Minister Domański: 100 tys. bez podatku na Osobistym Koncie Inwestycyjnym (OKI)
Proponujemy osobiste konto inwestycyjne, 100 tys. bez podatku – zapowiedział minister finansów i gospodarki Andrzej Domański na konferencji „Od oszczędności do inwestycji - inwestowanie bez podatku”.
Jak podkreślił Domański, ostatnie 35 lat były historią wielkiego sukcesu gospodarczego Polski. Jednak teraz w jego ocenie potrzebujemy nowych silników wzrostu gospodarczego. Musimy postawić na gospodarkę opartą w większym stopniu na inwestycjach i innowacjach.
Tymczasem – jak zauważył minister finansów i gospodarki – poziom inwestycji w Polsce i nakłady na badania i rozwój są wyraźnie niższe od krajów skandynawskich czy średniej unijnej. Domański przywołał tutaj relację polskiego rynku giełdowego do PKB (22 proc.), gdy w USA to 200 proc., a średnia unijna wynosi 63 proc.
Osobiste Konto Inwestycyjne (OKI) – jak ma wyglądać to rozwiązanie?
Jak stwierdził, ministerstwo dokonało przeglądu rozwiązań z UE. Na tej podstawie, stworzono nowy produkt inwestycyjny, „Osobiste Konto Inwestycyjne (OKI) do 100 tys. całkowicie zwolniona z podatku".
W ramach tej części do 25 tys. zł mogą to być lokaty bankowe czy obligacje oszczędnościowe. Reszta (lub całość), jak można przeczytać na zaprezentowanej grafice, ma być zainwestowana w akcje, obligacje i inne instrumenty finansowe dopuszczone na rynku regulowanym lub wprowadzone do alternatywnego systemu obrotu oraz fundusze inwestycyjne.
Jak dodał Domański, mogą być to fundusze ETF.
– W przypadku inwestycji sięgającej 50 tys. zł i przy stopie zwrotu na poziomie 5 proc. obecnie podatek od zysków kapitałowych wyniósłby 475 zł. W przypadku skorzystania z konta OKI ten podatek wyniesie zero, natomiast w przypadku zwrotu z inwestycji sięgającego 10 proc. ta korzyść przy tej samej zainwestowanej kwocie jest jeszcze większa, bo w przypadku obecnych rozwiązań podatek wyniósłby 950 zł, w przypadku skorzystania z konta OKI podatek wyniesie zero – zauważył Domański.
– Powyżej 100 tys. zł proponujemy podatek od nadwymiarowych aktywów, niecałe 1 proc. – powiedział.
Ten podatek – jak czytamy na grafice – ma wynieść 0,8-0,9 proc. od wartości inwestycji powyżej 100 tys. zł i będzie obliczany „od średniorocznego stanu rachunku OKI”, a stopa opodatkowania ma „stanowić iloczyn rocznej stopy wolnej od ryzyka (rentowność obligacji skarbowych) i stopy podatku Belki w wysokości 19 proc.”.
Jak doprecyzował Domański w odpowiedzi na pytanie dziennikarza, na OKI muszą być też wpłacone nowe środki, nie ma możliwości na przykład przeniesienia na ten rachunek obecnie posiadanych akcji.
Jeśli chodzi o datę wprowadzenia OKI, „realnym terminem jest połowa 2026 r.".
Domański stwierdził też, że do OKI może wpłynąć "potencjalnie 100 mld zł".
Konferencja prasowa Ministra Andrzeja Domańskiego – relacja wideo
Podatek Belki – zmiany są planowane od dawna
Przed konferencją Domańskiego spodziewano się zapowiedzi zmian w podatku Belki. Ta nazwa na konferencji nie padła, chociaż OKI ma być właśnie zwolnione od podatku od zysków kapitałowych.
Zmiany w podatku Belki były jednym z postulatów Koalicji Obywatelskiej przed wyborami parlamentarnymi w 2023 r. Choć nie wszyscy jej koalicjanci w powstałym po wyborach rządzie mogą mieć w tej sprawie podobne zdanie, propozycja zmian prawdopodobnie nie miałyby problemu z wygraniem głosowania w Sejmie, gdy KO mogłaby także liczyć na głosy (co najmniej części) opozycji.
Podatek Belki to podatek od dochodów z kapitału. Nosi taką nazwę od nazwiska ministra finansów Marka Belki, który wprowadzał go w 2002 r. Wówczas podatek był przedstawiany jako tymczasowy. Miał zostać zniesiony, gdy finanse państwa ulegną poprawie.
Podatek od dochodów kapitałowych pobierany jest w Polsce w stałej stawce 19 proc., niezależnie od zamożności podatnika.
Przykładowo, polskie instytucje finansowe pobierają go automatycznie przy realizacji zysków z popularnych wśród Polaków lokat bankowych. W ten sam sposób są opodatkowane m.in. dywidendy z akcji. Jeśli chodzi o zyski ze sprzedaży akcji, konieczność zapłaty podatku częściowo mogą ograniczyć straty z lat minionych (ostatnich 5 lat).
Przed wyborami KO postulowała zniesienie tego podatku dla oszczędności czy inwestycji do kwoty 100 tys. zł i posiadanych na okres dłuższy od jednego roku.
Zapewnienie, że podatek Belki zostanie niebawem ograniczony, po utworzeniu rządu minister Domański powtórzył na początku 2024 r. Jako termin wprowadzenia zmiany początkowo podawał 1 stycznia 2025 r., później zaczął wyrażać nadzieję, że stanie się to w 2026 r. W marcu 2025 r. Domański mówił, że projekt poznamy w ciągu dwóch miesięcy, w maju – że stanie się to jeszcze przed wakacjami.
31 lipca powołany w ramach rekonstrukcji rządu minister nadzoru nad wdrażaniem polityki rządu Maciej Berek poinformował, że koncepcja zmiany podatku Belki będzie przedstawiona „na dniach".
Ministerstwo Finansów oszacowało w 2024 r., że aktualnie Skarb Państwa straci na tym rozwiązaniu ok. 1,5 mld zł wpływów.
Czytaj także: Czy rating wiarygodności kredytowej Polski zostanie obniżony? Są niepokojące sygnały
Pogłębienie deficytu w sytuacji, gdy Skarb Państwa powinien raczej szukać sposobów na jego zasypanie (Polska jest m.in. objęta unijną procedurą nadmiernego deficytu), to jeden z głównych argumentów za pozostawieniem podatku Belki w niezmienionej formie. Innym wskazywanym argumentem było, że zyski od kapitału dotyczą w znaczącej mierze osób bardziej zamożnych (co jest szczególnie prawdziwe w przypadku zysków z akcji).
Zwolennicy jego zniesienia argumentują z kolei, podobnie jak minister Domański na dzisiejszej konferencji, że ograniczenie lub brak podatku od zysków od kapitału ułatwi bogacenie się Polaków i przyspieszy tworzenie polskiego kapitału.
Rodzimego kapitału jest u nas wciąż – po okresach wojen i realnego socjalizmu – bardzo mało w porównaniu z rozwiniętymi gospodarkami krajów zachodnich. Tymczasem mógłby on w dłuższym okresie oznaczać wyższe wpływy do budżetu i solidniejsze podwaliny dalszego wzrostu gospodarczego.
Czytaj także:
- Polska potrzebuje inwestycji, ale ich brakuje. Co blokuje kapitał?
- Polska pogoń za Zachodem może zahamować, bo politycy boją się reform. Jak nie powtórzyć błędów Włoch i Hiszpanii?