SN wyznaczył dwa jawne posiedzenia ws. protestów wyborczych

Na 27 czerwca Sąd Najwyższy wyznaczył dwa jawne posiedzenia poświęcone protestom wyborczym, w sprawach, których SN wystąpił do sądów rejonowych o przeprowadzenie oględzin kart wyborczych z kilkunastu komisji obwodowych – poinformował w piątek PAP rzecznik SN Aleksander Stępkowski. Ujawnionych nieprawidłowości jest coraz więcej.

Jak wynika z wokandy SN, dwa posiedzenia jawne odnoszące się do protestów przeciwko wyborowi Prezydenta RP wyznaczono w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN na 27 czerwca br. o godz. 9 oraz 11.

Chodzi m.in. o protest wyborczy, o którym informowano przed tygodniem. SN zdecydował w tamtej sprawie o dopuszczeniu dowodu z oględzin kart z łącznie 13 obwodowych komisji wyborczych – m.in. z Krakowa, Mińska Mazowieckiego, Bielska-Białej i Grudziądza.

Czytaj więcej: Sąd Najwyższy dopuścił ponowne przeliczenie głosów

"SN wystąpił jeszcze w kilku sprawach albo z takimi odezwami do sądów rejonowych, albo sam dokonywał czynności sprawdzających, dowodowych. Przynajmniej w przypadku tych dwóch protestów będą posiedzenia jawne. Czy składy sędziowskie w innych sprawach też się na to zdecydują, to już kwestia odrębna" - powiedział w piątek sędzia Stępkowski.

Dodał, że odpowiedzi z sądów rejonowych w tych sprawach „przychodziły sukcesywnie" i na wyznaczonych za tydzień posiedzeniach jawnych zapewne „zostaną przedstawione wyniki tych oględzin" kart wyborczych.

Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie nieprawidłowości w Bielsku-Białej

Media od kilkunastu dni informują o nieprawidłowościach związanych z liczeniem głosów w niektórych komisjach podczas drugiej tury wyborów prezydenckich. Informowano m.in. o przypadkach, gdy sami przedstawiciele obwodowych komisji zgłaszali post factum pomyłki polegające na odwrotnym przypisaniu głosów kandydatom – głosy oddane na Rafała Trzaskowskiego zostały przypisane Karolowi Nawrockiemu. Tak było w przypadku Obwodowej Komisji Wyborczej nr 95 przy w Krakowie, a także Obwodowej Komisji Wyborczej nr 13 w Mińsku Mazowieckim.

Jak oświadczyła w środę Prokuratura Generalna, ujawnione zostały nieprawidłowości w pracach dwóch obwodowych komisji wyborczych w Bielsku-Białej. Materiały zostaną przekazane do prokuratury celem przeprowadzenia postępowania sprawdzającego – poinformowano w komunikacie.

Jak ujawniła rzeczniczka PG, w wyniku przeprowadzenia oględzin ustalono, że w jednej z obwodowych komisji wyborczych "doszło do zamiany głosów oddanych na poszczególnych kandydatów na Prezydenta RP, co skutkowało błędnym przyjęciem, że większą liczbę głosów w tym obwodzie uzyskał Karol Nawrocki, podczas gdy w rzeczywistości zostały one oddane na Rafała Trzaskowskiego".

Z kolei w drugiej komisji „160 głosów oddanych na kandydata Rafała Trzaskowskiego, spośród łącznej liczby 959 wszystkich oddanych głosów, zostało umieszczonych w zamkniętym i opieczętowanym pakiecie z głosami przypisanymi kandydatowi Karolowi Nawrockiemu, a następnie błędnie wykazanych w protokole wyborczym jako głosy oddane na jego rzecz".

„Budzi to poważne wątpliwości co do rzetelności prac tych komisji. Wskazuje także na możliwość popełnienia przestępstwa" – napisał w środę po południu prokurator generalny Adam Bodnar na platformie X.

Bodnar w środę wyraził też opinię, że „w sprawie protestów wyborczych, a także ważności wyborów nie powinni orzekać sędziowie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego".

Jak zwrócił uwagę, konieczność rozstrzygnięcia tej kwestii przez prawidłowo powołanych sędziów wyraziła także PKW w sprawozdaniu z wyborów prezydenckich.

Bodnar: Prokuratura nie wyklucza wniosku, że trzeba przeliczyć wszystkie głosy

Jak stwierdził w programie TVN24, „to jest dopiero początek".

