Były główny ekonomista ZUS: system emerytalny powinien premiować tych, którzy pracują
System emerytalny powinien premiować tych, którzy pracują. Polski model, oparty na proporcjonalności wysokości świadczenia do wkładu pracy, jest najlepszy z punktu widzenia gospodarki, rynku pracy i odporności na zmiany demograficzne – powiedział PAP były główny ekonomista ZUS prof. Paweł Wojciechowski.
To komentarz Wojciechowskiego do przyjętej ostatnio przez Radę Ministrów Koncepcji Rozwoju Kraju 2050. Zakłada on m.in., że system emerytalny będzie musiał zostać dostosowany do nowych modeli świadczenia pracy, promowania dłuższej aktywności zawodowej oraz zapewnienia stabilnych narzędzi gromadzenia kapitału na emeryturę.
Wyzwania te wynikają z postępującego spadku liczby osób w wieku produkcyjnym oraz niedoboru kadr, w tym z niskiej aktywności zawodowej niektórych grup społecznych.
Wojciechowski: system emerytalny nie może demotywować do pracy
W dokumencie podkreślono, że „ważnym elementem w rozwiązaniu tego problemu jest również przekształcenie systemu świadczeń socjalnych tak, aby nie demotywował do bycia zatrudnionym. Równolegle do tego zmian wymaga system świadczeń i usług związanych z opieką nad osobami potrzebującymi wsparcia oraz wspieranie egalitarnego, aktywnego zawodowo rodzicielstwa, zgodnego z fazami życia rodziny”.
O komentarz w tej sprawie PAP poprosiła prof. Pawła Wojciechowskiego – byłego głównego ekonomistę ZUS i byłego ministra finansów.
– Moim zdaniem nie chodzi o zmianę samej istoty systemu emerytalnego. Polski model, oparty na proporcjonalności wysokości świadczenia do wkładu pracy, jest najlepszy z punktu widzenia gospodarki, rynku pracy i odporności na zmiany demograficzne. System emerytalny powinien premiować tych, którzy pracują. To w istocie produkt oszczędnościowy, służący wyrównywaniu dochodów w cyklu życia – podkreślił.
Zdaniem Wojciechowskiego w pierwszej kolejności należy uporządkować system świadczeń. Część z nich jest odbierana po przekroczeniu określonego progu dochodowego, co – jak zaznaczył – zniechęca do aktywności zawodowej i budzi poczucie niesprawiedliwości.
Ekonomista w rozmowie z PAP zaproponował zastosowanie „konsensusu liberałów i socjalistów”, który głosi, że państwo powinno gwarantować pomoc społeczną jedynie osobom w niezawinionym niedostatku, np. w przypadku niepełnosprawności lub niskich dochodów na osobę w gospodarstwie domowym.
– Zbyt rozbudowany system świadczeń, przy wysokich obciążeniach podatkowo-składkowych dla osób o niskich dochodach, może zniechęcać do pracy – dodał.
Profesor wskazał również na potrzebę przemodelowania trzeciego filaru systemu emerytalnego, czyli dobrowolnych form oszczędzania uzupełniających ZUS i OFE.
Indywidualne oszczędzanie, np. w ramach IKE, wiąże się z ulgami podatkowymi – w tym zwolnieniem z podatku od zysków kapitałowych. – Tu chodzi nie tyle o stabilność, ile o przejrzystość. Mało kto wie, ile mamy obecnie form trzeciego filaru i czym dokładnie się różnią. Wiele z nich opiera się na podobnych ulgach, różniących się jedynie momentem ich zastosowania. Warto to uspójnić i uprościć – mniej form, większa przejrzystość, niższe koszty i efekt naśladownictwa wśród potencjalnych oszczędzających – podkreślił.
Pytany o sposoby zatrzymania osób w wieku emerytalnym na rynku pracy, Wojciechowski zaznaczył konieczność likwidacji tzw. antybonusów – zachęt do wcześniejszego przejścia na emeryturę.
– Przykładem jest trzynasta i czternasta emerytura, które otrzymują tylko osoby, które już przeszły na świadczenie. Nie chodzi o likwidację tych dodatków, lecz o wprowadzenie rozwiązań, które nie karałyby osób pozostających aktywnymi zawodowo – powiedział.
Zdaniem ekonomisty, zanim podejmie się próbę podniesienia wieku emerytalnego, konieczne jest uporządkowanie systemu i ograniczenie przywilejów dla wybranych grup.
– Obecnie nadmierna redystrybucja obciąża pracowników etatowych. Dopóki system powszechny nie zostanie rzeczywiście upowszechniony, podnoszenie wieku emerytalnego tylko pogłębi nierówności – ocenił.
Czytaj także: Prezes ZUS o propozycji Nawrockiego ws. emerytur: dokładanie nowych środków wymaga sfinansowania
Źródło: PAP