Minister Berek: Mamy ponad 1 tys. pomysłów deregulacyjnych. W II fazie chcemy więcej zmian systemowych
Maciej Berek, minister w Kancelarii Premiera odpowiedzialny za deregulację, podsumował w piątek rano ponad 100 dni pracy. Rząd zrealizował 127 projektów zgłoszonych przez zespół SprawdzaMY, nad 150 jeszcze pracuje. Ale to nie koniec.
– Gdyby nie impuls energii społecznej od zespołu pana Rafała Brzoski, który przełożył się na presję na nas, to nie udałoby się uzyskać wielu zmian. Ale to nie kończy naszej misji. Wiele projektów zgłosiły ministerstwa, a także spółki z udziałem Skarbu Państwa – w sumie mamy pewnie ponad 1 tys. projektów. Musimy je przejrzeć, ułożyć, nadać priorytety. Zmienimy metodykę, by dostosować ją do nowego celu. Pierwsza faza deregulacji to eliminacja bezsensownych, mało sensownych albo źle skalibrowanych przepisów. W drugiej chciałbym, żebyśmy podchodzili bardziej systemowo do gałęzi, obszarów w gospodarce. Teraz musimy zaprosić szersze grono niż uczestnicy zespołu Sprawdzamy, bo tam z natury rzeczy nie wszystkie strony były reprezentowane. Musimy poszerzyć grono ekspertów – mówi Maciej Berek.
Kogo ma na myśli, skoro w SprawdzaMY obecne były główne organizacje pracodawców, związki zawodowe, samorządowcy i eksperci? I czy nie ma ryzyka, że to spowolni prace?
– Nie chcę robić konkurencyjnego zespołu do SprawdzaMY, ale zgłaszają się do mnie samorządy zawodowe czy środowiska akademickie, które też mają swoje pomysły. Ale nie chodzi o wysłanie teraz projektu do 150 organizacji i czekanie 150 dni. Teraz chcę wiedzieć, kto był po stronie społecznej, by móc sprawdzić, czy jeszcze kogoś nie zapytać. To wniosek z projektów, które dopiero na późnym etapie zostały oprotestowane – np. zmiana, która sprawiała, że organizacje pozarządowe miały nie mieć prawa do apelacji w II instancji. Duże organizacje pozarządowe przekonały nas, że ogranicza to ich prawa, więc się wycofaliśmy. Ale dobrze byłoby, gdyby strony mogły usłyszeć swoje argumenty – tłumaczy Maciej Berek.
Wśród priorytetów na II fazę wskazał maksymalne poszerzenie obowiązywania „milczącej zgody” w procedurach administracyjnych (jeśli urząd nie wyda decyzji w sprawie w terminie, to uznaje się, że się zgodził), sądownictwo, nową ustawę o VAT czy uelastycznienie sposobu zawierania umów o pracę – mówi Maciej Berek.
Minister podsumował także dotychczasowe prace nad deregulacją, zwracając uwagę na niespotykane tempo prac po stronie administracji, które zaowocowało ponad 127 przyjętymi już projektami.
- Wypracowaliśmy unikalna na skalę europejską podejście do codzienniej pracy ze stroną społeczną. -W poniedziałek dostawaliśmy 30-40 propozycji od strony społecznej, w 24h robiliśmy analizę i rozdzielaliśmy ministerstwom, dając 5 dnia na odpowiedź: tak lub nie dla pomysłu i dlaczego. W kolejnym tygodniu pracowaliśmy nad odpowiedzią i argumentacją i na kolejnym spotkaniu ze stroną społeczną byliśmy gotowi dać odpowiedź – mówi Maciej Berek.- zespołem Rafał Brzoski.
Co sprawiło, że administracja pracowała tak sprawnie?
- Kluczowa była decyzja premiera nadając absolutny priorytet deregulacji - powiedział wszystkim ministrom, że mają znaczną część czasu poświęcić na deregulację. Sprawność prac zapewniał komitet koordynujący składający się z przedstawicili Ministerstwa Finansów, Rozwoju i RCL. Zapewne pomogło też moje umocowanie w roli szefa komitetu stałego rady ministrów, co pozwoliło nadawać priorytety tym projektom. Z ministerstwami współpracowałem metodą „kooperacyjno-przymuszającą”, ale doceńmy, że ministerstwa nie stanęły, dalej robiły swoje projekty, ale musiały przyjąć, że deregulacja to priorytet. Proces wyzbywania się części imperium przez urzędników jest trudny, każdy dyrektor departamentu ma naturalną, ludzką, blokadę przed zmniejszeniem zakresu odpowiedzialności w obawie o to, że za tym spadnie znaczenia i przyjdą cięcia – mówi Maciej Berek.
Na czym polegała „metoda kooperacyjno-przymuszająca"?
- Tam gdzie na starcie ministerstwo było nastawione sceptycznie, oczekiwałem odpowiedzi ze strony kogoś na poziomie co najmniej wiceministra, a nie dyrektora, by za decyzję była wzięta odpowiedzialność. W ten sposób udało się przełamać początkowy sceptyzm - świetny uzysk mieliśmy ze spotkań z kierownictwem ministerstw: sprawiedliwości, funduszy czy pracy. Najmniej efektywne były spotkania z ministrem Andrzej Domańskim, bo jego ludzie pracowali w całkowitej zgodności z filozofią deregulacji. W rozmowie z ministrem nie uzyskałem nic więcej, bo gdy niższa instancja mówiła nie, to mówiła tylko w sytuacjach, gdy naprawdę zmiana nie była możliwa i było to świetnie uargumentowane, minister czy wiceministrowie jedynie to podtrzymywali – mówi Maciej Berek.