„Te protesty wpływają po kolei, te anomalie wyborcze są analizowane i jak prześledzimy media społecznościowe z ostatnich dni, to było wiele analiz statystycznych, które pokazywały takie niespodziewane sytuacje, nie tylko to odwrócenie głosów w jedną, czy drugą stronę, ale także sytuacje, że ta liczba głosów znacząco odbiegała od wyniku z I tury" – powiedział.

Prokuratorzy przygotowują teraz odpowiedzi na protesty wyborcze przesyłane z Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN, pracuje nad tym 25 prokuratorów i będziemy do wszystkiego po kolei się ustosunkowywali. Jeśli na końcu dojdziemy do wniosku, że być może trzeba przeliczyć wszystkie głosy, to takie oświadczenie wydamy. Może to będzie oświadczenie dotyczące części, ale nie chciałbym uprzedzać faktów i tego formalnego oświadczenia Prokuratora Generalnego" – zapowiedział Bodnar.

Czytaj także: PKW: były incydenty, które mogły mieć wpływ na wynik głosowania

Giertych: prawo z 2018 r. dało podwaliny do „oszustwa z lewymi komitetami"

Badający nadużycia w wyborach poseł PO Roman Giertych wskazuje z kolei, że „to jeszcze PiS organizował wybory (prezydenckie – przyp. red.) na podstawie pisowskiego prawa z 2018 r., które umożliwiało oszustwa z lewymi komitetami".

Wszystkich komisarzy wyborczych powołał powołany przez PiS poprzedni szef Krajowego Biura Wyborczego, a w komisjach wyborczych zasiadała nadreprezentacja przedstawicieli „kandydatów prawicy".

Aż 4 tys. przewodniczących komisji obwodowych pochodziło z komitetów, których kandydaci w ogóle nie zdobyli wymaganej liczby podpisów.

Rekordzistą jest – jak policzyła „Gazeta Wyborcza" – bardzo mało znany skrajnie prawicowy kandydat Romuald Starosielec. Związane z nim osoby stanęły na czele ponad 700 obwodowych komisji wyborczych. Blisko 450 przewodniczących komisji miał inny zupełnie niekojarzony skrajnie prawicowy kandydat, Wiesław Lewicki.

„Egzotyczni kandydaci o prawicowo-nacjonalistycznych poglądach (którzy w ogóle nie wystartowali w wyborach przyp. red.) obsadzili aż 13,5 proc. miejsc w komisjach (35 tys. w liczbach bezwzględnych)" – policzyła gazeta.

Sam Giertych jako przykład tych istotnych dysproporcji podał wyliczenia z Rzeszowa:

Co najmniej 30 tys. protestów wyborczych do SN

Do środy do Sądu Najwyższego wpłynęło około 30 tysięcy protestów wyborczych. W poniedziałek upłynął termin ich składania, te jednak nadal spływają, bowiem nadanie do 16 czerwca protestu za pośrednictwem Poczty Polskiej było równoznaczne z wniesieniem go do SN.

Sąd Najwyższy rozpoznaje protesty w składzie trzech sędziów, w postępowaniu nieprocesowym.

„Jeżeli w toku rozpoznawania protestu pojawi się konieczność przeprowadzenia postępowania dowodowego, wydawane jest postanowienie o dopuszczeniu i przeprowadzeniu dowodu np. z zeznań świadków czy oględzin kart do głosowania" – przekazywał SN.

Po rozpoznaniu protestu SN może pozostawić go bez dalszego biegu. Oznacza to, że protest z przyczyn formalnych nie może zostać rozpoznany merytorycznie.

Jeśli protest zostanie rozpoznany merytorycznie, SN może wyrazić opinię, że protest jest niezasadny, bądź, że jest on zasadny.

„W przypadku wyrażenia opinii o zasadności zarzutów protestu Sąd Najwyższy wskazuje, czy stwierdzone nieprawidłowości miały wpływ na wynik wyborów" - informował SN.

Po rozpoznaniu wszystkich protestów wyborczych, na podstawie sprawozdania z wyborów przedstawionego przez PKW, Sąd Najwyższy rozstrzyga o ważności wyboru prezydenta RP – musi to zrobić w ciągu 30 dni od podania wyników wyboru do publicznej wiadomości. Oznacza to, że ostatnim dniem, do którego musi zapaść to rozstrzygniecie, jest 2 lipca 2025 r.

Czytaj także: Protesty wyborcze w Sądzie Najwyższym. Jaki może być ich efekt?

Źródło: PAP, XYZ