Japonia rozmieszcza rakiety w pobliżu Tajwanu. Chiny protestują
Szef japońskiego resortu obrony poinformował w niedzielę, że Tokio przygotowuje się do wzmocnienia obrony powietrznej wysp na południowym zachodzie kraju, leżących w pobliżu Tajwanu. W poniedziałek decyzję Tokio oprotestowały Chiny.
Na wyspie Yonaguni, leżącej około 110 km od Tajwanu, mają stacjonować baterie rakiet ziemia-powietrze średniego zasięgu.
Chodzi o pociski Chu-SAM, używane przez japońskie siły samoobrony od 2003 r. Rakiety te startują z mobilnych wyrzutni i mają przeznaczenie defensywne. Ich zadaniem jest zwalczanie wrogich pocisków typu powietrze-ziemia, samolotów i rakiet balistycznych.
Czytaj także: Japonia: minister obrony zapowiedział rozmieszczenie rakiet na wyspie w pobliżu Tajwanu
W poniedziałek decyzję Tokio oprotestowały Chiny. Rzeczniczka MSZ w Pekinie Mao Ning nazwała ją „celową próbą wytworzenia regionalnych napięć” i „sprowokowania konfrontacji militarnej”.
– Rozmieszczenie (rakiet) może pomóc w zmniejszeniu prawdopodobieństwa zbrojnego ataku na nasz kraj – oświadczył w niedzielę minister obrony Japonii Shinjiro Koizumi.
– Pogląd, że to zwiększy regionalne napięcia jest nietrafny – ocenił.
Japonia już wcześniej rozpoczęła wzmacnianie obrony południowej części archipelagu w odpowiedzi na coraz silniejszą aktywność militarną Chin w tej części Azji.
Tokio się zbroi. Sanae Takaichi zapowiada 2 proc. na obronność
Jak pisaliśmy w XYZ, wschodnioazjatycki kraj notuje najwyższy budżet obronny od zakończenia II wojny światowej. Tokio prowadzi rekordowe zakupy sprzętu i intensywnie rozwija swój przemysł zbrojeniowy:
Czytaj także: Japonia się zbroi. Lęk przed Chinami i niepewność Ameryki pompują budżet obronny
Wkrótce po objęciu urzędu w październiku Takaichi zapowiedziała, że jeszcze w tym roku fiskalnym jej rząd podniesie wydatki na obronność do 2 proc. PKB. To przyspieszenie o dwa lata już wcześniej planowanego finansowego zastrzyku dla armii.
W niedzielę Sanae Takaichi, przebywająca na szczycie G20 w Johannesburgu, podkreśliła, że mimo trwającego kryzysu Japonia pozostaje otwarta na wszelkie formy dialogu z Chinami.
– Nie zamknęliśmy żadnych drzwi – powiedziała.
Tego samego dnia szef chińskiej dyplomacji Wang Yi ostro skrytykował władze w Tokio.
– To szokujące, że urzędująca japońska przywódczyni otwarcie wysyła niewłaściwy sygnał o próbie interwencji militarnej w kwestii Tajwanu – powiedział.
Jak dodał, uwagi premier Takaichi były przekroczeniem wyznaczonej przez Chiny „czerwonej linii”. Według oświadczenia opublikowanego na stronach MSZ Chin Wang stwierdził też, że wszystkie kraje mają obowiązek przeciwdziałania „odrodzeniu japońskiego militaryzmu”.
Polecamy: Japonia ma szefową rządu. Nowa żelazna dama?
Japonia: zbrojny atak na Tajwan to dla nas egzystencjalne zagrożenie
Na początku listopada premier Takaichi powiedziała, że zbrojny atak Chin na Tajwan stanowiłby „egzystencjalne zagrożenie” dla jej kraju. Jej zdaniem uzasadniałoby to użycie przez Japonię sił zbrojnych. Demokratyczna wyspa ma z Japonią silne związki historyczne, a dla władz w Tokio jest ważna także strategicznie, militarnie i gospodarczo.
Słowa japońskiej polityk wywołały silną reakcję Pekinu.
Chiny, które uważają Tajwan za swoją zbuntowaną prowincję, odebrały jej stanowisko jako naruszenie swojej suwerenności. Rząd w Pekinie żąda, aby japońska przywódczyni wycofała swoje słowa o możliwym użyciu wojska w związku z sytuacją na Tajwanie.
Polecamy: Burza na Pacyfiku. Japońsko-chiński kryzys dyplomatyczny może wstrząsnąć gospodarką