NASK ostrzega przed rosyjską dezinformacją. Oto główne linie wrogiej propagandy

Po naruszeniu przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony w sieci zaroiło się od rosyjskiej dezinformacji. NASK raport przygotował raport o głównych liniach wrogiej propagandy Kremla.

Pierwszym przykładem rosyjskiej dezinformacji jest twierdzenie, że uderzenie w dom w Wyrykach to mistyfikacja. W sieci pojawiają się sugestie, że budowla została uszkodzona przez burzę. Narracja, która zdobyła 1,7 mln wyświetleń, ma wzbudzić nieufność wobec mediów i instytucji publicznych. Inna wersja narracji o Wyrykach ma na celu wywołanie antyamerykańskich uczuć. Dezinformacja w sieci głosi bowiem, że to amerykańska rakieta trafiła w polski dom.

Rosyjska agentura wpływu kłamie też o armii ruszającej w stronę Białorusi. Pojawiają się nawet nagrania, które mają potwierdzać tę tezę, ale to materiały nagrane choćby w Niemczech. Rosja chce wywołać panikę, ale też pokazać światu, że Polska to agresor.

Pojawiają się w sieci również kłamstwa na temat roli Białorusi propaganda. Propaganda chce ją bowiem przedstawić jako państwo przyjazne, które ostrzegało o rosyjskich dronach, jednak „zły rząd” nie zareagował, bo nie chce mieć nic wspólnego z Łukaszenką. Z jednej strony ma to pokazywać, jak dobrym sąsiadem jest Białoruś. Z drugiej – podważać zaufanie do naszych władz i przedstawiać je jako niekompetentne.

Propaganda mówi też o masowych ewakuacjach do Niemiec, a dowodem ma być zatłoczony dworzec kolejowy w Polsce. To ma wywołać panikę i stworzyć wrażenie, że Polsce grozi bezpośrednia rosyjska inwazja i że trzeba uciekać.

Propaganda Kremla sięga też po materiały z ataków na Ukrainę. Eksplozja drona z Charkowa jest bowiem przedstawiana jako „wybuch w Warszawie”. To ma z kolei dowodzić, że władze nie potrafią ochronić nawet stolicy, więc każde miasto może się znaleźć na celowniku.

Inna narracja podważa z kolei zaufanie do polskiego wojska. Głosi ona, że władze manipulują, mówiąc o zestrzeleniach, które nie miały miejsca. „Dowodem” ma być zdjęcie nieuszkodzonego bezzałogowca. Pojawiają się też tezy, że drony i tak nie spowodowałyby żadnych zagrożeń, więc bez sensu strzelano do nich i marnowano drogi sprzęt.

Powróciły łańcuszki z pandemii

Pojawiają się również inne łańcuszki, znane choćby z pandemii. Ktoś powołuje się na rodzinę czy znajomych ze służb, podając całkowicie wyssane z palca informacje, że zaraz będzie kolejny atak albo że zamknięto lotnisko w Warszawie. To ma doprowadzić bezpośrednio do wybuchu paniki.

Propaganda Kremla promuje też teorię o „bezpodstawnej reakcji Warszawy” i wzywa do „obiektywnego zbadania sprawy”. Stara się również zrzucić winę na Ukrainę. Miała ona bowiem przeprowadzić operację „fałszywa flaga”, by sprowokować Zachód do antyrosyjskich reakcji. W tym celu użyto resztek rosyjskich dronów, pozlepianych i wysłanych nad Polskę.

Spośród najnowszych narracji dezinformacyjnych powielana jest ta o dronach „drony ze styropianu”. Ma ona dwa wątki: albo mowa o chałupniczo przerobionych rosyjskich dronach (posklejanych ze starych fragmentów), skonstruowanych i wysłanych nad polskie niebo przez Ukraińców, albo o rosyjskich dronach, które i tak nie sprawiłyby zniszczeń, a niepotrzebnie wykorzystano do ich zwalczania drogie maszyny i rakiety (ma to dowodzić nieudolności polskiego wojska i nieprzygotowania kraju na tego typu działania).