Prokuratura wszczęła śledztwo ws. działki sprzedanej przez KOWR. „Podejrzenie działania w celu osiągnięcia korzyści"
Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo w sprawie sprzedaży działki wiceprezesowi firmy Dawtona przez Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa (KOWR). Przez teren ma przebiegać linia Kolei Dużych Prędkości z Warszawy do CPK.
– W poniedziałek wszczęte zostało śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych z KOWR Oddział w Warszawie w związku z podejrzeniem działania w celu osiągnięcia korzyści majątkowej – tłumaczył rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, prok. Piotr Antoni Skiba.
Jak wyjaśnia, chodzi o wyrażenie zgody na sprzedaż majątku Zabłotnia między Baranowem a Warszawą. Działka trafiła w ręce wiceprezesa Dawtony 1 grudnia 2023 roku. Śledczy zajmują się wszystkimi działaniami, które poprzedzały tę transakcję. Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożyła spółka CPK.
– Zdaniem zawiadamiającego, m.in. osoby działające w imieniu KOWR Oddział w Warszawie wprowadziły władze spółki Centralny Port Komunikacyjny w błąd co do charakteru prawnego nieruchomości stanowiącej dawny majątek Zabłotnia, podnosząc, że nieruchomość objęta jest roszczeniami, które miały uniemożliwiać jej przejęcie przez CPK – dodał prokurator Skiba.
Jak napisał portal „WP”, resort rolnictwa, którego szefem był polityk PiS Robert Telus, wydał zgodę na sprzedaż 160 hektarów wiceprezesowi Dawtony, Piotrowi Wielgomasowi. Właściciele tej firmy dzierżawili działkę od 2008 roku i wielokrotnie prosili o zgodę na jej wykup. Jak dodaje portal, minister Telus odwiedzał firmę przed finalizacją transakcji.
Teraz działka musi zostać znacjonalizowana za odszkodowaniem przez CPK. Według spółki może to kosztować państwo od kilku do kilkunastu milionów złotych. Gdyby działka pozostała w zasobach KOWR, budżet nie musiałby płacić odszkodowania.
Po ujawnieniu sprawy Robert Telus i jego były zastępca Rafał Romanowski zostali zawieszeni w prawach członka PiS przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Sam były minister zapewnia, że o sprawie działki nie wiedział i się nią nie zajmował, a cała afera to atak polityczny.