryka Kani. Były właściciel zakładów mięsnych, który przebywa w Argentynie, musi jednak najpierw wpłacić 8 milionów złotych poręczenia majątkowego.
Decyzję sądu mają zamiar zaskarżyć zarówno prawnicy biznesmena, którzy uważają, że poręczenie jest zbyt wysokie, jak i prokuratura.
Wtorkową decyzję zamierzają zaskarżyć obrońcy Kani, którzy złożyli wniosek o wydanie listu żelaznego, jednak kwotę poręczenia uznają za zbyt wysoką. Jak twierdzą, podejrzany został pozbawiony majątku przez postępowanie karne.
Jak tłumaczy prokurator Sebastian Głuch ze śląskiego oddziału Prokuratury Krajowej, podejrzany ma czas na wpłacenie poręczenia do końca czerwca przyszłego roku. Dodał, że dopiero gdy śledczy dostaną uzasadnienie postanowienia, podejmą decyzję o jego zaskarżeniu. Wyjaśnił też, że prawdopodobnie tak się stanie, bo – zgodnie z przepisami – list żelazny można wydać tylko przy braku sprzeciwu prokuratora.
Obrońcy złożyli wniosek o list żelazny w kwietniu tego roku. Dokument ten oznacza, że podejrzany mógłby po powrocie do Polski odpowiadać z wolnej stopy.
Henryk Kania przebywa poza Polską od 2019
Były właściciel Zakładów Mięsnych Henryk Kania (ZMHK) wyjechał z Polski w 2019 roku. Organy ścigania uznały to za ucieczkę i wszczęły procedurę ekstradycji w lipcu 2020, kiedy biznesmen został zatrzymany w Argentynie. Sam Kania utrzymuje, że wyjazd był legalny, ponieważ poinformował organy skarbowe o przeprowadzce na Bahamy już w 2018 roku.
Tłem zarzutów jest upadek firmy. Po dynamicznych latach rozwoju ZMHK znalazły się w poważnych problemach finansowych. Choć w 2018 roku spółka odnotowała 64 mln zł zysku netto, niespełna rok później wykazała straty na poziomie blisko 900 mln zł i weszła w przyspieszone postępowanie układowe.
Zdaniem prokuratury, były właściciel spółki kierował zorganizowaną grupą przestępczą, która popełniła szereg przestępstw skarbowych i podatkowych, w tym pranie pieniędzy. Proceder miał polegać na wystawianiu pustych faktur VAT, co pozwoliło oszukać Skarb Państwa. Podejrzanym stawia się także zarzuty wyprowadzania pieniędzy z firmy, które miały ją uratować. Śledczy szacują, że straty sięgają 800 mln zł, a wśród poszkodowanych są banki. Kania odrzuca te zarzuty i twierdzi, że do upadku zakładów mięsnych doprowadziło m.in. postępowanie Biedronki.