Sąd skazał senatora KO na 5 lat więzienia w sprawie tzw. afery melioracyjnej
Sąd skazał Stanisława Gawłowskiego na 5 lat więzienia w sprawie tzw. afery melioracyjnej. Gawłowski to senator, sekretarz Platformy Obywatelskiej i wiceminister środowiska.
Na Gawłowskim ciążyło siedem zarzutów, w tym pięć korupcyjnych. W czwartek sąd uniewinnił go tylko od jednego z nich, tj. przyjęcia dwóch zegarków, w zamian za utrzymanie wysokich stanowisk przez osoby z b. kierownictwa IMGW. Polityk został uznany za winnego m.in. korupcji i plagiatu pracy doktorskiej.
Oprócz wyroku więzienia, sąd orzekł mu też karę 180 tys. zł grzywny i zakazał zajmowania kierowniczych stanowisk w państwowych instytucjach i spółkach przez 10 lat. Zasądzono wobec niego też przepadek majątku pozyskanego z przestępstwa o wartości w sumie blisko 650 tys. zł. Wyrok jest nieprawomocny.
Tzw. afera melioracyjna wybuchła w czerwcu 2014 r.
Tzw. afera melioracyjna wybuchła w czerwcu 2014 r., kiedy ABW zatrzymała 10 osób w sprawie nieprawidłowości przy przetargach Zachodniopomorskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych (od stycznia 2018 r. zadania zarządów melioracji przejęły Wody Polskie). Tomasz P., działacz PO i ówczesny dyrektor ZZMiUW, złożył zeznania obciążające m.in. Gawłowskiego.
Śledztwo w tej sprawie prowadził Zachodniopomorski Wydział Zamiejscowy Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej. Trwało od 2013 r. Prokuratura przedstawiła 32 oskarżonym łącznie 94 zarzuty, m.in. łapownictwa i prania brudnych pieniędzy. Gawłowskiemu prokuratura zarzuciła m.in. przyjęcie łapówki o wartości co najmniej 733 tys. zł w zamian za pomoc w zdobywaniu wielomilionowych kontraktów na inwestycji realizowane przez Zarząd Melioracji. Prokuratura zarzuciła Gawłowskiemu także tzw. pranie brudnych pieniędzy w związku z wartą ponad 200 tys. zł nieruchomością w Chorwacji.
W grudniu 2017 r. agenci CBA przeszukali mieszkania Gawłowskiego w Warszawie i Koszalinie oraz jego biura poselskie. Polityk zrzekł się immunitetu, 13 kwietnia 2018 r. zatrzymany przez CBA, a dwa dni później sąd w Szczecinie zdecydował o jego tymczasowym aresztowaniu. Gawłowski spędził trzy miesiące w Areszcie Śledczym w Szczecinie. Wyszedł po wpłaceniu kaucji w wysokości 500 tys. zł.
Tomasz P., nazwany w czwartek przez sędziego Grzegorza Kasickiego, „głównym sprawcą afery melioracyjnej” został skazany na 3,5 roku pozbawienia wolności oraz 120 tys. zł grzywny. Wykonanie kary zostało zawieszone na okres próby 7 lat. Tomasz P., zatrzymany w pierwszym etapie śledztwa w 2014 r., współpracował z prokuraturą, korzystając z art. 60 KK, czyli nadzwyczajnego złagodzenia kary. Sędzia Kasicki podkreślił, że orzeczona dla Tomasza P. kara jest wyższa, niż wnioskował prokurator i obrońcy oskarżonego.
W sprawie nazywanej „aferą melioracyjną” wśród oskarżonych są pracownicy ZZMiUW oraz przedstawiciele i właściciele firm realizujących inwestycje melioracyjne. Zarzuty usłyszał również m.in. były starosta koszaliński Roman Sz. W czwartek została mu wymierzona kara roku i 6 miesięcy pozbawienia wolności, której wykonanie zostało zawieszone na okres próby 3 lat. Nadto został orzeczony zakaz zajmowania stanowisk kierowniczych w organach i instytucjach państwowych i samorządu terytorialnego, a także w spółkach, w których Skarb Państwa lub samorząd ma udziały.
Wątek dotyczący Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej i łapówek za rzekome poparcie gwarantujące kierownicze stanowiska objął byłego dyrektora IMGW Mieczysława O. (w 2024 r. odwołał zeznania obciążające Gawłowskiego) i jego podwładnego Łukasza L. Mieczysław O., były dyrektor Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, za podżeganie do wręczenia łapówki Gawłowskiemu, został skazany na 14 miesięcy pozbawienia wolności, w zawieszeniu na 3 lata. Mieczysław O. musi także zapłacić grzywnę i ma 5-letni zakaz zajmowania stanowisk kierowniczych w instytucjach państwowych i samorządowych.
Nieprawomocny wyrok usłyszała także żona senatora Gawłowskiego. Prokuratura oskarżyła ją o udział w ukrywaniu prawdziwego pochodzenia apartamentu w Chorwacji. Została uznana za winną i skazana na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata, a także 10 tys. zł grzywny.
Sędzia: tak nie wyglądają sprawy preparowane
Stanisław Gawłowski w czasie śledztwa i procesu nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Podkreślał, że przed sądem stanął „z powodów czysto politycznych”. Argumentował, że w czasach rządów Prawa i Sprawiedliwości szukano na niego „haków”.
Sędzia Sądu Okręgowego w Szczecinie Grzegorz Kasicki, który ogłosił wyrok w sprawie afery melioracyjnej, podkreślił, że tak nie wyglądają sprawy preparowane.
– Mógłbym powiedzieć, w ślad za klasykiem, że „mam marzenie”. Mam marzenie, żeby każdy, kto się wypowiada w tej sprawie (...), żeby chociaż pobieżnie albo się zapoznał z tym materiałem dowodowym, albo poczekał na uzasadnienie sądu, które będzie stosunkowo szybko – powiedział.
Zaapelował, aby nie było „takiej sytuacji, że wyjdzie za chwilę polityk i będzie mówił, że on wie lepiej, co jest w tej sprawie, bez przeczytania”.
Sędzia przypominał, że przed sądem każdy obywatel ma być równy. – Sąd ma być zainteresowany przepisami i dowodami, a nie tym, czy na ławie oskarżonych jest polityk, czy stolarz, czy ktokolwiek inny – powiedział.
Zaznaczył, że choć w tej sprawie Gawłowski był centralną postacią dla prokuratury, nie oznacza to, że obciążające go dowody są niewiarygodne.
– Tak nie wyglądają sprawy od początku do końca preparowane. Mówię o dowodach, mówię o całości dowodów, a nie hasełkach typu, że „pisowska prokuratura”, czy „pisowski sąd” teraz może będzie, zrobił to czy tamto – powiedział.
Czytaj także: Obaj zapowiadają ofensywę. Jak będzie wyglądać kohabitacja premiera Tuska z prezydentem Nawrockim?
Źródło: PAP