Oto dlaczego inwestorzy mogą ponownie nabrać zaufania do rynku obligacji
Rentowność trzydziestoletnich obligacji po raz trzeci w tym roku zbliżyła się na włos do 5 proc. i po raz trzeci odbiła się od tej psychologicznej bariery. Dzięki temu – i innym okolicznościom – inwestorzy mogą nabrać zaufania do rynku długu – uważa Emil Szweda, analityk portalu obligacje.pl.
"Zaufanie łatwo się traci, a buduje długo, dlatego odwrócenie notowań w końcówce tygodnia niekoniecznie musi okazać się momentem przełomowym. Niemniej, ponowna kontra kupujących i spadek rentowności obligacji USA (w ślad za nimi także niemieckich, a za niemieckimi również polskich; z tym rentowność naszych obligacji porusza się pobliżu minimów dwuipółrocznej konsolidacji, a amerykańskim i niemieckim papierom bliżej do maksymalnych poziomów tego samego trendu) wzmacniają znaczenie bariery i dodają kupującym odwagi" – napisał Emil Szweda.
"Sytuacja fundamentalna zmieniła się o tyle, że 'arabskie deale' Donalda Trumpa mogą wspomóc realną gospodarkę. Oczywiście również znormalizowanie wysokości taryf na chińskie towary mogło uspokoić inwestorów (choć same obligacje taniały do połowy tygodnia, więc to nie rozmowy z Chinami wpłynęły pozytywnie na notowania)" – dodał.
Aktywa funduszy obligacji korporacyjnych w kwietniu w dół. Passa przerwana
Emil Szweda wskazuje, że poprawa notowań na rynku obligacji skarbowych jest potrzebna także papierom korporacyjnym, szczególnie na krajowym podwórku.
W kwietniu aktywa funduszy obligacji korporacyjnych spadły przerywając wzrostową passę, która utrzymała się całe dwa lata. Ponieważ w tym samym czasie aktywa innych funduszy dłużnych tradycyjnie rosły, łatwo byłoby wskazać przecenę obligacji Ghelamco jako główny powód obaw inwestorów, który skłonił część z nich do wycofania środków (łącznie aktywa funduszy korporacyjnych spadły o prawie 670 mln zł, czyli nieco ponad 4 proc.).
"Jednak w rzeczywistości za spadek aktywów odpowiadają dwa fundusze, które akurat nie inwestowały w obligacje Ghelamco znaczącej części aktywów. Aktywa jednego z nich stopniały w kwietniu aż o 20 proc., co znalazło też odbicie w stopie zwrotu wyróżniającej się negatywnie na tle pozostałych funduszy. Najważniejsza w tej historii nie jest jednak odpowiedź na pytanie, kto i dlaczego wycofał prawie 0,5 mld zł z funduszu BNP Paribas, ale czy przypadkiem nie zmienia się sentyment na rynku krajowych obligacji korporacyjnych?" – napisał analityk portalu obligacje.pl.
Dodaje, że emisje kierowane w maju do inwestorów profesjonalnych, choć rzadsze niż dotąd, nie potwierdzają spadku zainteresowania. Dom Development pozyskał 135 mln zł na warunkach takich samych jak w grudniu, Żabka pozyskała 1 mld zł w swojej pierwszej emisji, Robyg także uplasował obligacje, niejako obok rozgrywającej się równolegle przeceny papierów Ghelamco.
Natomiast testem sentymentu inwestorów indywidualnych jest szeroko dostępna oferta Vindexusa, w której windykator zdecydował się obniżyć marżę do 4,3 pkt proc. z 6 proc. oferowanych jeszcze w styczniu 2024 roku.
Na rynku wtórnym 125 na 307 notowanych serii obligacji korporacyjnych wciąż ma jeszcze dwucyfrowe oprocentowanie. Po jego dostosowaniu do aktualnych stawek WIBOR liczba ta spadnie do około 90.
Analityk portalu zwraca uwagę, że zazwyczaj dobrze oprocentowane obligacje notowane są z premią, co dla nabywców oznacza niższą i najczęściej już tylko jednocyfrową rentowność brutto, ale od tej zasady znajdą się całkiem liczne wyjątki, których szukać należy przede wszystkim wśród deweloperów, w tym także mieszkaniowych.
"Dwucyfrowa rentowność nie zawsze musi oznaczać ostrożność inwestorów względem kondycji finansowej emitenta obligacji. Czasem można ją rozumieć wprost przeciwnie – jako wyraz obaw o przedterminowy wykup danych papierów. Skoro istnieje realne ryzyko przedterminowego umorzenia dobrze płacących obligacji (a więc też kosztownych w obsłudze dla ich emitenta), potencjalni nabywcy nie są skłonni, by płacić za nie premię, która równie dobrze może przepaść, zanim zakup się zwróci" – napisał Emil Szweda w komentarzu.
Źródło: PAP